sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaPolityka10 afer, po których rząd PiS powinien upaść

10 afer, po których rząd PiS powinien upaść

Czy kogoś oburzył fakt, że szef KPRM ustala terminarz posiedzeń Trybunału Konstytucyjnego wraz z jego prezes? Polacy na tyle uodpornili się na kolejne afery z udziałem władzy, że proces urządzania się w wiadomej części ciała można uznać za zakończony. Dla osób, które nie godzą się z takim stanem rzeczy przygotowaliśmy przypomnienie - za co rząd PiS powinien zniknąć.

Jarosław Kaczyński poprzedni rząd obalił sobie sam, organizując wybory po rozpadzie koalicji z Samoobroną. Drugi raz nie chce popełnić tego samego błędu (fot. youtube)

Pamiętacie aferę Rywina, która obaliła rząd SLD? Ktoś próbował wpłynąć na kształt ustawy? Serio? Teraz ustawy, które nie są pisane przez lobbystów, są zwykłymi prawnymi bublami. Aferę starachowicką? Przy skali pisowskiego kolesiostwa, sprawa może przez kilka dni pożyłaby w mediach, po czym została zastąpiona przez inną aferę. Afera z zegarkiem Nowaka, afera taśmowa? Mamy takie przynajmniej co tydzień, a poparcie dla PiS właściwie ani drgnie.

PiS cofa Polskę do komuny. Rząd, którego nic nie obali

Trybunał Konstytucyjny to organ w pełni podległy Jarosławowi Kaczyńskiemu – tak myśleliśmy do wczoraj. Okazuje się, że to nie prezes PiS, ani nawet nie premier, a człowiek od wszystkiego w rządzie – Michał Dworczyk instruuje prezes Julię Przyłębską. W normalnym kraju rząd już pakowałby walizki. Rząd PiS na nowo definiuje jednak, co jest normą, upodobniając ustrój państwa i standardy sprawowania polityki do czasów głębokiego zamordyzmu.  

W kraju, gdzie opozycji chciałoby się robić coś więcej, a społeczeństwu zależy na zachowaniu demokratycznych mechanizmów, siedziba TK byłaby otoczona przez wianuszek protestujących, a w okolicy powstałoby miasteczko namiotowe. Wszystko po to, by doprowadzić do ustąpienia Trybunału podporządkowanego partii rządzącej. Jednak zarówno opozycja, jak i obywatele przyzwyczaili się i uodpornili na kolejne afery z udziałem władzy. To jedynie ośmiela PiS do dalszej destrukcji państwa.

Wszystkim tym, którzy zapomnieli, przypominamy zatem 10 afer, po których obecny rząd PiS powinien upaść. Znalazłoby się ich dużo więcej, ale to te wymienione poniżej mają w naszej ocenie największy ciężar gatunkowy. Pomijamy sprawy, które ma na sumieniu Beata Szydło i jej gabinet, chociaż sprawa przyznanych w tajemnicy nagród, a przede wszystkim wciągnięcie aparatu państwa w mataczenie ws. wypadku w Oświęcimiu to rzecz, która w państwie prawa nie uszłaby nikomu na sucho.

1. Upolitycznienie prokuratury i sądów

W Polsce prokuratura jest jednak w dużej mierze narzędziem politycznym, a główne zdania jej szefa ministra i sprawiedliwości to walka z sędziami i politycznymi rywalami, zarówno w rządzie, jak i poza nim. Machloje w funkcjonowaniu państwa muszą zatem ujawniać dziennikarze albo Najwyższa Izba Kontroli.

Z raportu tej instytucji wynika np, że działający pod okiem Ziobry Fundusz Sprawiedliwości – którego celem było przekazanie pieniędzy przejętych od przestępców na rzecz ofiar tychże – robi tak z zaledwie 1/3 środków, którymi dysponuje.

„Łączna wartość efektów finansowych kontroli, czyli kwot środków wydatkowanych niezgodnie z przepisami, niecelowo, niegospodarnie lub nierzetelnie, wyniosła ponad 280 mln zł” – to zdanie z raportu daje precyzyjny obraz tego, co dzieje się wokół ministra i co może dziać się w innych resortach.

2. Pegasus

Np masowa i nielegalna inwigilacja. Najpierw rząd przyznał, że kupił system – w założeniu antyterrorystyczny – od Izraela. Później, gdy wyszło na jaw, że służy on poszczególnym do inwigilacji dziennikarzy i politycznych rywali – zrobiło się gorąco.

Pegasusa zaczęły krytykować wielkie korporacje, a rządy zaczęły udawać, że nie mają z tym nic wspólnego. Nasz ma. W trakcie kampanii podsłuchiwał m.in. szefa sztabu wyborczego Krzysztofa Brejzę oraz Romana Giertycha, adwokata lidera opozycji. To najważniejszy z powodów, przez które ostatnie wybory nie powinny być uznane.

3. Wybory kopertowe

Poprzednie zresztą też. Dlaczego? Bo konstytucja zabrania zmian w kodeksie wyborczym na pół roku przed wyborami, a PiS grzebał w nim na potęgę. Bo to rząd de facto przejął organizację wyborów od PKW, po czym wymyślił wybory kopertowe. A gdy okazało się, że mimo wydania na nie 70 mln zł są niemożliwe do przeprowadzenia, to Jarosław Kaczyński uznał, że po prostu się nie odbędą.

Zaangażowanie aparatu państwa i rządowych mediów w kampanię wyborczą było oczywiste nawet dla podporządkowanej rządowi PKW, ale co miałby z tym niby zrobić podporządkowany rządowi Sąd Najwyższy? Szykują nam się kolejne wybory przypominające wyścig kolarski, w którym jeden z uczestników ma rower z silnikiem.

4. Destrukcja Trybunału

Powołując swoich kandydatów w miejsce legalnie (choć niezgodnie z obyczajem) wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, PiS i Andrzej Duda popełnili grzech założycielski (kolejnym w przypadku prezydenta było nielegalne ułaskawienie Mariusza Kamińskiego). Jakkolwiek by nie oceniać roli tego organu za poprzednich rządów, PiS doprowadził do jego zupełnej marginalizacji i upolitycznienia.

Relacje Jarosława Kaczyńskiego z prezes (magister prawa) Julią Przyłębską, która gotuje mu obiady, powoływanie w skład gremium skompromitowanych polityków PiS (Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz), w końcu używanie go do zaogniania nastrojów społecznych (wyrok ws. aborcji) i konfliktu z Brukselą – za tę demolkę Trybunału rząd powinien być wywieziony na taczkach.

5. Afera mailowa

Prowadzenie przez najważniejsze osoby w państwie korespondencji wagi państwowej z użyciem niezabezpieczonych skrzynek mailowych to dyskwalifikujący poważnego polityka brak wyobraźni, równoważny w zasadzie ze zdradą stanu. Jeśli to ryzyko podejmuje się świadomie, to można sobie wyobrazić, jak bardzo inwigilacji ze strony osób nadzorujących rządowe serwery (MSW z nieprzychylnym premierowi szefem) bał się Morawiecki i jego ludzie.

Same maile, które wyciekły (za czyją sprawą – to inna kwestia), to często kolejne argumenty za dymisją rządu. Paskudne kulisy rządowej propagandy i autopromocji, atakowanie opozycji za pośrednictwem usłużnych mediów, a ostatnio sprawa z Trybunałem – to nie tylko rzeczy dyskwalifikujące, ale też sprawiające, że rząd jest w garści tych, którzy dostęp do tych maili mają. Dlatego powinien zostać odwołany jak najszybciej.

6. Działki, obligacje i kłamstwa premiera

Wspomniane maile, publikowane w sieci na stronach i profilach o nazwie Poufna Rozmowa, w najgorszym świetle stawiają szefa KPRM Michała Dworczyka oraz Mateusza Morawieckiego. Jednak i bez tego premier powinien zostać zmuszony do dymisji, a powodów ku temu jest wiele.

Pod względem moralnym Morawiecki sięgnął dna, kiedy w lipcu 2020 roku ogłosił koniec pandemii i zachęcił wyborców (na spotkaniu byli głównie seniorzy), by tłumnie szli do wyborów. Do tego czasu na koronawirusa zmarło w Polsce raptem kilkaset osób, a po jego słowach – sto kilkanaście tysięcy.

Morawiecki to jedyny premier, któremu sąd nakazał przyznać się do kłamstwa, premier, który mataczy w sprawie swojego majątku – działek pod Wrocławiem pozyskanych w nieuczciwych okolicznościach, przepisanych na żonę i sprzedanych za majątek. To premier, który wiedząc, że wojna z Rosją będzie też wojną o ceny surowców, która wywoła potężną inflację, nie zrobił niemal nic, żeby ją zatrzymać. No, kupił sobie obligacje za 4,6 mln zł.

7. Polityka finansowa

Wiecie, kto jest obecnie ministrem finansów? Wielki szacunek, jeśli znacie Magdalenę Rzeczkowską, tak jak wcześniej Tadeusza Kościńskiego. Wcześniej była nią urodzona w ZSRR Teresa Czerwińska, która w dziwnych okolicznościach wystąpiła o dostępy do tajemnic NATO. był jeszcze właściciel słynnej kamienicy w Krakowie Marian Banaś, a w okresie bezkrólewia resort trzykrotnie brał w swoje ręce sam premier.

I co w tym złego? – ktoś zapyta. Nic, i tak nie zrozumiesz – mogą odpowiedzieć wszyscy, którzy wiedzą, co dzieje się z inwestycjami, produkcją przemysłową, długiem zagranicznym państwa i jego obsługą, dodrukiem pieniądza czy stopami procentowymi (tu też oczywiście ukłony dla Adama Glapińskiego). Za politykę finansową odpowiada premier, ale myli się ten, komu wydaje się, że to dobrze (w końcu jest zdolnym bankowcem).

8. Polityka zdrowotna, tarcze

Jeszcze przed Putinflacją rząd zafundował nam zapowiedź inflacji wynikającą z tarcz antycovidowych, które zamiast do potrzebujących – trafiały często do osób i pomiotów, które radziły sobie całkiem dobrze.  Zarządzanie pandemią przez moment wydawało się odpowiedzialne, ale teraz, gdy można mówić o niej w czasie przeszłym, trzeba wystawić rządowi surową ocenę.

Kluczowy moment przygotowań do COVID-19 został przespany, bo władze zlekceważyły zagrożenie. Brakowało odpowiedniego sprzętu, maseczek, izolatek, respiratorów i procedur, a przede wszystkim lekarzy i pielęgniarek, którym od lat rząd fundował coraz gorsze warunki pracy. Brakowało wprowadzenia stanu wyjątkowego i twardego respektowania obostrzeń, które były zbyt łagodne. – Nie będziemy ich zaostrzać, bo ludzie i tak się do nich nie stosują – powiedział Jarosław Kaczyński, pogromca imposybilizmu, wypowiadając zdanie, które powinno stać się synonimem kapitulacji państwa.

9. Miliony na maseczki i respiratory

Pamiętacie Łukasza Szumowskiego? To ten, co już jest wielki, chociaż walka wciąż trwa. Rycerz Zakonu Maltańskiego i pomocnik Matki Teresy z Kalkuty zdobył zaufanie przerażonego społeczeństwa, załatwił majątek instruktorowi narciarstwa i uciekł z kraju i z resortu, choć powinien być na kwarantannie. 

Razem z wiceministrem Januszem Cieszyńskim, podjęli niezgodne z prawem decyzje dotyczące pozyskania respiratorów od handlarza bronią. Zostali oszukani na grube miliony, a potrzebny sprzęt nie trafił do umierających Polaków. Szumowski postanowił pomnażać wielomilionowy majątek będąc poza rządem, ale Cieszyński pozostaje na państwowym garnuszku.

10. Miliardy na Ostrołękę i Turów

Na maseczkach i respiratorach państwo straciło miliony, ale głupota polskiego rządu potrafi kosztować jeszcze więcej. W momencie, kiedy pukamy się w głowę widząc, jak Niemcy zamykają swoje elektrownie atomowe, powinniśmy pamiętać, że PiS zmarnował 1,3 mld zł (tysiąc trzysta milionów złotych) na zbudowanie części bloku C elektrowni Ostrołęka, a następnie na jej rozebranie. Opłacalność inwestycji opartej o przestarzałą technologię od początku była wątpliwa, co dodatkowo potwierdza decyzja o jej porzuceniu. Lepiej wydać półtora miliarda niż 10 i nic nie zyskać.

– Polskę na to stać – komentował tę decyzję pochodzący z Ostrołęki minister Krzysztof Tchórzewski, który najmocniej lobbował za jej powstaniem. To w końcu nie jego pieniądze, tylko nasze. Tak samo jak setki milionów złotych, które decyzją TSUE musi płacić Polska za denerwującą Czechów elektrownię Turów. Zarówno w tym przypadku, jak i w relacjach z Brukselą (która z kolei kasuje nas za upolitycznioną izbę dyscyplinarną SN), zabrakło umiejętności dialogu, co przynosi wymierne starty (wizerunkowe i finansowe). Im gorzej, tym dla polskiego rządu lepiej – wszak można łatwo pokazać palcem wroga, który próbuje nas zagłodzić (i nie chce dać 36 mld na Krajowy Plan Odbudowy).

***

W kręgu cywilizacyjnym, do którego niedawno Polska aspirowała, wymienione wyżej afery spowodowałyby polityczne trzęsienie ziemi, protesty społeczne i nagonkę mediów, domagających się dymisji rządu. W kraju, gdzie wstyd i poczucie odpowiedzialności to pojęcia najmniej znane politykom, w kraju, gdzie społeczeństwo jest omamione prymitywną wizją państwa, a media niemal całkowicie przejęte na wzór węgierski, rząd nie upadnie nawet wtedy, gdy premier przejedzie zakonnicę w ciąży na pasach.

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze