piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaPieniądze2022 rokiem wyborczym? PiS skazane na imposybilizm

2022 rokiem wyborczym? PiS skazane na imposybilizm

PiS jeszcze długo będzie robił dobrą minę do złej gry, ale partia wchodzi w erę tak znienawidzonego przez Jarosława Kaczyńskiego imposybilizmu. Rząd na własne życzenie traci nie tylko możliwość nie tylko do „ucieczki do przodu”, ale nawet do utrzymania status quo w sprawowaniu władzy.

NIE DA SIĘ – zdanie, którego nienawidzi Jarosław Kaczyński, przez jego krótkowzroczną politykę będzie mottem PiS w 2022 roku (fot. Flickr)

Krytyka zjawiska braku rozmachu i ambicji przebijania szklanych sufitów w polityce jest od dekady retorycznym paliwem, które napędzało prezesa PiS. Kurczowe trzymanie się fatalnych i archaicznych doktryn politycznych doprowadziło do tego, że Jarosław Kaczyński sam zapędził siebie i państwo w kozi róg. O ile za czasów PO „nie da się” znaczyło „nie wolno nam tego robić”, o tyle teraz oznacza po prostu „nie damy rady”.

Jarosław Kaczyński przyznał, że państwo abdykowało

Prezes PiS powiedział to całkiem wprost udzielając wywiadu „Gazecie Polskiej”. Zapytany o dodatkowe restrykcje w związku z kolejnymi falami pandemii, Kaczyński przyznał, że nie ma sensu ich wprowadzać, bo nie da się sprawić, by były one stosowane. Wyobrażacie sobie, żeby najważniejszy polityk stwierdził, że zabójstwa nie będą karane, bo państwo nie potrafi ścigać morderców? Warto przy tym pamiętać, że przez koronawirusa ginie dziennie mniej więcej tylu ludzi, ile w ciągu roku notuje się zabójstw.

Trudno o bardziej dojmujący dowód słabości państwa niż tego typu słowa padające z ust naczelnego stratega partii rządzącej. „Chuj, dupa i kamieni kupa”, jak przed niemal dekadą ocenił poziom krajowych inwestycji w prywatnej rozmowie minister w rządzie Donalda Tuska Bartłomiej Sienkiewicz, to przy obecnej Polsce brzmi niemalże jak opis mocarstwa. Teraz jego budulcem jest karton i paździerz, a spoiwem sznurek i ślina.

Wizja świata i decyzje Jarosława Kaczyńskiego, klęska w walce z pandemią i światową koniunkturą prowadzą kraj do gospodarczej i demograficznej katastrofy. Najwyższa inflacja w Unii, jedne z najwyższych podwyżek cen prądu i gazu w Europie, brak pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy po pandemii. Każdy z tych czynników byłby sam w sobie ogromnym problemem dla finansów państwa, a w połączeniu zwiastują naprawdę trudny rok.

Budżet zawali się pod ciężarem socjalu

Rząd już od dawna masowo dodrukowuje pieniądze, napędzając inflację, a będzie musiał robić to dalej, bo jest zakładnikiem 500 plus i całej siatki zapomóg, którymi przyciąga dużą część elektoratu. Teraz zapowiedział jeszcze tarczę antyinflacyjną, która dodatkowo wydrenuje dziurawy jak sito budżet. Jednak PiS wyjścia nie ma – deficytową dziurę trzeba będzie pogłębiać.

Mateusz Morawiecki (lub jego następca, o czym też przebąkuje się coraz więcej) i jego rząd będą musieli zrekompensować ludziom szalone podwyżki cen gazu, bo inaczej ci wyniosą ich na taczkach. Babcie, które dziś mają kilkaset zł renty już od dawna zimę spędzały zakopane pod pierzynami, bo nie stać ich było na ogrzewanie. Teraz, gdy o gaz zdrożał o kilkaset proc., takich babć przybędzie lawinowo.

Dobrze wyczuł to Donald Tusk, który pod koniec grudnia zamieścił na Twitterze film, w którym nawoływał premiera do rekompensaty podwyżek gazu. Podawał konkretne przykłady ludzi (seniorki, renciści, samotne kobiety z dziećmi), których rachunki wzrosną nawet 8-krotnie. Pokrętne tłumaczenia rozpartego w fotelu Morawieckiego były żadną ripostą wobec Tuska, pozującego na zafrasowanego męża stanu, obrońcę uciśnionych.

PiS musi dogadać się z Unią. Poświęci Ziobrę?

Do tej pory PiS skutecznie uciekał do przodu od podobnych problemów, dorzucając do socjalnego pieca kolejne propozycje. Porwać zmęczonych pandemią Polaków miał też Polski Ład, ale zupełnie nie trafił on w oczekiwania wyborców. Mało jasne i klarowne propozycje zmian podatkowych wzbudziły podziały nawet w szeregach PiS.

By skutecznie walczyć z kryzysem, rząd potrzebuje jak tlenu pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy. Bruksela wypłaty wstrzymuje, wykorzystując krytyczny moment do rozprawienia się z harcami Zbigniewa Ziobry. Zamknijcie izbę dyscyplinarną i skończcie z kwestionowaniem wyższości prawa europejskiego nad krajowym, a odkręcimy kurek z pieniędzmi – brzmi przekaz unijnych decydentów.

Do tej pory PiS nie chciał ulec Brukseli i narażać się na wierzganie antyunijnego Ziobry. Teraz wydaje się oczywiste, że Kaczyńskiemu łatwiej będzie przetrwać bez nielubianego w gruncie rzeczy koalicjanta, niż bez 770 miliardów zł z unijnej kasy. Jego priorytetem jest więc teraz porozumienie z Unią, nawet kosztem wyrzucenia Ziobry z rządu.

Choć jego Solidarna Polska jako osobny byt ma mikroskopijne poparcie, to jako przedstawiciel prawego skrzydła w PiS ma potężnych sojuszników: Szydło, Kamińskiego, a w walce z Morawieckim wspierać mogą go też sasinowcy. Ziobro ma też władzę nad prokuraturą, a co za tym idzie pewnie i tonę kwitów na każdego polityka PiS, któremu kiedykolwiek powinęła się noga. Nawet po pozbawieniu go teki ministra i stanowiska prokuratora generalnego pozostanie wiec groźnym rywalem.

Wybory 2022. Kaczyński może nie mieć wyjścia

PiS czekają więc nieuchronne sondażowe spadki, a być może też rozłam i utracenie i tak kruchej większości. Coraz częściej słychać głosy, że Kaczyński będzie zmuszony ratować topniejące poparcie i zorganizuje przedterminowe wybory. Tyle że za podobny manewr w 2007 roku zapłacił spędzeniem 8 lat w opozycji.

Nawet jeśli PiS nie osiągnie większości (o którą i teraz mu trudno), może uda mu się ugrać Sejm, w którym będzie bardziej korzystny układ sił, z posłami, którzy będą bardziej zdyscyplinowani. W razie porażki pozostanie najsilniejszym klubem opozycyjnym, który będzie mógł punktować rząd Tuska i Hołowni za bałagan, który sam narobił. 

Co trzeba będzie zrobić, żeby wygrać z PiS? To zależy od skali kryzysu, który uderzy w nas we właśnie rozpoczętym roku. Zgodnie z przewidywaniami ekspertów, w połowie stycznia w Polsce ma być szczyt zakażeń omikronem. Europa Zachodnia już notuje najwyższe poziomy zachorowań od początku pandemii. Jeśli powtórzy się gehenna z początku minionego roku, brak łóżek i karetek dla chorych, opozycja będzie mogła walić w PiS jak w bęben.

Opozycja może nie robić nic, a i tak wygra

Choć wydaje się to kuriozalne w trzeciej dekadzie XXI wieku, spadki poparcia ekipy rządzącej są też uzależnione od tak prozaicznych rzeczy, jak to, jak długa i ciężka będzie trwająca zima. Jeśli aura będzie łaskawa, jest szansa, że PiS do wiosny wystarczy pieniędzy z tarczy antyinflacyjnej, Polacy nie będą masowo zamarzać w swoich domach, a sondażowe doły nie będą tak głębokie.

Choć Polacy nie wierzą, że opozycja jest gotowa do przejęcia władzy, PiS czekają duże spadki poparcia. Kiedy „mijanka” z KO?

Powracający do marca mróz sprawi, że potężna podwyżka cen żywności, która i tak nas czeka, wpędzi w skrajne ubóstwo kolejne tysiące osób. Jakkolwiek fatalnie to nie zabrzmi, najlepszą taktyką dla opozycji to cierpliwie czekać, aż PiS będzie się stopniowo wykrwawiał krwią Polaków. Żadne obietnice i konkretne propozycje programowe nie mają sensu – z wielomiliardową dziurą budżetową każde zobowiązanie będzie tykającą bombą.

Opozycja może zaproponować Polakom dwie rzeczy – reset w polityce zagranicznej i obniżenie podatków. Fakt, że tą drugą propozycją nieśmiało wychodzi już Lewica, na trwałe zrośnięta z koncepcją państwa socjalnego, które wymaga wysokich wpływów do budżetu, świadczy o powadze sytuacji. Partie bardziej liberalne gospodarczo będą musiały formułować propozycje jeszcze bardziej radykalne.

PiS może uratować łagodna zima i… Władimir Putin

Trudno sobie tylko wyobrazić, kto po rządach PiS zostanie ministrem finansów. Jacek Rostowski dostałby zawału pierwszego dnia urzędowania, tuż po zajrzeniu w księgi i arkusze spoczywające w gmachu przy Świętokrzyskiej. Skąd nowy rząd weźmie pieniądze? Nadzieją mogłyby być programy pomocowe Europejskiego Banku Centralnego czy Banku Światowego.

Polecamy:

Unia po zwycięstwie opcji prodemokratycznej pójdzie Polsce na rękę w każdej możliwej sprawie (choćby w kwestii deficytu, Funduszu Odbudowy, czy innych programów). Podobnie Waszyngton. MSZ kierowany przez anglofila Radka Sikorskiego i jego ludzi poprawi relacje z najważniejszymi partnerami, co może przełożyć się na strumień zachodnich inwestycji.

Paradoksalnie PiS z odsieczą może przyjść Putin. Jeśli na Ukrainie wybuchnie konflikt, Polacy będą wspierać nawet najgorsze działania władzy, pod warunkiem, że będą one skuteczne. Tak było choćby z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej. Wojenne strachy i nieudolność rządu może też wykorzystać coś, co wykluje się na prawo od PiS. I to byłby najgorszy scenariusz.

Czytaj też:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze