Co widzimy na zdjęciu?
Wstawiona przez Romanowskiego grafika składa się z trzech kadrów tworzących coś na wzór komiksu lub mema.
Na pierwszym kadrze obok Donalda Tuska (w roli Stalina) stoi Joanna – ofiara represji policyjnych. Przypomnijmy, że kobieta przyznała się psychiatrze, że przerwała ciążę, na skutek czego lekarz ten wezwał policję. Funkcjonariusze między innymi kazali jej się rozebrać do naga i kucać. Politycy partii rządzącej i media prorządowe później tłumaczyli, że nakazując Joannie wykonywanie tych czynności, starali się ją bronić przed samobójstwem. Można by zadać pytanie, jak jedno łączyło się z drugim, ale po dziś dzień niestety nie wyjaśniono całego zamysłu. Była to bez wątpienia głośna sprawa, o której na bieżąco donosiły media krajowe.
Na drugim kadrze postać Joanny zostaje wymazana.
Z kolei na trzecim kadrze został wklejony – na miejscu zajmowanym wcześniej przez Joannę – Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. Powszechnie wiadomo, że Kołodziejczak będzie startował z list PO. Od tego czasu media podporządkowane PiS-owi piszą o Kołodziejczaku niemal bez ustanku. Wczoraj opisywaliśmy sytuację, kiedy członków Agrounii śledzili funkcjonariusze Policji.
Kontekst historyczny
Przerobiona fotografia to najczęściej przytaczany przykład historycznego retuszowania zdjęć. W czasach swoich rządów Stalin zaczął otaczać się ludźmi, z którymi współpracował już wcześniej i którzy dzięki niemu otrzymali najważniejsze stanowiska w Związku Sowieckim. Byli to ludzie zaufani, ale bywało, że tracili na użyteczności. Kiedy jakiś dotychczasowy współpracownik nie był mu już potrzebny, Stalin umiejętnie odsuwał go od władzy, co często wiązało się także z pozbawieniem takiej osoby życia.
Stalin obrał strategię wymordowania tak zwanych „starych bolszewików”. Uważał, że utoruje mu to drogę do pełni władzy. Z jego polecenia rozpoczęto stopniowe czystki w partii, które z czasem przerodziły się w wielki terror. Ludzie trafiali masowo do gułagów, a niekiedy także umierali z powodu głodu.
Tu dochodzimy do Jeżowa. Był on komisarzem spraw wewnętrznych i szefem NKWD w latach 1936-1938, a także zbrodniarzem odpowiedzialnym za wielki terror w Związku Sowieckim od 1934 roku. Najbardziej znana fotografia z tym człowiekiem to ta, na której Nikołaj Jeżow stoi obok Stalina, Mołotowa i Woroszyłowa. Potem nagle przestał się na niej pojawiać.
W 1938 roku Jeżow stracił bowiem przychylność Stalina, a później został aresztowany i zabity. Cenzorzy usunęli jego postać z fotografii. Oba zdjęcia przetrwały jednak do dzisiaj, co pozwala zobaczyć manipulacje sowieckie. Zdjęcie z Jeżowem było tylko jednym z tysięcy przerobionych przez sowieckich cenzorów. Stalin kazał przerabiać praktycznie każde zdjęcie, na którym w jego obecności znajdowała się osoba, która popadła w jego niełaskę.
Argumentum ad Hitlerum
O ile nie jestem wielkim, a nawet przynajmniej umiarkowanym fanem Donalda Tuska, uważam, że taki mem stanowi cios poniżej pasa. Internet rządzi się oczywiście swoim humorem, niekiedy bardzo czarnym i obscenicznym. Nie mam z tym problemu. Ale taki mem mógłby zostać zamieszczony przez przeciętnego internautę, nie natomiast przez osobę na tak wysokim stanowisku. Od takiej osoby oczekuje się czegoś więcej, na przykład merytoryki. Tutaj tego zabrakło.
Porównanie Tuska do dyktatora na stałe jednak zapisało się w retoryce PiS-u. Podczas pikniku mającego miejsce w Uniejowie Jarosław Kaczyński określił swego politycznego oponenta jako personifikację zła. TVP robiło to już wcześniej.
Mamy tu do czynienia z tak zwanym argumentum ad Hitlerum. Nie jest w sumie istotne, że akurat w tym przypadku odniesiono się do Stalina, bo mechanizm pozostaje identyczny. Zresztą, na Hitlerze też kilka razy się oparto. Argumentem takiego zabiegu jest to, że sposób postępowania danej osoby (tu Donalda Tuska) prowadzi do powielenia pomysłów Adolfa Hitlera lub Trzeciej Rzeszy (w tym wypadku Stalina i ZSRR). Ma być to dowód na to, że polityka ta jest niepożądana.
Romanowski w sposób niejawny zadał zatem odbiorcom pytanie „Wiecie, kto tak zrobił?”, a ci już za pośrednictwem zamieszczonego mema dodadzą dwa do dwóch. Niestety, ta matematyka nie ma nic wspólnego z dziedziną naukową.
Czytaj także: