W Rosji właśnie odnotowano niezwykły przypadek radykała, który mając obawy, że jego siostra jest „pod wpływem ukraińskiej armii” i „została zwerbowana przez służby specjalne Ukrainy” (podajemy te określenia za portalem Interia.pl), postanowił działać stanowczo.
Media z Rosji podają, że owa kobieta, którą brat podejrzewał o służbę na rzecz Ukrainy, czytała ukraińskie wiadomości. To skłoniło go, by złożyć donos na bliską sobie osobę. Nie wahał się.
– Przyjechała policja i sporządziła protokół. Od tego czasu wszystko jest w porządku – powiedział brat kobiety.
Rozbieżności ideowe
43-letni Witalij K. z miejscowości Lubierce pod Moskwą to „bohater” tej osobliwej historii. Mężczyzna doniósł na policję na własną siostrę Oksanę, ponieważ – jak podają rosyjskie media – mierziła go „rozbieżność obojga w poglądach politycznych”.
Czarę goryczy przelał fakt dla Witalija K. nieakceptowalny, a zatem to, że Oksana postanowiła czytać ukraińskie wiadomości.
Doradca szefa ukraińskiej dyplomacji Anton Heraszczenko nagłośnił tę dziwną sprawę na Twitterze, podając, że ów Witalij wierny zawsze władzy zaniepokoił się tym, że jego siostra przeszła na stronę Ukrainy mentalnie i że służby ukraińskie ją zwerbowały, o czym już wspomnieliśmy.
– Serfowała po internecie na ich stronach. Musiałem wpłynąć na moją siostrę i ją przestraszyć, dlatego udałem się na policję – zdradził mężczyzna, cytowany przez Heraszczenkę.
Przyznał też, że zabrał kobiecie telefon, tablet i komputer, by nie miała dostępu do materiałów online publikowanych przez Ukraińców.
To nie był pierwszy taki przypadek
Co ciekawe, w 2022 roku doszło do równie kuriozalnej sytuacji. Nauczycielka usłyszała wyrok sądu, co było pokłosie oskarżenie, do którego by nie doszło, gdyby nie poddany indoktrynacji uczeń. Na wszystkim zaważyło pewne nagranie.
Przed blisko rokiem serwis Mediazona donosił, że owa nauczycielka tłumaczyła uczniom, dlaczego nie mogą pojechać na zawody do Czech.
„Dopóki Rosja nie zacznie zachowywać się w cywilizowany sposób, to niedopuszczenie rosyjskich sportowców do zawodów będzie trwało wiecznie. Chcieli dotrzeć do Kijowa i obalić rząd. To jest w rzeczywistości suwerenne państwo, istnieje suwerenny rząd. Mamy reżim totalitarny. Każdy sprzeciw jest uważany za przestępstwo myślowe” – miała powiedzieć na nagraniu nauczycielka (tłumaczenie za portalem Interia.pl).
Uczeń to zarejestrował i nauczycielkę skazano.
Orwellowski świat
Cóż, a zatem to sceny jak z Orwella. Przestępstwo myślowe, aż przypomina się myślozbrodnia.
Myślozbrodnia – było to przestępstwo w Oceanii, fikcyjnym państwie, które istniało w powieści George’a Orwella „Rok 1984”.
To pojęcie myślozbrodnia (zbrodniomyśl ang. thoughtcrime) było częścią nowomowy i zbitką słów „myśl” i „zbrodnia”. Oznaczało przestępstwo popełniane poprzez wyrażanie poglądów sprzecznych z propagandą forsowaną przez Partię i Wielkiego Brata (symbol zakrojonej na szeroką skalę inwigilacji).
To przestępstwo w powieści wykrywała… Policja Myśli, a karą była ewaporacja, tzn. wymazywanie wszelkich danych o takiej osobie z ksiąg i zacieranie wszelkich śladów po niej. Kolejny etap to przetrzymywanie jej w siedzibie Ministerstwa Miłości.
Główny bohater kultowej powieści Orwella, czyli Winston Smith został przyłapany na tego rodzaju przestępstwie. Skierowano go do siedziby Ministerstwa Miłości, przy czym nie przeszedł wspomnianej wyżej ewaporacji, za to został „oczyszczony” z myśli, które Partia oficjalnie uznaje za sprzeczne z jej linią propagandową.
Dodajmy jeszcze, że najdotkliwszą formą kary w książce było doprowadzenie więźnia do pokoju 101, pokoju grozy, gdzie ów myślozbrodniarz wbrew swojej woli styka się z tym, co budzi jego największy lęk. Takie zdarzenie sprawia, że jego poglądy już zaczynają harmonizować z tym, co głosi Partia…
Przywołujemy ten literacki casus, ponieważ Orwell, który notabene był człowiekiem o lewicowych poglądach, potępiał totalitarny charakter rządów w ZSRR, a jego książki, ta wspomniana, jak również „Folwark Zwierzęcy”, były aluzją do sytuacji w Związku Radzieckim właśnie.
Podobieństwo do historii Pawlika Morozowa
Pawlik Morozow żył w latach 1918-1932, stał się… legendą w radzieckiej propagandzie. Miał zorganizować pierwszy oddział pionierski we wsi Gierasimowka w guberni tobolskiej za Uralem, dzięki czemu komuniści mogli stworzyć kołchoz i skup zboża. Gdy przypadkiem dowiedział się o spisku kułaków, w którym miał uczestniczyć także jego ojciec, zdemaskował plany ludzi, których postrzegał jako nieprawomyślnych intrygantów.
To sprawiło, że dziadek – kułak miał zabić Pawlika i jego młodszego brata. Tak przynajmniej głosiła komunistyczna propaganda w czasach „walki z kułactwem” i narzucania idei kolektywizacji na początku lat 30.
Współczesny homo sovieticus
Tak czy inaczej, jedno jest pewne. Pawlik Morozow był dzieckiem owładniętym sowiecką, totalitarną ideologią. Ważniejsze były dla niego polityczne, skrajne idee niż dobro rodziny. Dowiódł tego niezbicie. Miała go spotkać za to kara, ale przecież zachowanie tego dziecka było przejawem fanatyzmu, zacietrzewienia i ideologicznego sekciarstwa, z którym mieliśmy do czynienia właśnie w Rosji.
Brat doniósł na siostrę, bo podoba mu się wielkoruski imperializm, a siostra ośmieliła się mieć inne zdanie. ZSRR już nie ma, ale w Rosji myślenie wielu przywodzi na myśl homo sovieticus.
Czytaj także:
Konin: Złapano rosyjskiego szpiega. To obywatel Ukrainy
Obżarstwo zaniepokoiło chińskie władze, pamięć o klęsce głodu
W co grają Chiny? Od szacunku dla Ukrainy do wspólnych manewrów z Rosją
