piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaFilmWill Smith odchodzi, ale wróci silniejszy

Will Smith odchodzi, ale wróci silniejszy

Will Smith kaja się, za to, co zrobił, rezygnuje z hollywoodzkiego blichtru, a wytwórnie zrywają z nim kontrakty. Czy to szczera skrucha gwiazdora, który zapomniał, co mu wolno, a co nie? Czy może cyniczny, marketingowy chwyt, który zdążono już obśmiać nawet w samym Hollywood?

Will Smith jak Bojack Horseman. Idzie na odwyk od bycia dupkiem, odliczając dni od wielkiego comebacku (fot. Netflix/YouTube)

Will Smith na gali rozdania Oscarów zrobił to, co widzieli wszyscy dzień później, a ci, do których informacje docierają wyjątkowo powoli, najpóźniej po dwóch dniach. Aktor najpierw przeprosił wszystkich poza spoliczkowanym przez siebie kolegą, później przeprosił poszkodowanego, a na ostatnio w geście samokrytyki poprosił amerykańską akademię filmową, by skreśliła go z listy swoich członków. Innymi słowy Will Smith się kaja.

Will Smith policzkuje

Rozkładanie po raz kolejny na czynniki pierwsze tego, czy aktor słusznie spoliczkował swojego kolegę nie ma zbyt wiele sensu. Ta dyskusja już się przetoczyła i w zachodnioeuropejskim kręgu kulturowym jego zachowanie postrzegane jest niemal wyłącznie negatywnie. Na naszym podwórku dają się słyszeć jeszcze nieśmiałe głosy sprzeciwu, będące echem sarmackiej rycerskości spod znaku całowania po rączkach wąsem nasiąkniętym imieninowym rosołkiem.

Zostawmy je raz na zawsze z boku i – świadomi, że nic nie jest czarno-białe, nawet outfit facetów w czerni – uznajmy, że Will Smith zrobił źle. Miał prawo stanąć w obronie swojej chorej żony, mial prawo mieć pretensje do Chrisa Rocka o godzący w nią wredny żart, ale nie miał prawa zachowywać się w taki sposób na oczach milionów telewidzów. Zamiast święta kultury i tak coraz bardziej wątpliwej jakości, Smith zafundował wszystkim święto maczyzmu.

A memom nie było końca

Teraz będzie święto cancellowania z jednej i śmieszkowania z drugiej strony. Wzburzeni będą się odcinać od Willa Smitha, jak swego czasu od Michaela Jacksona, Mela Gibsona, Bena Afflecka, czy Woody’ego Allena. Ale z drugiej strony jego gest będzie (już jest!) wyszydzany i obśmiewany. Wypełni standupowe sale i pewnie zje własny ogon. Wszystko zostanie po staremu: w końcu Chris Rock dostał po twarzy właśnie za to, że komicy żartują dosłownie ze wszystkiego.

Will Smith przeprasza

„Moje działania w czasie 94. gali oscarowej były szokujące, bolesne i niewybaczalne. Lista tych, których zraniłem, jest długa i znajdują się na niej: Chris, jego rodzina, wielu moich przyjaciół i bliskich, goście na sali i widzowie przed telewizorami. Zdradziłem zaufanie Akademii. Uniemożliwiłem nominowanym i laureatom świętowanie i bycie celebrowanymi za ich niesamowitą pracę. Jestem załamany. Pragnę, by uwaga znów skupiła się na tych, którzy na to zasługują za sprawą swoich osiągnięć”.

Po tym, jak aktor zrezygnował z członkostwa w akademii (czy jego podanie o skreślenie z listy studentów zostanie rozpatrzone pozytywnie, dowiemy się po posiedzeniu rady wydziału, 18 kwietnia), pożegnały się z nim też wytwórnie Sony i Netflix, z którymi ostatnio współpracował. No cóż, trochę szkoda, że nie doczekamy się sequela „Jestem legendą”, ale w sumie na jego nakręcenie było 15 lat.

Will Smith płonie sobie więc na stosie, na który po trosze został wepchnięty, a po trosze wszedł na niego sam. Nie wierzmy jednak miłośnikom archetypów, którzy w rozprawieniu się z celebrytą będą widzieć echa przedhistorycznego obalania bożków czy rzucania na symboliczne pożarcie dotychczasowych królów. Jest bowiem coś, co w leitmotivowej grze w papier-kamień-nożyce wygrywa ze zjadaniem bogów. To motyw powrotu.

Will Smith odchodzi. Ale wróci

Hollywood Biblią interesuje się od wielkiego dzwonu, ale akurat przypowieść o synu marnotrawnym, a raczej to, co z niej wynika, są w amerykańskiej fabryce snów dość dobrze znane. Show-buisness uwielbia powroty, a im więcej celebryta narozrabiał, im bardziej się schlał, przedawkował i skrzywdził postronnych, tym lepiej. Większa skrucha oznacza większe ukorzenie i większe wybaczenie ze strony widza. To rzadki moment, kiedy może on poczuć się tak samo, albo i lepiej od swojego idola.

Polecamy:

Oglądaliście serial Bojack Horseman? Jeśli nie, i nawet nie zamierzacie, bo to kreskówka, to proponuję zdjąć klapki z oczu i wszystko inne, co pęta waszą percepcję. Otóż w tym świetnym serialu, a konkretnie w wybitnym piątym sezonie, mamy odcinki, które świetnie pokazują, jak działa Hollywood, jeśli chodzi o winę, karę i wybaczenie. Możesz molestować, „nienawidzić Żydów”, dusić kogoś w amoku, ale jak na jakiś czas znikniesz, a po powrocie posypiesz głowę popiołem, branża wybaczy.

Czy Will Smith – lub jego doradcy – zastosowali cyniczny marketingowy ruch, już licząc dolary, które zarobią na wielkim comebacku? Jedną z niewielu rzeczy, jakich można szczerze współczuć gwiazdom jest to, że wszystko, co zrobią, niezależnie od tego, na ile szczere by to było, zawsze będzie postrzegane przez pryzmat marketingowej ustawki. Wiadomo jedno: Will Smith – niczym polscy piłkarze – wróci silniejszy.

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze