Czy relacja 16-letniej dziewczyny z mężczyzną starszym o prawie 30 lat przekracza granice społeczne i prawne? O swoich doświadczeniach opowiada Anna Zborowska – dziennikarka, autorka opowiadań.
Bartłomiej Najtkowski: Wydaje mi się, że ten temat jest pewnego rodzaju tabu. Niektórzy uważają, że taka relacja młodej osoby – w tym przypadku 17-letniej – z 40-parolatkiem, to pedofilia.
Anna Zborowska: Nie jest to prawdą. Przynajmniej nie w Europie. Są stany w Ameryce, gdzie wiek zgody wynosi 18 lat, dlatego co kraj, to obyczaj.
Czyli nastolatka jest prawie pełnoletnia. W teorii wszystko gra?
Warto wziąć pod uwagę aspekty etyczne. Czy tego typu relacja może być zdrowa? Czy wiek ma aż takie znaczenie? Po publikacji wywiadu w Skrawkach i Bez Tajemnic pisali do mnie znajomi, zwykle oburzając się na tego mężczyznę. W dużej mierze się z nimi zgadzam. Moja próba normalizacji takiego związku, zwłaszcza na pierwszym z kanałów na YouTubie, jest dosyć irytująca. Zrozumiałam to dopiero, gdy mogłam wyjść z bańki i skonfrontować się z różnymi opiniami. Jednak w dalszym ciągu nie wszystko zdaje mi się czarno-białe.
Co konkretnie?
Mówimy o 16-17-latce. Lada moment pisze maturę, kończy szkołę. W świetle prawa, gdy będzie miała 18 lat, stanie się dorosła, zatem równa temu mężczyźnie. Zwykle ludzie zgadzają się, że taki „romans” z dużo starszym facetem, to nadużycie. Ale gdy pojawia się, dajmy na to, temat już 20-latki, to krytyki jest mniej. Przykład: studentka i wykładowca, którzy zostają parą. Dla mnie ta sytuacja jest w jakimś sensie gorsza, bo mamy tu pewien stosunek zależności. Poznała tego mężczyznę, będąc kimś niżej w hierarchii. Nietrudno o nadużycie w takiej sytuacji, bo może widzieć go jako kogoś lepszego, kim normalnie by się nie zainteresowała. Ale przyzwolenie społeczne jest większe na taki związek, chociaż ta dziewczyna jest ledwie parę lat starsza od siedemnastolatki. Czy te dwa-trzy lata to taki ogromny przeskok? Jeśli tak, to dlaczego? Gdzie przebiega granica, za którą coś, co wcześniej było niedobrze postrzegane, nagle staje się w porządku?
Czyli ludzie patrzą na takie związki stereotypowo?
Ludzie mają tendencję do uproszczania pewnych spraw. Zwykle, gdy mówi się o parze „młoda dziewczyna – straszy mężczyzna”, to aspekt finansowy wysuwa się na pierwszy plan. U mnie akurat było inaczej, bo ten człowiek był biedny. Niektórzy wciąż uważają, że zataiłam jego sytuację materialną. To pokazuje brak wyobraźni wielu osób, że między parą, którą dzieli tyle lat, może być coś ważniejszego niż pieniądze.
Niektórzy wszystko muszą wstawiać na Facebooka, dlatego pomyślałem o tym w kontekście Twojej relacji – że takiego związku lepiej nie eksponować, jeżeli chce się spokoju.
To prawda, raczej nie przystaje on do powszechnie pożądanej wersji życia. Moją relacją nie chwaliłam się w mediach społecznościowych.
Ale teraz już o niej otwarcie mówisz?
Chciałam poprzez te wywiady, poprzez napisaną powieść, zainspirować ludzi do wyciągania własnych wniosków na temat takich relacji. Tam kryje się wiele ciekawych mechanizmów, którym warto się przyjrzeć.
W jakim stopniu osobiste doświadczenia stanowią punkt odniesienia do Twojej książki?
Uznałam, że debiutancka powieść musi być autentyczna i konkretna. Stwierdziłam, że ten temat różnicy wieku będzie najlepszy na początek, ponieważ od lat jest moim obiektem przemyśleń i gdybań. Zależało mi, aby w Światłocieniach pokazać różne perspektywy. Aby sobie wszystko ułożyć w głowie, użyłam formy powieściowej. Nie mylić tego z psychoterapią prowadzoną na łamach książki. Chociaż zauważyłam, że dla niektórych znajomych Światłocienie nabrały od razu atrakcyjności, gdy wyszło na jaw, że historia ma trzon autobiograficzny.
Wspomniałaś o kwestii odpowiedzialności. Zastanawia mnie, czy taka osoba rzeczywiście jest w pełni odpowiedzialna? Czy może decydować o sobie, czy też rodzice mają coś do powiedzenia?
Jeżeli rodzicowi dziecko nie jest obojętne, to matka czy ojciec powinni zainteresować się taką relacją, bo nie jest ona czymś typowym. Natomiast w jakim stopniu powinni w nią ingerować? To nie takie proste, jak niektórzy sugerują albo jak to czasami przedstawiają seriale. Był taki jeden, Pod powierzchnią, moim zdaniem dość przeciętny, gdzie ojciec nastolatki daje w twarz mężczyźnie, nauczycielowi, który utrzymywał kontakty intymne z jego córką. To dobrze się ogląda na ekranie, ale w rzeczywistości sprzedanie komuś liścia nie rozwiązuje to problemu. Może nawet go pogłębić. Nie zmienia to uczuć wszystkich osób uwikłanych w trudną sytuację.
To się sprowadza do tego, że rodzic powinien zrozumieć, co kieruje jego dzieckiem? Pojąć złożoność sytuacji?
Dokładnie. Poniekąd do tego ma nawiązywać tytuł Światłocienie – do tego, że zarówno jasne, jak i ciemne strony takiej relacji potrafią się przenikać w takim stopniu, że nie sposób poznać, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie.