Viktor Orban został sfotografowany w strefie VIP stadionu w Budapeszcie, gdzie gospodarze rozgrywali towarzyski mecz z Grecją. Premier Węgier paradował z przewieszonym przez kark szalikiem kibicowskim zawierającym kontur mapy Wielkich Węgier. To dawne imperialne terytorium kraju, które istniało przed klęską Austro-Węgier w pierwszej wojnie światowej. Przed ponad stu laty w skład Węgier wchodziły terytoria Słowacji, Rumunii, Serbii, Słowenii, Chorwacji, Austrii, a także Polski i Ukrainy.
Viktor Orban i węgierski rewizjonizm
Rumunia wyraziła „stanowczą dezaprobatę” wobec gestu Orbana w wiadomości skierowanej do ambasadora Węgier w Bukareszcie, szalik rzecz jasna nie spodobał się też w stolicach pozostałych krajów (tylko Polska i Serbia nie zabrały w tej sprawie głosu). Jeszcze dalej poszła Ukraina, która zażądała oficjalnych przeprosin. Rzecznik MSZ Ukrainy Oleg Nikolenko powiedział, że Kijów wezwał ambasadora Węgier, „który zostanie poinformowany o niedopuszczalności czynu Viktora Orbana”.
„Promowanie rewizjonistycznych idei na Węgrzech nie przyczynia się do rozwoju stosunków ukraińsko-węgierskich i nie odpowiada zasadom polityki europejskiej” – napisał na Facebooku Nikolenko. W obliczu rosyjskiej agresji jakakolwiek próba podważania suwerenności i spójności terytorialnej Ukrainy musi budzić zdecydowany sprzeciw Kijowa – to bowiem woda na młyn dla kremlowskiej propagandy. Na mapie Wielkich Węgier znalazło się m.in. Zakarpacie, gdzie wciąż mieszka 150 tys. etnicznych Węgrów.
Ratislav Kaczer, szef słowackiej dyplomacji określił happening węgierskiego premiera słowem „obrzydliwy”. „Widzieliśmy w 1939 roku, dokąd prowadzą takie sentymenty i idee, i widzimy to dzisiaj na Ukrainie wśród rosyjskiej agresji” – skomentował zachowanie Orbana na swoim koncie na Facebooku. W czwartek Orban przyleciał do Bratysławy na szczyt Grupy Wyszehradzkiej, gdzie szef tamtejszego rządu Eduard Heger wręczył mu inny szalik – w barwach reprezentacji Słowacji.
Viktor Orban broni szalika z konturem „Wielkich Węgier”. „Piłka nożna to nie polityka”
To kraj, który w całości powstał z „wykrojonego” Węgrom terytorium, a węgierską narodowość deklaruje tam 400 tys. obywateli. Więcej żyje tylko w Rumunii – 1,2 mln. Tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało w poniedziałek komunikat odnoszący się do gestu Orbana. „wszelkie przejawy rewizjonizmu, niezależnie od formy, jaką przybierają, są nie do przyjęcia, sprzeczne z obecnymi realiami i zobowiązaniami podjętymi wspólnie przez Rumunię i Węgry”.
„Piłka nożna to nie polityka. Nie trzeba widzieć tu czegoś, czego nie ma. Węgierska drużyna reprezentuje każdego Węgra, niezależnie od tego, gdzie mieszka” – zareagował Orban na krytykę. To jednak nie jednorazowy wyskok, a konsekwentne granie na strunie rewizjonizmu, które zjednuje Orbanowi skrajnych nacjonalistów. Szczególnie nie podoba się to rządom w Bratysławie, Kijowie i Bukareszcie, które już wielokrotnie upominały Węgry za liczne działania skierowane do ich obywateli.
Polecamy:
- Węgierski matematyk „odebrał” prestiżową nagrodę z frontu w Ukrainie
- Orban manipulował wyborami z wykorzystując głosy Węgrów zza granicy
Tego typu aktywność pewnie mogłaby wywołać reakcje w postaci machnięcia ręką, gdyby nie wpisywała się w całą gamę działań podejmowanych przez Orbana, które bez zbytniej przesady można nazwać dywersją. Pod jego rządami Budapeszt od lat jest na kursie kolizyjnym z Brukselą, ze względu na rozmontowywanie wolnych mediów i instytucji demokratycznych na Węgrzech. Do niedawna niepokój, a od końca lutego oburzenie budzą też zażyłe relacje Orbana z Władimirem Putinem.
Czytaj też: