Polska i Meksyk nie dawały sobie zbyt dużych szans w starciu z Argentyną. Kibice i eksperci piłkarscy, a pewnie i sztaby szkoleniowe obu reprezentacji największych za kluczowy mecz uważały właśnie ten między sobą. Arabia Saudyjska miała być do ogrania, a Argentyna nie do ruszenia. Na gorące głowy kibiców znów wylał się jednak kubeł lodu, który przypomina, dlaczego piłka nożna jest tak popularna – bo jest nieprzewidywalna.
Argentyna gorsza od Arabii Saudyjskiej
Argentyna w zakończonym przed momentem meczu osiągnęła współczynnik oczekiwanych bramek na poziomie 2,27. To znaczy, że statystycznie, biorąc pod uwagę liczbę wykreowanych sytuacji, powinna strzelić dwie, a przy odrobinie szczęścia trzy bramki. Mogło być ich oczywiście mniej lub więcej, ale wtedy moglibyśmy mówić o anomalii. Arabia Saudyjska wypracowała statystycznie 0,14 oczekiwanego gola, ale do siatki trafiła dwa razy. Dwa celne strzały, dwa gole i faworyt odprawiony z kwitkiem.
Mecz można analizować godzinami, ale zwracam uwagę na opinie komentatorów: „tego nikt się nie spodziewał”, „tego nikt nie zakładał”. A gadaliście może z Saudami? A sprawdził może ktoś, jak gra ich reprezentacja? W dobie wszechobecnych streamów, obejrzenie ich towarzyskiego meczu z Chorwacją czy USA nie powinno być problemem. A jasno z nich wynikało, że choć to reprezentacja sklasyfikowana poniżej 50 miejsca w rankingu FIFA, to jest świetnie przygotowana do mistrzostw.
Trudno zresztą, żeby było inaczej. Gdzie jak nie na mundialu w Katarze drużyny z Bliskiego Wschodu mają zabłysnąć? Wielkie reprezentacje nie mogły sobie pozwolić na długie zgrupowania, a Saudowie podporządkowali przygotowaniom do turnieju kilka ostatnich tygodni. Argentyńczycy w tym czasie urządzili sobie mistrzostwa w truco (gra karciana) i obżerali się grillowaną wołowiną, której ponoć przywieźli do Kataru prawie pół tony. I stało się niesłychane, mecz nie wygrał się sam.
Polska przed szansą na wyjście z grupy. Największym rywalem – presja
Argentyna nie przegrała meczu od trzech lat, ba – od dwóch lat nie zdarzyło się nawet, by musiała gonić wynik. To z jednej strony świadczyło o jej sile, a z drugiej strony okazało się słabością. Na wyrównanie, a później na objęcie prowadzenia „Albicelestes” mieli dobre 40 minut, a na poważnie zagrozili bramce Arabii bodaj raz. Jasne, porażka w pierwszym meczu to nie koniec świata, ale presja, która teraz znajdzie się na piłkarzach, może okazać się nie do uniesienia.
Czy porażka Argentyny to dobra wiadomość dla Polski i Meksyku? I tak i nie. Z jednej strony obie reprezentacje, które mają mnóstwo problemów wizerunkowych i personalnych, przekonały się, że faworyt ich grupy jest jak najbardziej do ogrania. Z drugiej strony, oczekiwania kibiców zostały dodatkowo rozbudzone. A wiadomo, że skoro Argentyna postawiła się pod ścianą, to potraktuje dwa następne mecze jak walkę o przetrwanie. To dodatkowa presja na Polakach i Meksykanach.
Presja i nadmiernie rozbudzone oczekiwania to zresztą tradycyjnie największy wróg „Biało-czerwonych” na dużych piłkarskich imprezach. Rok temu liczyliśmy na medale na Euro, bo grupa stanowiąca od lat trzon kadry znalazła się w bodaj najlepszym piłkarsko wieku. Niestety – nie znalazła formy i pomysłu na pokonanie przeciętnych na dobrą sprawę rywali. Po raz kolejny okazało się, że sam Robert Lewandowski nie wystarczy.
Krychowiak i Szczęsny zasłużyli na brawa
A poprzednie imprezy? W 2018 mieliśmy bliźniaczo podobną sytuację, co w meczu Euro 2020 ze Słowacją – dywersję całej drużyny w pojedynku z Senegalem. Po przegranym pierwszym meczu trudno podnieść się nawet najmocniejszym mentalnie drużynom, a do takich Polska nigdy nie należała. Szczególnie że przed każdą imprezą do granic możliwości pompujemy balon oczekiwań i jedziemy po złoty medal nawet z graczami Odry Wodzisław w składzie.
Teraz wypada docenić starania dwóch graczy, bliskich kumpli zresztą, którzy postanowili zerwać z tradycją prężenia muskułów i postanowili wylać kubeł zimnej wody na gorące głowy. Pierwszy był Grzegorz Krychowiak, który po fatalnym, ale zwycięskim spotkaniu z Chile śmiertelnie poważnym głosem powiedział, że mecz był świetny i na mundialu będziemy grać tak samo. Jego tropem poszedł w poniedziałek Wojciech Szczęsny, który powiedział, że w meczu z Argentyną nie mamy żadnych szans na zwycięstwo.
Polecamy:
- Mistrzostwa Świata w Katarze. Niecodzienny apel FIFA do uczestników imprezy
- Katar: mundial będzie zeroemisyjny. Eksperci: otóż nie
Zesrańsko wszystkich, którzy wzięli te wypowiedzi na poważnie, daje nadzieję na to, że bagaż oczekiwań i presji, który zawsze piłkarzom ciążył, będzie tym razem dużo mniejszy. Czy to powód, by oczekiwać, że Polacy w końcu zagrają na mundialu na miarę oczekiwań? Cholera wie. Ale kto nie bojkotuje splamionego krwią i brudnymi pieniędzmi mundialu oraz reprezentacji Polski, którą prowadzi taki krętacz jak Czesław Michniewicz, ten jak zwykle może mieć nadzieję.
Czytaj też: