
Wszystko to wygląda świetnie, ale jeśli porównamy to do działającej od 2013 roku inicjatywy One Belt, One Road (znanej w Polsce jako Nowy Jedwabny Szlak), podana wyżej kwota może wydawać się śmiesznie niską. Pieniądze, które Chiny zamierzają wydać na swoje potrzeby podawane są w różnych walutach, ale trzymajmy się wyliczeń Guardiana i powiedzmy, że będzie to 760 miliardów funtów (przy dzisiejszym kursie funta to równowartość niemal 900 mld euro).
Global Gateway. Odpowiedź UE na Nowy Jedwabny Szlak
Chiny – w przeciwieństwie do Europy i Ameryki – nie zasypiały w ostatnich latach gruszek w popiele i hojnie wspierały rozwój państw w Azji i Afryce. Szczególnie na tym drugim kontynencie, na którym brak dużych graczy mogących rywalizować z Państwem Środka, stworzono wyjątkowo gęstą sieć kolonialnych zależności. Nie chodzi tu tylko o wymianę barterową, na zasadzie „my wam budujemy kolej, wy nam oddajecie złoto”. Chiny budują centra handlowe, logistyczne, a nawet budynki rządowe.
Tak na przykład było w Zimbabwe, gdzie rząd Xi Jingpinga lekką ręką wydał 140 milionów dolarów na nowy parlament. Nie musimy dodawać, że raczej nic, co dzieje się wewnątrz tego budynku, nie ujdzie uwadze Chińczyków. Tego typu inwestycje, przypominają nieco „podarowany” nam od Związku Radzieckiego Pałac Kultury i Nauki i określają stopień zależności w chińskiej symmachii. Inni duzi gracze, starają się działać podobnie, ale raczej mają swoje nisze.
Rosjanie za pomocą Gazpromu i Rosatomu inwestują w energetykę (np. budując Węgrom nową elektrownię pod Budapesztem), Amerykanie lubią inwestować w infrastrukturę wojskową, nie mówiąc o tym, że ich forpocztą są zagryzające konkurencję wielkie korporacje. Chiny działają kompleksowo. Choć głównie stawiają na infrastrukturę lądową, nie zawahają się wydać dużych kwot na zachcianki polityków z Czarnego Lądu.
Global Gateway. Powrót do kolonializmu
Wspomniałem o wymaganiach, jakie Unia będzie stawiać swoim partnerom. Już w pierwszych dokumentach dotyczących Global Gateway czytamy, że dla Komisji Europejskiej liczy się „przejrzystość” wydawanych środków. To aspekt, który może utrudniać konkurencję z Chinami na terytoriach innych niż te, w których Europa wciąż zachowała wpływy (jak Francja, angażująca się politycznie w życie państw Zatoki Gwinejskiej).
Czytaj też:
Last but not least, myśląc o Global Gateway musimy zadać pytanie o interesy poszczególnych państw Wspólnoty. Czy – tak jak pisałem wyżej – Francuzi zechcą utworzyć z tej inicjatywy nowy budżet dla dotowania swoich byłych kolonii, a tym samym wzmocnienia swoich interesów w Afryce? Co z dealów zawartych w Kongu będą miały państwa zorientowane na Wschód, takie jak Polska? To pytania, które potencjalnie mogą rozsadzać projekt od środka. Mowa o dużej sumie, pochodzącej także z naszego budżetu. Z łatwością mogę sobie wyobrazić sytuację, w której przedstawiciel RP będzie naciskał na inwestowanie w Gruzji, a nie w Mozambiku, co z kolei będzie zupełnie niezrozumiałe dla mających bliskie relacje z tym krajem Portugalczyków.
Reasumując, Europa będzie miała nie lada wyzwanie, aby rzucić Chinom rękawicę na tej płaszczyźnie. Zastanawiając się, jakie napotka trudności, łatwo stracić z pola widzenia najważniejsze. Oto bowiem, na naszych oczach, Bruksela oficjalnie wraca do kolonializmu. Dziś imperialna potęga ma być budowana nie za pomocą prochu i szpady, a raczej za sprawą nowych dróg i elektrowni.
Polecamy: