piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaTechnologieDeepfake na wojnie. Fałszywe filmiki to najmniejszy problem

Deepfake na wojnie. Fałszywe filmiki to najmniejszy problem

W ostatnim czasie na Twitterze pojawiło się fałszywe nagranie wideo, na którym widać Władimira Putina ogłaszającego koniec operacji specjalnej. Tymczasem Facebook i YouTube usunęły filmik, na którym Wołodymyr Zełenski kapituluje przed Rosją. Portale mogą popisać się swoją aktywnością, ale prawdziwy problem leży gdzie indziej. Social media zupełnie ignorują szerzoną na masową skalę dezinformację z fikcyjnych kont.

Nawet graficy TrueStory zrobiliby to lepiej – a póki co nie zatrudniamy kogoś takiego.

Deepfake z Zełenskim. Ukraińcy odpowiedzili Putinem

Fałszywa wersja Zełenskiego została wyśmiana przez wielu Ukraińców. Prezydent Ukrainy pojawia się na nim na tle podobnym do tego, na którym zazwyczaj przemawia, mówiąc swoim rodakom, by złożyli broń. Jego głowa wydaje się zbyt duża i nie pasująca do ciała, a głos brzmi wyjątkowo mechanicznie. W filmie zamieszczonym na swoim oficjalnym koncie na Instagramie prawdziwy prezydent Zełenski nazwał to „dziecinną prowokacją”.

Sieć telewizyjna Ukraina 24 podczas transmisji na żywo stała się celem ataku hakerskiego, puszczono na niej fejkowy filmik, a zrzut ekranu i pełna transkrypcja pojawiły się później na jej stronie internetowej. Nagranie zostało następnie szeroko udostępnione na rosyjskojęzycznym Telegramie oraz na Vkontakte. Stamtąd trafiło na takie platformy jak Facebook, Instagram i Twitter.

Również video z Putinem, który mówi, że Rosja się poddaje, i ogłasza, że wycofuje się z Krymu, zostało łatwo odszyfrowane jako fałszywka – prawdopodobnie wykonana przez stronę ukraińską. Technicznie jest ono wykonane znacznie lepiej, ale też widać, że grymasy dyktatora są wyjątkowo nienaturalne, mimo dobrego dopasowania głosu do mowy ciała.

Ukraińskie Centrum Komunikacji Strategicznej ostrzegło, że rosyjskie służby faktycznie mogą wykorzystywać filmiki typu deepfake, aby przekonywać Ukraińców do poddania się. Na coś takiego mogą być w szczególności narażone osoby starsze i mniej zorientowane w internecie czy technologiach.

Korporacje walczą z deepfake’ami, ignorują inną dezinformację

„Deepfake” to połączenie zwrotów „deep learning” (głębokie uczenie, określenie na maszynowe uczenie algorytmów AI) oraz „fake”. W tej technologii filmiku nie przerabia wyszkolony grafik – robi to program sztucznej inteligencji, który kalkuluje najlepszy możliwy rezultat na podstawie otrzymanych danych. Algorytm podkłada docelową twarz do klipu video, jednak jak widać na powyższych filmikach, z różnym rezultatem.

Nathaniel Gleicher, szef działu bezpieczeństwa i polityki bezpieczeństwa firmy Meta, napisał na Twitterze, że serwis „szybko przejrzał i usunął” deepfake’a za wprowadzanie w błąd poprzez zmanipulowaną treść. Generalna polityka korporacji zabrania publikowania jakichkolwiek filmików tego rodzaju, także mających charakter artystyczny czy satyryczny. YouTube również poinformował, że fałszywka została usunięta za naruszenie zasad dotyczących dezinformacji.

Nina Schick, autorka książki „Deepfakes”, powiedziała BBC, że firmy z branży mediów społecznościowych łatwo sobie radzą z takimi fałszywkami, ponieważ film był prostacki i łatwy do rozpoznania jako oszustwo nawet przez „średnio zaawansowanych widzów”. Autorka podkreśla jednak, że platformy społecznościowe mogą robić duży szum, że zajmują się problemem fałszywych filmików, podczas gdy nie robią zupełnie nic w kwestii innych form dezinformacji.

Nie jest trudno trafić na FB do bańki informacyjnej, która roi się od takich typów jak ten. Jego manipulacje obserwuje ponad 4000 użytkowników

Fejk konta do propagandy. Tańsze niż deepfake

Tymczasem sterowane przez Kreml konta, które dotychczas szerzyły antyszczepionkową propagandę, przerzuciły się na kurs prorosyjski i ładują szuflami dezinformację do internetowego pieca. Korporacje prowadzące społecznościówki pozostają wobec nich praktycznie bezsilne.

Nie mówiąc już o tym, że Rosja może sobie nadal pisać, co chce, na oficjalnych rządowych kanałach informacji w social mediach. Skoro Donald Trump został zbanowany przez Twittera dopiero po odejściu z urzędu prezydenta USA, to trudno sądzić, by firma miała jaja, by zacząć usuwać konta rosyjskich urzędników.

Czytaj również:

Deepfake to całkiem zaawansowana technologia, a stworzenie takiej wiarygodnej fałszywki jest kosztowne i czasochłonne. Tymczasem założenie konta na Facebooku czy Twitterze, dodanie paru fikcyjnych znajomych i szerowanie prokremlowskiego kontentu jest banalnie łatwe i znacznie skuteczniejsze. Zmanipulowane, polaryzujące treści i antyukraińskie memy pozostają najbardziej powszechną i skuteczną taktyką dezinformacji.

Tymczasem wiadomo, że filmik z Zełeńskim jest koszmarnie zły, ale trzeba odnotować, że już wykorzystano tą technikę, bo do kolejnych tego typu treści służby mogą bardziej się przyłożyć. Po sieci krążyły kiedyś nagrania deepfake z Barackiem Obamą, które były z trudem odróżnialne od rzeczywistości. Niewykluczone, że to także może nas czekać w toku wojny w Ukrainie.

Polecamy:

To_tylko Redaktor
To_tylko Redaktor
Konto należące do redakcji TrueStory. Czasem wykorzystywane do puszczania niepodpisanych wiadomości od czytelników.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze