czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaLifestyleKrytyko, wywal Kapelę. To ostatni dzwonek

Krytyko, wywal Kapelę. To ostatni dzwonek

Ani nie opublikowałem na łamach Krytyki Politycznej zbyt wielu tekstów, ani nie jest mi w ostatnich latach jakoś super bliska. Niemniej jednak, przez kilka studenckich lat była na tyle istotnym punktem odniesienia, że z troską mogę wam powiedzieć to, co sami dobrze wiecie od dawna.

Nie wróżę dobrze ani Jasiowi w ringu, ani Krytyce Politycznej

Wizerunek marki – choć w oczach lewaków na pewno jest jakimś okropnym korporacyjnym terminem – to coś, o co przez lata wyjątkowo dbaliście. Krytykę Polityczną czytałem dla tekstów Sierakowskiego, Majmurka, Sutowskiego, Stokfiszewskiego, a później Kai Puto. Mowa o składzie potężnych intelektualistów, kutych na cztery fakultety, którzy zawsze są przygotowani do debaty i których ekstremalnie ciężko wziąć pod włos. Czytając KP na początku studiów nie tylko ich podziwiałem, ale po prostu chciałem być kimś takim jak oni.

Obok nich stał Jaś. W tamtych czasach po prostu, „zwycięzca pierwszego slamu w Polsce” (taki turniej dla poetów) i autor kilku książek, których nie czytałem. Rozumiałem, że wybrał sobie najbardziej zdrobniałą wersję naszego imienia, żeby podkreślać swoje błazeństwo. A to ma nad Wisłą długą tradycją i nie musi być czymś złym. Ostatecznie błaznował i Stańczyk i aktorzy w Kabarecie Olgi Lipińskiej.

A teraz powiem coś, żeby wszystkich wkurzyć

Ale żeby porównywać się z tym drugim, Jasiowi brakowało jakości. No bo czy ktoś potrafi wymienić jakiś żart Jasia z ostatniej dekady? Albo chociaż przypomnieć głośny publicystyczny tekst? Dla jasności: brak jakości nie jest zarzutem samym w sobie. Jestem pewien, że też poległbym, gdyby zlecić komuś takie zadanie dotyczące mojej osoby. Różnica jest taka, że niektórzy autorzy zadowalają się tym, co daje im pisanie i nie potrzebują zdobywać popularności za wszelką cenę, zawłaszczając przy tym całe środowisko.

Jaś niestety ma patologiczną potrzebę bycia wszędzie. Mam wrażenie, że przełomem w jego karierze było odkrycie trollingu, a więc pisania czegoś, w co nawet się do końca nie wierzy, tylko po to, żeby wkurzyć rozmówców. Trzeba przyznać, że w dobie mediów społecznościowych trolling zrobił niesamowitą karierę. Z zabawy pryszczatych studentów ukrytych za anonimowym nickiem, stał się metodą do obalania rządów („ruskie trolle”). Jaś nigdy nie należał do żadnej z tych grup, choć bliżej mu do tej pierwszej. Różnica polega na tym, że wszystko robił pod swoim nazwiskiem.

To, czy publicystyka Kapeli komuś się podoba, czy nie, to kwestia gustu. Sam go zresztą kiedyś broniłem na łamach „Polityki” pisząc, że pozew za przeróbkę hymnu to gruba przesada. Mam jednak wrażenie, że jeśli chodzi o teksty tego autora, to KP „drukuje” wszystko jak leci. Dobrze wiem, że przy tekstach innych autorów potraficie być bardziej wybredni. Trudno oprzeć się wrażeniu, że choć mowa o fundacji, która nie powinna przejmować się wynikami z Google Analytics, zwycięża tu prymat klikalności. W końcu teksty Jasia co roku lądują w zestawieniu najpoczytniejszych treści magazynu.

Tym samym pokazujecie, że to wasz flagowy autor. Taki, z którego możecie być dumni. Tyle że Jasia nie powinno się rozliczać wyłącznie za mniej lub bardziej trafną publicystykę, ale także za to, co robi poza pracą dla KP. Wiecie, ostatnio modnym jest żeby wyliczać ludziom całe biografie, a nie tylko ich mały wycinek.

Jaś płata figle

Poza pracą dla Krytyki, Jaś płata figle. Pyta znajomych na Facebooku kto „kto rucha Maję Staśko, że taka wkurzona” (mogę się założyć o co chcecie, że nikomu innemu byście nie odpuścili w tej sprawie); cieszy się z płonącej katedry Notre Dame; mówi że skopie Kossakowskiego jak „ZOMO górników” (pomyślcie co zrobiłby Karol Modzelewski gdyby to usłyszał); bez sprawdzania sugeruje, że drapieżniki żywią się liśćmi; rozwala idee opłaty reprograficznej, nie potrafiąc sensownie skontrować Stanowskiego, naiwniutko chce „zakazać wszystkiego”, a słuchający go ludzie myślą, że wy też chcecie.

W ostatnich miesiącach publicysta stał się tak popularny, że swoją działalnością przykrył całą pracę Sierakowskiego, Majmurka czy Puto (zresztą czy to nie przypadek, że dwie osoby z tej trójki w zasadzie wyruszyły już szukać czytelników w innych mediach?). Po występie w „Hejt Parku” stał się twarzą lewicowej publicystyki, przy czym w 15 sekund jest w stanie zmarnować dorobek lat. Krótki komunikat, w którym powiedzielibyście, że w związku z galą MMA dziękujecie mu za współpracę, naprawdę by wystarczył. Nikomu nie trzeba by tego specjalnie tłumaczyć.

Polecamy:

W oktagonie Jaś zmierzy się z jakimś Ziemowitem-Piastem. Byłym pracownikiem TVP. Nikim, nawet w PiS-owskiej hierarchii, w której nie trzeba być geniuszem, aby piąć się po kolejnych szczeblach kariery. Jest duża szansa, że ze względu na przewagę młodszego wieku, wagi i wzrostu ten cały Ziemek nakopie Jasiowi. Ostatecznie byłaby to świetna metafora kondycji współczesnych mediów. Zamiast poważnej eseistyki walka w kisielu, w którym jakiś random załatwi czołowego przedstawiciela polskiej lewicy.

Kiedy to nastąpi, spokojnie będziecie mogli się rozwiązać i rozejść do domów. Nawet tekst godny Pulitzera nie odrobi wyrządzonych szkód.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze