- Zbuntowany etiopski region Tigraj jest oblężony przez rządowe wojska, które kilka miesięcy temu odcięły go od świata
- Sześciu milionom ludzi kończą się jedzenie i leki, nie działają podstawowe usługi
- Rząd zapowiedział „rozejm humanitarny”, ale bardziej prawdopodobne jest to, że szykuje się do kolejnej operacji zbrojnej
Wojna w Tigraju. Geneza konfliktu
Konflikt zbrojny toczy się od 2020 r., kiedy to z rządzącej Etiopią od 30 lat koalicji wyrzucony został Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia – partia reprezentująca północny region Tigraj, piąty największy w federacyjnym kraju. TLFW był ważnym ogniwem koalicji, która w 1991 r. wygrała poprzednią wojnę domową i obaliła komunistyczną juntę.
W 2020 r. tigrajczycy nie zgodzili się na połączenie wszystkich rządzących od lat 90. ugrupowań w jedną Partię Postępu. W zamian ogłosili w regionie własne wybory do rady regionu, w których przyznali sobie 98,2% głosów, a równocześnie zaczęli organizować własne siły zbrojne.
Gdy rząd w Addis Abebie ogłosił, że elekcja była nielegalna, a Front dąży do secesji regionu, Tigrajczycy zaatakowali siły zbrojne Etiopii. Po początkowych sukcesach wojsk rządowych, to TLFW zaczął osiągać przewagę, a w listopadzie 2021 r., w koalicji z innym partyzanckim ugrupowaniem – Armią Wyzwolenia Oromo – zagroził nawet Addis Abebie.
Wojna domowa w Etiopii. Addis Abeba odcina Tigraj od świata
Odpowiedzią rządu było wprowadzenie faktycznej blokady Tigraju, która w znacznym stopniu spowodowała wstrzymanie dostawy zupełnie wszystkich dóbr do regionu. Od jesieni zeszłego roku jedynie bardzo nieliczne transporty są wpuszczane na teren kraju. Podczas gdy sąsiednie regiony Afar i Amhara również zostały dotknięte trwającym konfliktem, rządowa blokada ograniczyła się do matecznika TLFW.
W blokadzie Etiopię wsparła wcześniej skonfliktowana z nią sąsiednia Erytrea, w obawie przed sukcesem militarnym Tigrajczyków, który mógłby doprowadzić do przeniesienia walk na terytorium kontrolowane przez rząd w Asmarze. Okazuje się, że nic tak nie jednoczy dyktatury, jak buntownicy zagrażające jednym i drugim.
Od połowy grudnia 2021 r. do Tigraju nie dotarła już żadna żywność, a od sierpnia nie dostarczono prawie żadnego paliwa. Szacuje się, że ponad 5,2 mln ludzi w tym regionie potrzebuje pomocy żywnościowej, a ich zapasy są prawie wyczerpane. Najprawdopodobniej przestała działać opieka zdrowotna, komunikacja i usługi bankowe. Tigraj to górzysty region, który nie jest w stanie samodzielnie się wyżywić.
Szacuje się, że w oblężonej części kraju przebywa dwa razy więcej ludzi, niż w obleganym w latach 1941-1944 r. Leningradzie. To kilkanaście razy więcej osób, niż w oblężonym przez Rosjan Mariupolu. Przynajmniej pół miliona dzieci w Tigraju jest niedożywionych. TLFW nawołuje do odwołania blokady i zawieszenia broni, sama partia jednak odmawia poddania się.
Wojna w Tigraju. Etiopia ogłasza rozejm humanitarny, ale go nie wprowadza w życie
Rząd Etiopii ogłosił w czwartek 24 marca „bezterminowy rozejm humanitarny” w rozdartym wojną regionie, który ma „zapewnić swobodny przepływ nadzwyczajnej pomocy humanitarnej do wszystkich potrzebujących”. Umożliwienie niezakłóconego dostępu dla zagranicznych organizacji było pilnym żądaniem społeczności międzynarodowej i organizacji humanitarnych w czasie trwającego 16 miesięcy konfliktu.
W oświadczeniu rząd wezwał darczyńców do zwiększenia pomocy, a siły tigrajskie do wycofania się z sąsiednich regionów, co TLFW zadeklarował w styczniu. Póki co jednak nic takiego się nie dzieje. Tymczasem zamiast pomocy humanitarnej 27 marca w stronę Tigraju wyruszyły ciężarówki wyładowane żołnierzami. Niewykluczone, że Addis Abeba szykuje się do kolejnej ofensywy.
„Minął tydzień od ogłoszenia rozejmu, ale do Tigraju nie wpuszczono jeszcze żadnej żywności. Każda godzina robi różnicę, kiedy ludzie umierają z głodu” – powiedział Tedros Adhanom, Etiopczyk i dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia, podczas konferencji prasowej 30 marca. „Oblężenie 6 milionów ludzi w Tigraju przez siły erytrejskie i etiopskie przez ponad 500 dni jest jednym z najdłuższych we współczesnej historii” – dodał.
Wojna domowa w Etiopii. Tigraj cierpi, USA nakłada sankcje
W toku wojny domowej zginęło przynajmniej kilkanaście tysięcy osób, z czego połowa to ludność cywilna. Obie strony dokonywały rzezi niewinnych ludzi. I tak w listopadzie 2020 r. etiopskie wojsko wymordowało od 300 do 800 mieszkańców miejscowości Aksum. Z kolei w styczniu 2021 r. Tigrajczycy dokonali masakry w obozie dla erytrejskich uchodźców w Hitsats, gdzie śmierć poniosło ok. 300 osób. Takich zdarzeń odnotowano kilkanaście, a każde z nich odpowiada ofiarom masakrze w Buczy. Na porządku dziennym wśród obu wojujących stron stały się także gwałty i łupienie cywilów.
Czytaj także:
- Górski Karabach czy Arcach? O konflikcie Armenii i Azerbejdżanu
- Chińczycy porwani w kopalni w Kongo. Co tam robili?
O tym wszystkim trzeba mówić i też trzeba pamiętać. Większość mediów wam o tym nie powie, bo jest za daleko, a poza tym, co kogo to obchodzi. To nie jest tak, że nic się nie dzieje – w 2021 r. USA nałożyło na Etiopię sankcje w postaci ograniczenia pomocy ekonomicznej dla kraju, zaostrzenia obowiązku wizowego, a także środków wymierzonych w ważnych urzędników rządu Etiopii oraz Erytrei.
Przygotowywana jest też ustawa, której celem będzie zamrożenie pożyczek dla obu krajów udzielanych przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Etiopia jest dziś w tym samym worku krajów, co Rosja, a Erytrea, prawdopodobnie najbrutalniejsza dyktatura świata, przecież głosowała przeciwko rezolucji ONZ potępiającej agresję na Ukrainę.
Polecamy: