czwartek, 3 października, 2024
Strona głównaPolitykaUSA. Demokraci decydują o przyszłości lotnictwa bojowego

USA. Demokraci decydują o przyszłości lotnictwa bojowego

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Tak w dużym skrócie można podsumować podejście demokratów do zakupów lotnictwa bojowego. Politycy z otoczenia Bidena zarzucają Trumpowi, że ten w dozbrajając amerykańskie wojsko kierował się sentymentem i znajomościami. Nowa administracja deklaruje, że interesuje ją wyłącznie sprzęt, który będzie mógł sprostać wyzwaniom przyszłości, czyli wojnie na Pacyfiku.

F-15. Samolot, który niedawno przeszedł modernizację, ale z którego Amerykanie będą rezygnować (fot. Wikimedia)

O ile pierwszy budżet administracji Bidena był przygotowywany w pośpiechu i obciążony kryzysem pandemicznym, o tyle ten ma szansę pokazać jak przyszłość lotnictwa bojowego widzi jego administracja. Mówiąc w dużym skrócie: inaczej niż poprzednicy. Demokraci zarzucają republikanom, że ci stawiali na produkty Boeinga ze względu na liczne połączenia towarzyskie między firmą, a rządem. Skutkować miało to zakupami myśliwców F-15EX, czyli najnowszą generacją popularnych samolotów.

Te w pełni cyfrowe i zdolne do przenoszenia broni hipersonicznej maszyny budzą ekscytację na całym świecie, ale nie w Pentagonie. Specjaliści z ministerstwa obrony mają zdawać sobie sprawę z tego, że to maszyny mające genialny zasięg i doskonale sprawdzające się w obecnych konfliktach zbrojnych, ale niewystarczające na przyszłą wojnę pacyficzną. W konfliktach przyszłości mają się liczyć przede wszystkim samoloty niewykrywalne. Amerykanie podejrzewają, że tworzone niegdyś do rywalizacji z sowieckimi MIGami F-15 nie poradzą sobie w starciu z chińską obroną przeciwlotniczą.

Chiny, to zresztą jedyny priorytet w Pentagonie. Przysłuchując się konferencji ASC21 (Air, Space and Cyber) można powiedzieć, że amerykańscy wojskowi są więcej niż spanikowani. Sekretarz Sił Powietrznych Frank Kendall mówił wprost, że wojsko USA stoi przed „największym wyzwaniem w swojej historii” i dodawał do tego, że zwycięstwo w wojnie z Chinami może dać Stanom Zjednoczonym pełna modernizacja tak w powietrzu, jak i w kosmosie oraz w zakresie walki w polu elektromagnetycznym. Padały słowa o potrzebie stworzenia „nowego Projektu Manhattan”. I choć Amerykanie często wykazują zdolność do przesady, to musimy przyznać, że takie wypowiedzi w ustach ludzi odpowiedzialność za bezpieczeństwo Zachodu muszą budzić zastanowienie.

Scrolluj dalej. To tylko militarne chińskie przedszkole (fot. Twitter)

USA. Potrzebny samolot nowej generacji

Problem polega na tym, że postępu technologicznego nie da się wymusić palącą potrzebą, a projekt myśliwców szóstej generacji jak na razie jest tylko projektem. Wiadomo o nim mniej więcej to samo, co o każdym nowym iPhonie. Samolot będzie większy, szybszy, bardziej śmiercionośny i na pewno dużo droższy w produkcji niż jego poprzednik. Nie zastąpi też innych samolotów z dnia na dzień. F-15EX dalej będzie produkowany, ale widać że zainteresowanie nim spada. Pojawienie się NGADa (New Generation Airforce Domination) ma być za to końcem przygody F-22. Samolotu, który także był supernowoczesny, tajemniczy (nie sprzedawany nawet sojusznikom), ale też awaryjny i bardzo drogi w utrzymaniu.

Czekając na nadejście nowej super-maszyny NATO będzie się koncentrować na dalszym rozwijaniu samolotów F-35. Zarówno Niemcy jak i Polska zamówiły te maszyny. To jedyny obecnie na rynku statek powietrzny wyposażony we właściwości „stealth”, czyli mający obniżoną wykrywalność przez radary wroga (ten pewnie zobaczy, że coś leci na niebie, ale nie będzie w stanie w pełni zidentyfikować obiektu). Dodatkowo myśliwiec posiada wybitny zasięg (dwa razy większe zbiorniki paliwa niż w F-16), radar pozwalający śledzić cel z odległości 150 kilometrów oraz system komputerowy w pełni zintegrowany z systemem obrony przeciwrakietowej czy czołgami na ziemi.

Wszystko to brzmi imponująco, ale Ameryce już nie wystarcza. Dopóki jednak USA nie stworzy maszyny nowej generacji, to będzie zamawiać F-35, a samoloty trafią na eksport – tak do Europy Wschodniej, jak i do Korei. Eksperci szacują, że ten model – ulegając kolejnym modernizacjom – może być w użyciu nawet do lat 70. XXI wieku.

Niestety, budowa samolotu to nie stawianie altanki na działce. Proces trwa koszmarnie długo, tym bardziej jeśli za kontekst posłuży nam konflikt toczony za naszymi wschodnimi granicami. F-35 do Polski mają dotrzeć dopiero w 2025 lub 2026.

Kluczowe głosowanie w Kongresie

Koncepcja Republikanów mówiła, że USA potrzebuje więcej tego samego, aby utrzymywać przewagę militarną nad Rosją i Chinami. Koncepcja Demokratów zakłada zaś oszczędność względem obecnych zakupów i przerzucenie środków na prace i produkcję maszyn nowej generacji.

Obie strony mają tu swoje racje i – nie ma co się oszukiwać – obie sprzyjają też konkretnym zakładom zbrojeniowym. Joe Biden chce w przyszłym roku wydać na obronność aż 800 miliardów dolarów, co nie dość że może zagrozić jego śmiałym planom „odbudowy” USA po pandemii, to może zmrozić kongresmenów. Ostatecznie to właśnie oni zadecydują o budżecie na przyszły rok. A trzeba dodać, że przewaga demokratów wisi w tej izbie na włosku.

Zobacz też:

To_tylko Redaktor
To_tylko Redaktor
Konto należące do redakcji TrueStory. Czasem wykorzystywane do puszczania niepodpisanych wiadomości od czytelników.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze