W piątkowy wieczór w programie „Zebranie zarządu” na Kanale Sportowym dziennikarze Tomasz Smokowski, Michał Pol, Krzysztof Stanowski i Mateusz Borek rozmawiali o funkcjonowaniu swojego projektu medialnego. Po pierwszej godzinie programu przyszła pora na pytania od widzów. Popularny „Smoku” wylosował pytanie na temat Czesława Michniewicza i pozasportowej oceny jego postawy. Wówczas dziennikarz zaskoczył i nieco zaatakował swojego redakcyjnego kolegę.
Kanał Sportowy. O czym rozmawiano podczas „Zebrania zarządu”?
„Mam bardzo duży dysonans poznawczy po tym co widzę i co słyszę. Oglądałem uważnie program Krzyśka w środę, oglądałem program kilka miesięcy temu i niestety – zresztą powiedziałem to Cześkowi – im bardziej zasłania się niepamięcią, tym ta cisza i milczenie bardziej bije po uszach. Nieprzekonanych nie przekonał swoim pierwszym programem – mówił Smokowski.
Przerwał mu Michał Pol, który zapytał, czy dziennikarz spodziewa się, że na kilka miesięcy przed mundialem Michniewicz zdobędzie się na szczerość i opowie o czym była każda z rozmów z Ryszardem Forbrichem ps. „Fryzjer”, szefem piłkarskiej mafii.
Smokowski odpowiedział, że zupełnie na to nie liczy. Dodał, że do tego miał służyć pierwszy program z Michniewiczem, ale nic wówczas nie zostało wyjaśnione. – Teraz ukazał się nowy artykuł Szymona Jadczaka, o którym nie chcieliście rozmawiać (wymownie patrzy na Stanowskiego – przypis red.). Ja nie mam poczucia, że powinniśmy być w jakikolwiek sposób adwokatami Czesława Michniewicza, bo Czesław Michniewicz jest dorosłym, bardzo wygadanym facetem, który uważa, że nie ma nic do ukrycia, bo jak wiemy nigdy nie został oskarżony. Narzucamy jakąś narrację. Nie podoba mi się to – zakończył swoją wypowiedź.
Słysząc to Krzysztof Stanowski próbował odpowiedzieć, że przecież w pierwszym programie z Michniewiczem padły pytania o korupcje, trener odpowiedział i jednocześnie zaznaczył, że więcej na ten temat mówić nie będzie. – Jaki sens ma zadawanie tych samych pytań, skoro nie dostaniemy innych odpowiedzi? – pytał.
Swoje wątpliwości zgłaszał też Michał Pol, który co prawda uznał, że „program był w porządku”, ale ma wątpliwości co do tłumaczeń trenera. – Jadczak nie zdobył nowych faktów, ale zestawił te telefony, policzył to i nie mam dobrej odpowiedzi na to, co zrobić z tą sytuacją – mówił.
O co chodzi w sprawie Czesława Michniewicza?
Za Michniewiczem ciągnie się smród z afer korupcyjnych z lat 00. i 711 połączeń wykonanych z legendarnym Ryszardem Forbrichem „Fryzjerem” (łącznie 27 godzin rozmów). Trener reprezentacji Polski stawiał w tamtym czasie pierwsze kroki w zawodzie i trenował Lecha Poznań. Szczegółowo została opisana sprawa sprzedaży meczu między Kolejorzem, a Świtem Dwór Mazowiecki. W owym czasie Lech nie grał już o nic, Świt walczył o utrzymanie, a działaczom z Poznania przydałyby się pieniądze. Trenerem mazowieckiej drużyny był inny piłkarski bonzo – legendarny Janusz Wójcik.
Analiza połączeń pomiędzy Michniewiczem, Forbrichem, działaczami Lecha i Świtu zajmuje w akcie oskarżenia osiem stron. Do tego dołączono analizę graficzną. W sumie Fryzjer przy ustawianiu tego meczu posługiwał się sześcioma różnymi telefonami. Fryzjer, trener Świtu i trzech piłkarzy Lecha zostało za tamten proceder skazanych prawomocnymi wyrokami. Tylko Michniewicz (choć jego nazwisko pojawia się w aktach, a zeznania świadków zostały uznane za wiarygodne) jakoś się z tego wywinął.
W świetle prawa Czesław Michniewicz jest i będzie niewinny. Nawet jeśli brał udział w korupcji, to zarzuty już się przedawniły. W powyższej sprawie występował jedynie w charakterze świadka.
Zobacz też: