
Wielka Brytania wysyła migrantów do Rwandy
Wielka Brytania podpisała z Rwandą umowę o „udzielaniu schronienia osobom ubiegającym się o azyl”, która de facto umożliwia deportację do tego kraju niechcianych w kraju nielegalnie przybyłych migrantów. Status Rwandy jako bezpiecznego miejsca dla przybyszów z krajów Południa jest jednak wątpliwy, bo zachodzą podejrzenia łamania praw człowieka w tym kraju.
Wcześniej, jak się okazuje, taką samą umowę miał z Rwandą Izrael, który to deportował do Afryki kilka tysięcy Erytrejczyków i Sudańczyków w latach 2013-2018. W Izraelu lot do Rwandy był jednak jedną z opcji możliwą do wyboru, podczas gdy program brytyjski jest obowiązkowy. W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, która publicznie ogłosiła swój program, Izrael nigdy nie zawarł oficjalnego porozumienia z Rwandą, a migrantów wywożono cichaczem.
BBC porozmawiało z kilkoma uchodźcami czy też migrantami, którzy zostali przymusowo wysłani do Rwandy z Izraela. Wszyscy oni zdążyli już wyjechać z Afryki i osiedlić się w Europie. Przedstawiali oni zbliżone do siebie relacje, które poddają w wątpliwość sens deportacji do obcego kraju trzeciego świata.

Rwanda przyjmowała deportowanych… i sama ich przymusowo odsyłała
Bahabelom Mengesha to 36-letni obywatel Erytrei, który w 2007 r. opuścił ten kraj i dotarł się do Izraela, by ubiegać się o azyl. Jednak siedem lat później cofnięto mu pozwolenie na pobyt i postawiono przed wyborem: wrócić do domu, trafić do zamkniętego ośrodka dla migrantów lub wziąć 3 500 dolarów i bilet w jedną stronę do Rwandy.
„Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie poszedłby dobrowolnie do więzienia”, mówi Mengesha o zatrzymaniu w Izraelu. Nie chciał także wracać do Erytrei – totalitarnego kraju, będącego właściwie jednym wielkim więzieniem. Wybrał więc opcję deportacji do Rwandy.
Ale gdy tylko wylądował w tym wschodnioafrykańskim kraju, powiedziano mu, że musi ponownie przymusowo wyjechać – tym razem do sąsiedniej Ugandy. Jednak tym razem on miał zapłacić. Nie jest jasne, kto zaaranżował jego deportację z Rwandy, ale migrant uważa, że byli w to zamieszani skorumpowani lokalni urzędnicy, być może mający wiedzę o tym, że Izrael dawał deportowanym gotówkę.
Erytrejczyk opisał, że nieznane osoby odebrały jego grupie dokumenty, a następnie zawiozły do strzeżonego hotelu, z którego nie wolno im było wyjść. Kazano im zapłacić po 500 dolarów za grupowe przewiezienie do granicy z Ugandą. Po drugiej stronie czekały samochody, które zawiozły ich do stolicy tego kraju – Kampali – i ludzie, którzy ponownie wzięli od nich pieniądze.
Nie zmieniło to faktu, że Mengesha nie miał w Ugandzie pracy ani dokumentów, i uznał, że musieli się dalej przemieszczać, by dołączyć do powszechnie znanych szlaków migracyjnych przez Afrykę i Morze Śródziemne, aby dotrzeć do Europy. Oczywiście rząd Rwandy miał zaprzeczyć, że takie praktyki w ogóle miały miejsce, a nawet jeśli wystąpiły, to winni zostaną ukarani.

Europa albo śmierć. Migranci chcą dotrzeć do niej za wszelką cenę
Bahabelom Mengesha finalnie dotarł do Libii, przepłynął z przemytnikami do Grecji przez morze, a następnie drogą lądową przedostał się do Szwajcarii, gdzie pozwolono mu już zostać. Teraz mieszka w Zurychu i czeka na termin egzaminu zawodowego na hydraulika. Czuje się szczęściarzem w porównaniu z innymi osobami wysłanymi z Izraela do Rwandy, które razem z nim ruszyły w podróż do Europy. „Znam co najmniej 10 osób, które straciły życie w Libii, bo zabiło ich Państwo Islamskie lub utonęły w morzu”, mówi.
Eksperci ostrzegają, że deportowanie ludzi do krajów trzecich może zagrażać ich życiu, ale również uczynić ich podatnymi na handel ludźmi. „Ryzyko związane z wydalaniem osób ubiegających się o azyl do krajów, których nie znają i z którymi nie mają żadnych związków, jest szczególnie duże”, mówi dla BBC Steve Symonds z Amnesty International. Tymczasem, jak widać, są oni i tak śmiertelnie zdeterminowani, by wrócić.
Czytaj także:
- ONZ: 100 milionów ludzi na świecie zmuszonych do opuszczenia domów
- Uchodźcy z Ukrainy. Kiedy entuzjazm Polaków się skończy?
Pierwszy lot z migrantami do Rwandy został zaplanowany na 14 czerwca 2022 r. i miał zabrać ponad 30 osób. Liczba osób przewidzianych do lotu została finalnie zredukowana do siedmiu, ale lot nie odbędzie się w tym dniu w związku ze środkiem tymczasowym wydanym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Na pokładzie znajdowałby się bowiem Irakijczyk. Minister Spraw Wewnętrznych Wielkiej Brytanii Priti Patel powiedziała, że jest tym rozczarowana i niezwłocznie rozpocznie przygotowania do następnego lotu.
Polecamy: