
W środę, chwilę po 15 posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy uczestniczyli w obradach komisji poinformowali dziennikarzy o zmianie w obradach, której się zupełnie nie spodziewali. W ostatnim momencie politycy Prawa i Sprawiedliwości dodali poprawkę, która zmienia kwotę otrzymywaną co roku przez Telewizję Polską. Ta wzrosła aż o 700 milionów złotych. Posłowie PiS liczyli na to, że ta poprawka zostanie niezauważona przez opozycję, ponieważ zgłosili ją razem z kilkuset innymi poprawkami do budżetu. To o tyle bulwersujące, że inflacja osiąga w Polsce rekordowe rozmiary, a ceny energii mogą dobić wielu Polaków, szczególnie jeśli zima okaże się mroźna. Politycy PiS uzasadniają zmianę „rekompensatą dla Telewizji Polskiej z tytułu start spowodowanych spadkiem wpływów z opłat abonamentowych. Dokładnie tej samej argumentacji używano dwa lata temu, gdy do TVP trafiały dodatkowe środki. Nie jest wykluczonym, że politycy opcji rządowej postanowili zgłosić poprawkę dziś, tak aby „przykrył ją” medialnie mecz Polski z Argentyną na Mistrzostwach Świata.
Ustawa budżetowa na 2023 roku jest po pierwszym czytaniu w Sejmie, gdzie zagłosowano przeciwko jej odrzuceniu i skierowano do Komisji Finansów Publicznych.
Słynna sprawa dwóch miliardów
Przypomnijmy, że państwo wydaje rekordowe sumy na państwowe radio i telewizję od dwóch lat. Za pierwszym razem „prawdziwym” argumentem za podniesieniem wydatków była kampania prezydencka Andrzeja Dudy. Prezydent bez wahania podpisał wówczas nowelizację budżetu, choć jako warunek dla takiej – niepopularnej przecież – decyzji, zażyczył sobie zwolnienia z funkcji prezesa TVP Jacka Kurskiego. Kurski faktycznie zniknął, ale tylko na chwilę. Teraz, gdy nie ma go już trwale Duda nie powinien mieć oporów aby dać telewizji jeszcze większe pieniądze. Tym bardziej, że kolejna kadencja PiS nie jest wcale niczym pewnym.
Zobacz też: