
Joaquin Phoenix urodził się 28 października 1974 roku w San Juan, stolicy Portoryko. Jego rodzice byli hipisami i poza Joaquinem posiadali jeszcze jednego syna i trzy córki. W 1977 rodzina zamieszkała w Los Angeles, gdzie zmieniła swoje nazwisko na Phoenix, które symbolizowało odrodzenie z popiołów.
Joaquin Phoenix swój debiut miał już w wieku ośmiu lat, gdy wystąpił wraz ze starszym bratem Riverem w jednym z odcinków serialu muzycznego CBS „Siedem narzeczonych dla siedmiu braci”. Swoją drogą to właśnie brat Joaquina odniósł jako pierwszy sukces aktorski. W wieku 18 lat zagrał rolę syna państwa Pope w dramacie „Stracone lata” (1988) w reżyserii Sidneya Lumeta, za co został nominowany do Oscara i Złotego Globu. Zdaniem krytyków jak i fanów to jednak najlepiej aktorsko wykazał się w filmie „Moje własne Idaho” (1991) w reżyserii Gusa Van Santa.
Niestety River zmarł młodo, bo w wieku 23 lat, na skutek przedawkowania narkotyków. Miało to miejsce w 1993 roku w kalifornijskim klubie „The Viper Room” należącym w tamtym czasie częściowo do Johnny’ego Deppa. River umierał na oczach swojego brata Joaquina.
„Czuję, że praktycznie każdy film, w którym zagrałem, był w pewien sposób związany z Riverem. Wszyscy w rodzinie czuliśmy jego obecność i przewodnictwo w naszym życiu. Do czasu śmierci Rivera nie byliśmy świadomi jego sławy. Żyliśmy z dala od świata rozrywki. Nie oglądaliśmy telewizji i nie czytaliśmy tego typu gazet” – to słowa Joaquina, cytowane przez dziennik Independent.
Kariera Joaquina Phoenixa potoczyła się bardzo prężnie. Jeszcze w latach 90. wystąpił w wielu produkcjach, m.in. w filmach „Za wszelką cenę” w reżyserii Gus Van Sant czy „Powrót do raju” w reżyserii Josepha Rubena. Jednak to od początku XXI wieku aktor zaczął otrzymywać liczne nominacje do nagród takich jak Oscary, Złote Globy czy BAFTA. W roku 2006 został zwycięzcą Złotych Globów w kategorii najlepszego aktora w komedii lub musicalu. Zwycięstwo przyniosła mu rola Johnny’ego Casha w filmie „Spacer po linie” w reżyserii Jamesa Mangolda.
Pierwszy Oscar
Joaquin Phoenix otrzymał trzy nominacje do Oscarów, jednak swoją pierwszą statuetkę otrzymał w roku 2020 za główną rolę w filmie „Joker” w reżyserii Todda Phillipsa. Film ujął nie tylko fanów DC, ale przemówił także do osób zupełnie niezaznajomionych z komiksowymi klimatami. Samo przemówienie aktora przy odbieraniu nagrody eksponowało jego lewicowe poglądy i było szeroko omawiane w mediach. Zdania na temat wystąpienia są mocno podzielone. Prawdą jest, że można dostrzec pewne trendy dotyczące oscarowych przemówień, które związane są z najgłośniejszymi wydarzeniami danego roku w amerykańskim świecie. Myślę, że wystąpienie Phoenixa po części wpisuje się w ten schemat, choć pod koniec aktor wspomniał swojego zmarłego brata, co musiało być dla niego bardzo szczególnym wyznaniem.
„Gdy miałem 17 lat, mój brat napisał taki tekst: biegnij na ratunek z miłością, a pokój nadejdzie” – powiedział Phoenix.
„Joker: Folie à Deux” już w przyszłym roku
Fani pierwszej części „Jokera” entuzjastycznie podeszli do informacji o sequelu niepokojących przygód Arthura Flecka, a sami twórcy raz na jakiś czas odkrywają nowe informacje o powstającym dziele. Wiadomo już, że zdjęcia dobiegły końca, choć czasu do kinowej premiery pozostało sporo – ma ona nastąpić 4 października 2024 roku.
Najbardziej kontrowersyjny wydaje się fakt, że film ma być musicalem. Raczej rzadko spotyka się prawdziwych fanów tego gatunku, choć na portalu Filmweb najpopularniejszy komentarz pod artykułem o tej nowince przychylnie ocenia pomysł twórców. „No i bardzo dobrze, odważny pomysł zawsze lepszy niż nudne i bezpieczne widowiska” – napisał jeden z użytkowników.
Na dodatek główną postacią obok tytułowego Jokera będzie Harley Queen, w którą wcieli się Lady Gaga. Po zdjęciach i filmach, które wyciekły, trzeba przyznać, że będzie to nietypowa interpretacja tej komiksowej antagonistki.
Phoenix zemdlał na planie najnowszego filmu
Fanów Joaquina Phoenixa pocieszę tym, że do kolejnego ujrzenia aktora na wielkim ekranie nie będzie trzeba czekać jeszcze półtora roku. Już w tym miesiącu, 21 kwietnia, do kin wejdzie tytuł „Bo się boi”. Jego reżyserem jest Ari Aster znany z takich filmów jak „Dziedzictwo. Hereditary” czy „Midsomar. W biały dzień”. Joaquin Phoenix wcieli się w główną rolę mężczyzny o imieniu Beau, który cierpi na stany lękowe. Bohater boi się świata, który w jego oczach jest niebezpiecznym miejscem pełnym złowrogich istot, czyli ludzi. Pewnego dnia zostaje jednak zmuszony do wyjścia z domu w celu odwiedzenia swojej matki.
Podobno pod koniec zdjęć do filmu Phoenix stracił przytomność ze względu na zbytnie wczucie się w swoją rolę i przeżycia innych aktorów.
„W ostatnim tygodniu zdjęć pracował z Patti <LuPone>. Grali scenę, która była bardzo wymagająca dla niej, nie dla niego. Nagle wypadł z kadru. Wkurzyłem się, bo to było naprawdę super ujęcie. Byłem zdezorientowany. Przesunąłem się za róg i zobaczyłem, że zemdlał. Wiedziałem, że jest z nim kiepsko, ponieważ pozwalał ludziom z ekipy, żeby się nim zajmowali. Zemdlał, pomagając odegrać scenę. Był w tym dla nich do tego stopnia, że stracił przytomność. To było bardzo poetyckie” – opisał reżyser filmu dla serwisu IndieWire.
Zobacz także:
„Joker 2”. Dlaczego pomysł z musicalem wypali