
Commonwealth realms. Byłe kolonie w unii personalnej z Wielką Brytanią
Na świecie pozostaje wciąż 15 tzw. commonwealth realms, krajów, które były koloniami Wielkiej Brytanii, uzyskały od niej niepodległość, ale z różnych przyczyn nie zerwały unii personalnej, która wiąże je z metropolią. Głową każdego z tych państw pozostaje brytyjska królowa. Oprócz dużych graczy jak Kanada, Australia i Nowa Zelandia większość commonwealth realms to niewielkie wyspiarskie kraje położone na Karaibach i Pacyfiku. W tych trzech wymienionych biali Europejczycy całkowicie zdominowali miejscową ludność, ich potomkowie do dzisiaj stanowią większość społeczeństwa, nie mówiąc już o klasie politycznej.
Zupełnie inna jest sytuacja w krajach, które kolonizatorzy zamieniali nie we własny dom, a w gigantyczne obozy pracy. Na Barbadosie czy Jamajce czarnoskóra populacja stanowi od XVIII wieku ok. 90% społeczeństwa i w całości wywodzi się od niewolników, przywiezionych przez Brytyjczyków statkami do robót na plantacjach trzciny cukrowej. Trudno się dziwić, że potomkowie ludzi oddzielonych od rodzin i porwanych do przymusowej pracy są wkurwieni na fakt, że głową ich państwa jest potomkini monarchów, którzy ten proceder organizowali.

Barbados pożegnał Elżbietę II i inspiruje inne kraje
Wiadomo, że brytyjski monarcha panuje, ale nie rządzi, jednak sprawa ma charakter prestiżowy. Barbados w zeszłym roku powiedział „dość”, zerwał unię personalną i ogłosił się republiką. Nową prezydent została prawniczka Sandra Mason, wcześniej gubernator generalna z nadania Wielkiej Brytanii. Było to pierwsze zerwanie unii w regionie od lat 70., a teraz okazuje się, że mogło ustanowić nowy precedens.
Aby mu zapobiec, monarchia zareagowała błyskawicznie i postanowiła wybrać ulubieńców ludu brytyjskiego, księcia Cambridge Williama i jego małżonkę Kate, na wyprawę do byłych kolonii celem ocieplenia swojego wizerunku. W lokalnych mediach dominują opinie, że wizyta ma na celu przekonanie władz Belize, Jamajki i Bahamów, by nie szły drogą Barbadosu, ponieważ królowa Elżbieta II była przerażona utratą władztwa nad tropikalną wyspą.
Wygląda jednak na to, że nie wszyscy karaibscy poddani dali się nabrać na czarujące uśmiechy łysiejącego księcia i jego żony. W Belize doszło do protestów, a royalsi musieli odwołać wizytę na pewnej plantacji kakao po tym, jak lokalni rodzimi mieszkańcy nie pozwolili na użycie lokalnego boiska piłkarskiego jako lądowiska dla helikopteru. Protestujący dali im wyraźnie do zrozumienia, że ich u siebie nie chcą.
Jamajka rezygnuje z monarchii. Smutny William wie, że nią nie porządzi
Jeszcze większego fucka pokazała brytyjskiej rodzinie królewskiej Jamajka. Tam cały kraj buzuje od protestów, lider opozycji Mark Golding wzywał do natychmiastowej detronizacji Elżbiety II, w czym wspierają go politycy wszystkich opcji, prawnicy czy ludzie kultury. Oprócz postulatów zerwania unii pojawiają się też głosy o reparacjach z tytułu szkód wynikających z wielowiekowego zniewolenia czarnej ludności i wypompowywania dochodów z plantacji poza wyspę.
Jamajka ma też za złe Wielkiej Brytanii tzw. skandal Windrush. W 2018 r. okazało się, że Londyn planuje wysiedlić Jamajczyków przybyłych na wyspy w latach 1948-1973, którzy w świetle dzisiejszego prawa byli nielegalnymi imigrantami. Chodziło o prawie pół miliona osób (1/3 do 1/4 ówczesnej ludności Jamajki), które przyjechały do metropolii szukać lepszego losu, a przy okazji odbudowywać kraj i społeczeństwo po II wojnie światowej.
Na oficjalnym spotkaniu z księciem Williamem premier Jamajki Andrew Holness nie gryzł się w język. Powiedział wprost, że była kolonia i metropolia mają wspólne, nierozwiązane problemy, Jamajka chce zacząć realizować swoje prawdziwe ambicje jako kraj niepodległy, i nadszedł czas na pójście dalej (ang. „move on”). W grudniu ten polityk mówił zaś wprost o tym, że Jamajka powinna zostać republiką.

Mimo że ta deklaracja nie powtórzyła się wprost na spotkaniu, intencje jamajskiego rządu są dla wszystkich stron jasne. Popatrzcie tylko na twarz księcia Williama – jego mina jest bardziej niż kwaśna. Wygłosił on oczywiście parę banalnych słów o tym, że niewolnictwo nigdy nie powinno się wydarzyć, ale nie odniósł się w żaden sposób do republikańskich ambicji Jamajki ani też do kwestii reparacji.
Czytaj także:
- Pomnik prezydenta Roosevelta usunięty. Był rasistowski
- Francuzi oddają byłym koloniom zagrabione dzieła sztuki
Emily Zobel Marshall, antropolożka zajmująca się kulturą karaibską, powiedziała dla The Guardian, że korona brytyjska żyje nadal w przekonaniu wyższości, nostalgią za czasami, kiedy to oni rządzili, a protesty przeciwko nim napawają członków rodziny królewskiej niepokojem. Według badaczki jedynym sposobem na utrzymanie własnej popularności byłoby podjęcie dialogu o tym, co byłoby najlepsze dla krajów karaibskich – a nie zajmowanie się tylko końcem własnego nosa.
