wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaTechnologieWkurzyłeś mnie? Naślę policję. Zjawisko swattingu

Wkurzyłeś mnie? Naślę policję. Zjawisko swattingu

Swatting to rodzaj przestępstwa, które upowszechniło się głównie za sprawą streamowania gier. Na dom nieświadomych osób nasyłane są służby specjalne pod pretekstem ciężkiego przestępstwa. Skutki tego działania mogą okazać się tragiczne.

fot. Wikimedia

Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy siedzicie sobie w domu, ciśniecie w „Counter Strike”, a wyjątkowo agresywny gracz grozi Wam, ponieważ zafundowaliście mu celny strzał w głowę. Takich osób przecież nie brakuje i tak naprawdę nie ma znaczenia, z jakiego kraju one pochodzą. Załóżmy jednak, że jest to osoba z Polski, która otwarcie mówi Wam, że „Was dojedzie”. Brzmi to absurdalnie i śmiesznie, więc dla zgrywy przesyłacie takiemu graczowi swój adres, zachęcając go, aby przyjechał, skoro złożył na tyle poważną deklarację. Za jakiś czas słyszycie odgłos dzwonka. Otwieracie drzwi, a za nimi czają się uzbrojeni kryminalni. Jak się okazuje, otrzymali oni wiadomość, że zamordowaliście swoją matkę, na skutek czego trafiacie na dołek, odbywacie długie przesłuchania, przeżywacie niewyobrażalny stres i oczywiście tracicie cenny czas.

Swatting. Nowa praktyka nękania

W Polsce o takich zjawiskach póki co mało się słyszy, lecz w Stanach Zjednoczonych praktyki tego rodzaju stają się coraz popularniejsze. Tak zwany swatting stanowi przestępczy czyn nękania, który polega na oszukiwaniu służb ratunkowych, aby wysłać funkcjonariuszy pod adres konkretnej osoby. Przestępca zazwyczaj zgłasza poważne niebezpieczeństwo takie jak podłożenie bomby, zabójstwo czy wzięcie zakładników przez terrorystów. Oczywiście w rzeczywistości takie zdarzenie nie ma miejsca, jednak służby muszą podjąć interwencję. Niekiedy swatter ostrzega dyspozytora, że przynajmniej jedna z osób przebywających pod danym adresem jest uzbrojona.

Jak łatwo się domyślić, swatting zawdzięcza swoją nazwę wyspecjalizowanemu rodzajowi jednostki policyjnej SWAT. Wynika to z faktu, iż właśnie ta jednostka podejmuje działania w sprawach stwarzających wysokie ryzyko. Niektórzy komentatorzy uważają, że analizowane przestępstwo powinno zostać wprost przyrównane do aktu terroryzmu. Uznają tak ze względu na wykorzystanie swattingu do zastraszania przy stwarzaniu ryzyka obrażeń lub śmierci. Zresztą, do sytuacji, w których niewinna osoba na skutek takich działań straciła życie, już tak naprawdę niestety doszło.

Najczęściej swatting wykorzystywany jest wobec streamerów, którzy transmitują swoją rozgrywkę na żywo. Ma być to żart, na skutek którego widzowie będą mogli w czasie rzeczywistym zobaczyć efekty takiej praktyki. Niekiedy streamer z duszą na ramieniu przerywa rozgrywkę na skutek interwencji policji, nierzadko znajdując się na jej celowniku. Podobnie sytuacja wygląda z celebrytami czy miejscami publicznymi, pod którymi przykładowo stoi jakiś dziennikarz danej stacji.

Kilka tragicznych wydarzeń

Swatting zebrał już swoje żniwo. Nie zdołam opisać tu wszystkich przypadków, dlatego skupię się wyłącznie na dwóch najgłośniejszych. Pierwszy incydent miał miejsce 15 stycznia 2015 r. w Sentinel w hrabstwie Washita w stanie Oklahoma. Z dyspozytorami skontaktowała się osoba, która przedstawiła się jako Dallas Horton i która powiedziała, że podłożyła bombę w miejscowym przedszkolu. Oficerowie oczywiście potraktowali to zgłoszenie poważnie i wtargnęli do rezydencji Hortona. Wywiązała się strzelanina, ponieważ gospodarz był święcie przekonany, że właśnie zaatakowali go włamywacze. Szef policji został kilkukrotnie postrzelony. Na szczęście posiadał kamizelkę kuloodporną. Później dopiero zdołano ustalić, że rozmowy nie pochodziły z miejsca zamieszkania Dallasa Hortona. Sprawcą okazał się James Edward Holly, którego Horton czymś nadzwyczajnie zdenerwował, nie podano jednak do informacji publicznej dokładniejszego powodu.

James Edward Holly – sprawca swattingu z 2015 roku / fot. Oklahoma’s News

28 grudnia 2017 roku policjant z Wichita zastrzelił Andrew Fincha w jego mieszkaniu w Kansas. Finch stanowił niewinną i niezamierzoną ofiarę swattingu. Podczas rozgrywki w „Call of Duty: WWII” dwóch graczy z tej samej drużyny, Casey Viner i Shane Gaskill, zaczęło się kłócić o zakład wart 1.50 dolarów. Viner zagroził, że dokona swattingu na dom Gaskilla, na co jego adwersarz podał mu fałszywy adres, który rzekomo miał należeć do niego. Casey Viner nie zamierzał osobiście zemścić się na graczu, dlatego zwrócił się o pomoc do poszukiwanego seryjnego swattera Tylera Barrissa, na co ten przystał. Policja zatem pojechała pod dom zupełnie nieświadomej niczego rodziny, a jeden z funkcjonariuszy zastrzelił wychodzącego Andrew Fincha, podejrzewając, że ten zamierza zrobić coś złego. Ta tragedia posiada jeszcze większy wymiar, ponieważ na skutek tychże zdarzeń jedna z młodych członkiń rodziny – nie mogąc poradzić sobie z urazem psychicznym – popełniła samobójstwo razem ze swoim partnerem. Choć obu sprawców skazano, to wobec policjanta nie wyciągnięto żadnych konsekwencji. Barriss uważał ponadto, że przecież nie jest odpowiedzialny za całe zdarzenie, ponieważ to nie on pociągnął za spust.

Przykłady z Polski. Policja u Eli Gawin

Na gruncie polskim może i zjawisko to nie upowszechniło się aż tak bardzo jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, lecz błędem byłoby stwierdzenie, że w o ogóle nie dochodziło w naszym kraju do takich incydentów. Przede wszystkim w czasach szkolnych – zapewne na wpół serio, a na wpół na zasadzie miejskich legend – słyszałem kilka historii o uczniach, którzy chcieli odwołać klasówkę i w tym celu zadzwonili na komisariat, aby zgłosić rzekomo podłożoną bombę.

Na polskich transmisjach online także dzieją się podobne rzeczy. W jednym z artykułów opisywałem sprawę Eli Gawin, krakowskiej youtuberki, której odebrano córkę. Nie zamierzam bronić tej kobiety, ponieważ uważam, że ma ona spore problemy psychiczne, żyje urojeniami, a przy tym nagminnie uprawia mitomanię i pogrąża się w alkoholizmie. Jednakże z całym brakiem szacunku, jaki mam do tej osoby, nie mogę ocenić, aby to, co obecnie wyczyniają jej widzowie, było w porządku. A ich działania zaliczają się jak najbardziej do swattingu.

Regularnie nasyłają oni na youtuberkę policję, a ta w efekcie zabiera ją na komendę lub nawet do aresztu. W kilku przypadkach takie działanie było uzasadnione, ponieważ Gawin otwarcie przyznała, że nie chce już żyć. I tutaj nie mam się do czego przyczepić – można uznać, że kogoś zaniepokoił jej stan i myśli samobójcze. Jednak gadanie głupot, przeklinanie i upijanie się alkoholem we własnym domu raczej nie stanowią praktyk, w sprawie których funkcjonariusze powinni interweniować. Polskie służby i tak nie działają zbyt dobrze, a to dodatkowo obciąża nasz (obywateli) budżet. Warto zastanowić się, czy nie lepiej dać Eli Gawin – za przeproszeniem – popajacować przed kamerką niż narażać osoby, które potencjalnie będą potrzebować pomocy. Oczywiście analizowana postać jak i inni patostreamerzy jak najbardziej również ponoszą tu winę. Nie ukrywają oni przecież swoich adresów, a miejsca takie jak Szkolna 17, Urzędnicza 2 czy Ceglarska 25 są wręcz uniwersami powszechnie znanymi przez internautów.

Zresztą, żartownisie nie ograniczają się wyłącznie do wzywania policji. Niekiedy zamawiają streamerom jedzenie, lecz nie uiszczają za nie zapłaty. A wtedy największym pokrzywdzonym jest kierowca z Glovo, który nie dość, ze tyra za grosze, to jeszcze może ponieść konsekwencje finansowe takich działań.

Narzędzia przeciw swattingowi

Jak zostało zaznaczone, w Stanach Zjednoczonych omawiana praktyka urosła do rangi dość powszechnego problemu. Z tego też powodu Departament Policji w Seattle przyjął trzytorowe podejście do zwalczania tego przestępstwa. Pierwszym krokiem miało być takie przeszkolenie dyspozytorów, aby mogli oni przewidzieć, że dane wezwanie nosi znamiona swattingu. Drugi punkt to upewnienie się, że funkcjonariusze reagujący są świadomi możliwości wystąpienia sytuacji mistyfikacji. Ostatni etap stanowiło natomiast utworzenie specjalnego rejestru dla osób, które obawiają się, że mogą stać się ofiarami swattingu, na przykład dziennikarzy, celebrytów lub streamerów.

Nie wiem, na ile podejście to zostało rozwinięte przez ten okres, ale w niektórych przypadkach wydaje się ono dość ryzykowne. Niekiedy trudno ocenić, czy osoba prosząca o pomoc nie robi sobie żartów. A wówczas taki dyspozytor ponosi duże ryzyko, od którego zależy jego praca. Bo co w przypadku, gdy uzna za dowcip realne zagrożenie?

Czytaj także:

Sebastian Jadowski-Szreder
Sebastian Jadowski-Szrederhttps://www.jadowskiszreder.pl/
Youtuber i pisarz, twórca zbioru opowiadań "Incydenty Antoniego Zapałki", hobbystycznie zbieracz filmów i pasjonat horrorów, a także starych gier. Główną sferą jego zainteresowań jest popkultura z wyraźnym zaakcentowaniem elementów retro.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze