Pod koniec stycznia tego roku rząd ogłosił program darmowych laptopów dla uczniów czwartych klas podstawowych. Na realizację celu przeznaczono 760 milionów złotych, a darmowe laptopy ma otrzymać łącznie 370 tysięcy uczniów, poczynając od zbliżającego się roku szkolnego. Inicjatywa, choć wydaje się pozbawiona wad, w rzeczywistości posiada ich całkiem wiele. Głównie ze względu na sposób realizacji i dziurawe przepisy.
Prawo, które przypomina nieco ser szwajcarski, to już standard u naszej aktualnej władzy. Niby już nikogo ten fakt nie dziwi, a jednak potrafi on w dalszym ciągu zasmucić, bo – rzecz jasna – wszystko to odbywa się za publiczne pieniądze. Przedstawię Wam zatem kilka absurdów z „darmowymi” laptopami w roli głównej.
Absurd nr 1: kontrolowanie laptopów z powodu… nie wiadomo czego
Zapis w umowie na komputer dla ucznia jest dość niejasny. Rząd chce bowiem mieć możliwość kontroli laptopów. Okazuje się, że przez pięć lat nie będzie można tych sprzętów sprzedać, ale trzeba liczyć się z tym, że mogą one zostać skontrolowane. Nie wiadomo oczywiście, czy do takich sytuacji w ogóle dojdzie, jednakże przepisy jak najbardziej przewidują taką możliwość.
Dużo kontrowersji pojawiło się również pod względem własności urządzenia. Jak zauważył serwis Prawo.pl, w umowie, którą podpisuje opiekun, znajduje się zapis o obowiązku “okazania w siedzibie szkoły, do której uczęszcza uczeń klasy objętej wsparciem przedmiotu umowy, jeżeli zaistnieje taka potrzeba”. Nie jest jasne, co stanowi powód wymyślenia takiego rozwiązania.
Adwokat Wojciech Wróbel twierdzi, że rodzica nie da się zmusić do okazania laptopa w celu kontroli. Ekspert dodaje również, iż ustawa przewiduje sankcje tylko za przyjęcie drugiego laptopa w innej szkole lub klasie. Jego zdaniem takie czynności jak “zakaz zrywania naklejek, okazywanie komputera, uczestnictwo w monitoringu” są całkowicie nieważne.
Dodatkowo dr hab. Marcin Dziurda z Katedry Postępowania Cywilnego Uniwersytetu Warszawskiego zaznacza, że nie wiadomo, jakie konsekwencje miałaby odmowa okazania komputera, ponieważ raczej nie byłoby to jego odebranie. Taka opcja nie wchodzi w grę, nawet jeśli potraktujemy analizowany dokument jako umowę darowizny (w rzeczywistości umowa ta w ogóle nie została określona).
Absurd nr 2: Grawerunek orła
Na każdym takim „podarowanym” przez rząd laptopie ma znajdować się grawerunek orła. Wedle zapewnień pomysłodawców, rozwiązanie to ma utrudnić odsprzedanie tak pozyskanego sprzętu. I w tym miejscu robi się z tego tragikomedia.
Bo w sumie dlaczego orzeł, który znajduje się w godle naszego kraju, ma odstraszać? Czy jego posiadanie na laptopie ma wywoływać w posiadaczu żenadę, a u potencjalnego złodzieja śmieszność? Czy orzeł ma zawstydzać?
Trudno nie odnieść wrażenia, że umieszczenie orła na laptopie stanowi nachalną patriotyczną propagandę. Dodajmy do tego fakt, że laptopy stanowią sprzęt, który potrafi bardzo szybko się zestarzeć. W związku z tym za kilka lat taka pomoc dla ucznia (na której oczywiście przy okazji czwartoklasista popyka sobie w Overwatcha) może być już przestarzała. Po zastąpieniu jej czymś nowszym, stary sprzęt będzie można sprzedać. Czy jednak na pewno? Ciężko ocenić, czy pracownik lombardu uzna wygrawerowanego orzełka za coś podbijającego wartość lub wręcz przeciwnie.
Absurd nr 3: dla ucznia laptop, dla nauczyciela bon
„Laptop dla ucznia” to tylko jeden z tego typu programów. Oprócz niego postawiono także na „Laptop dla nauczyciela”. Ten drugi będzie działał według innych zasad. Nauczyciele będą mogli otrzymać bony o wartości 2,5 tys. zł na zakup dowolnego sprzętu, z możliwością wyboru droższego urządzenia. Jeśli jednak cena sprzętu będzie wykraczać poza wartość bonu, taki nauczyciel zostanie zobligowany do wyłożenia reszty kwoty z własnej kieszeni. Nie twierdzę, że za 2,5 tys. zł nie można kupić komputera, zastanówcie się jednak, czy będzie on solidny, jeśli zdecydujemy się nie dopłacać więcej.
Prawo do otrzymania wsparcia przysługuje nauczycielom, wychowawcom i innym pracownikom pedagogicznym pozostającym w stosunku pracy na dzień 30 września 2023 r. w publicznych i niepublicznych szkołach podstawowych i ponadpodstawowych oraz w publicznych szkołach artystycznych, jak również niepublicznych szkołach artystycznych posiadających uprawnienia publicznej szkoły artystycznej.
Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego pomiędzy laptopem dla ucznia a laptopem dla nauczyciela istnieje tak rozbieżność? Dlaczego uznano, że te oba programy nie będą do siebie podobne i nie będą realizowane na możliwie jak najbardziej podobnych zasadach?
Niestety, Ministerstwo Cyfryzacji nie opublikowało jeszcze harmonogramu, który określałby grupy nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych uprawnionych do otrzymania wsparcia. Wiadomo natomiast, że resort cyfryzacji będzie brał pod uwagę typ szkoły, wykładany przedmiot, charakter zadań oraz sytuację społeczno-gospodarczą i stan finansów publicznych.
Janusz Cieszyński nie chciał ujawnić wspomnianego harmonogramu, lecz poinformował, że zacznie się od nauczycieli pracujących z uczniami klas 4-8, zaś pozostałe grupy otrzymają sprzęt w najbliższym roku szkolnym. Dotyczy to zarówno szkół publicznych jak i niepublicznych. Niestety, minister nie odpowiedział na pytanie dotyczące nauczycieli, którzy 2,5 roku temu otrzymali dotację 500 zł na zakup sprzętu do prowadzenia zdalnych lekcji.