Na wstępie dla porządku napiszmy, że nie mamy wątpliwości w jaką grę gra PiS. Reparacje to temat zastępczy, który ma przykryć wszystkie niepowodzenia partii rozciągające się od programu Mieszkanie Plus, aż po reformę wymiaru sprawiedliwości zakończoną operetkowym sporem o Izbę Dyscyplinarną, który blokuje wypłatę pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Rząd – poniekąd pogodziwszy się, że pieniędzy którymi zdążył się już nachwalić na billboardach nie otrzyma – postanowił jedną wirtualną kwotę przykryć inną, jeszcze większą. I tak 770 miliardów za epidemię koronawirusa zastąpiło 6220 miliardów od Niemiec za wojnę.
Jednocześnie wiemy, że reparacje za wojnę nam się po prostu należą. Temat jest złożony: ktoś mógłby powiedzieć, że nasz nowy plan Marshalla stanowiły pieniądze, które otrzymaliśmy z Unii po 2004 roku, ktoś inny odpowie, że był to deal z gatunku: „my damy wam kasę, a wy nam emigrantów gotowych do ciężkiej pracy”. Zdaniem autora tego tekstu ściepę na którą zrzucały się wszystkie kraje „starej Unii”, od – nie bójmy się tego słowa – kary, którą muszą zapłacić Niemcy za rozpirzenie kraju i wysłanie do grobów pięciu milionów polskich obywateli należy traktować rozłącznie. Tego gdzie byłaby Polska gdyby nie zadane nam wówczas ciosy, próba biologicznego wyniszczenia narodu i w konsekwencji wojny wchłonięcie do bloku wschodniego nigdy już się nie dowiemy.
USA: Nie ma wolności bez reparacji
A teraz spójrzmy za ocean, do świata o którym przyjęło się mówić, że wszystko jest w nim większe niż w Europie. 77 proc. czarnych Amerykanów twierdzi, że potomkom niewolników należą się odszkodowania, a aż 85 proc. uważa, że niewolnictwo dalej ma wpływ na ich pozycje w społeczeństwie (badania Pew Research Center). Jeszcze kilka lat temu waszyngtońskie elity słysząc o tych liczbach wzruszały ramionami i mówiły, że to nie północ odpowiada za dziedzictwo niewolnictwa, a pokonane w wojnie secesyjnej konfederackie południe, ale dziś koniunktura zaczyna się zmieniać. Nad Potomak trafili politycy, którzy nie mają problemu z mówieniem o reparacjach, a w czerwcu 2019 roku Komisja Sprawiedliwości Izby Reprezentantów rozpoczęła serię przesłuchać w tej sprawie. Mimo tego rząd federalny jest daleki od zajmowania stanowiska. Po pierwsze, problematyczne byłoby to komu wypłacać pieniądze – bardzo wielu czarnych mieszkańców USA trafiło do Ameryki już po zniesieniu niewolnictwa – a po drugie, mogłoby to nasilić napięcia rasowe, skonsolidować elektorat Trumpa i sprawić, że także inne grupy społeczne zaczną mówić o reparacjach (bo dlaczego nie domagać się odszkodowań za deindustrializacje?).
USA: Reparacje wypłacą samorządy
Co innego na poziomie lokalnym. Rada miejska Asheville w Karolinie Północnej powołała w 2020 roku Społeczną Komisję ds. Reparacji. W tym samym roku burmistrz Providence w stanie Rhode Island podpisał rozporządzenie wykonawcze, aby przeprowadzić w mieście „proces opowiadania o prawdzie i reparacjach”; Burlington w stanie Vermont ustanowiło grupę zadaniową ds. reparacji; a Wilmington w Karolinie Północnej rozważało podjęcie podobnych działań. Kalifornia uruchomiła swoją grupę zadaniową ds. reparacji w 2021 roku, podczas gdy osobno grupa burmistrzów Mayors Organized for Reparations and Equity, zobowiązała się do wypłacenia reparacji małym grupom czarnych mieszkańców w swoich miastach. Wyborcy z Greenbelt w stanie Maryland zatwierdzili komisję do zbadania kwestii reparacji, podobnie jak wyborcy z Detroit i zgromadzenie stanowe Nowego Jorku.
Mało? W Evanston, w stanie Illinois, 16 czarnych rodzin zostało wybranych losowo z puli wnioskodawców, aby otrzymać do 25 000 dolarów w nieopodatkowanych grantach, które mogą być wykorzystane na opłacenie czynszu, spłatę kredytu hipotecznego lub remont, a w Tulsie sędzia orzekł, że potomkowie trzech osób, które przeżyły pogrom rasowy w 1921 roku, mogą kontynuować swoją sprawę sądową o odszkodowania.
Polska: Zgłośmy się po reparacje do landów
Wygląda więc na to, że zanim rząd zdecyduje się na jakiekolwiek trwałe rozwiązanie obejmujące wszystkie 50 stanów, to samorządy będą wypłacać bony, granty czy po prostu gotówkę kojąc tym samym nastroje i pozwalając wierzyć milionom czarnych Amerykanów, że pewnego dnia nadejdzie sprawiedliwość dla wszystkich. To niezły trop dla Polski. Gdyby politykom nad Wisłą naprawdę zależało na otrzymaniu odszkodowań mogliby zwracać się o nie do poszczególnych landów.
Amerykański przypadek pokazuje też, że istnieją sprawy, który nigdy nie ulegają przedawnieniu. Dość powiedzieć, że sprawę reparacji miano załatwić już za prezydentury Abrahama Lincolna dając czarnym z południa po 40 akrów ziemi i jednego muła. Po zamordowaniu prezydenta jego następca wycofał się z tego pomysłu, a sprawa odbija się czkawką w USA do dziś.
Zobacz też: