sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaEkologiaŚlad węglowy na twojej koszulce. Prawdziwy koszt tanich ubrań

Ślad węglowy na twojej koszulce. Prawdziwy koszt tanich ubrań

Świat jest podzielony. Z jednej strony denialiści klimatyczni poddają w wątpliwość wpływ człowieka na zmiany klimatu, z drugiej przedstawiciele kolejnych gałęzi gospodarki deklarują ograniczenie emisji CO2. Tyle że to deklaracje o kilkanaście lat spóźnione, bo lawina zmian klimatycznych już ruszyła. Winnych takiego stanu rzeczy jest wielu, a wśród nich przemysł odzieżowy. I my sami.

To, że stać nas na tysiąc ciuchów, nie oznacza, że musimy je mieć (fot. flickr.com/depositphotos.com)
  • Emisja gazów cieplarnianych destabilizuje klimat. Pokaźną cegiełkę dokłada do tego branża odzieżowa
  • Szacuje się, że przemysł tekstylny uwalnia do atmosfery 57 razy więcej CO2 niż uchodząca za największego truciciela w Europie elektrownia Bełchatów
  • Producenci ubrań zmienią podejście tylko wtedy, gdy wymogą to na nich konsumenci. Mamy trzy proste rady, co można zrobić, by nie dokładać swojej cegiełki do środowiskowej katastrofy

Jak duży wkład w katastrofę klimatyczną mają producenci ubrań? Przy miliardach ton wytworzonych ciuchów to nie tak łatwe do policzenia. Czy wziąć pod uwagę transport i eksploatację? Czy liczyć także szkody wyrządzone środowisku w związku z pozyskiwaniem bawełny i wiskozy?

Przemysł odzieżowy tuż za podium trucicieli

Według szacunków agencji działających przy ONZ to przemysł tekstylny odpowiada za 10 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych, głównie CO2 i metanu. Gdyby branża odzieżowa była osobnym krajem, zepchnęłaby Rosję z czwartego miejsca na liście największych emitentów tego gazu. 1700 milionów ton dwutlenku węgla to więcej, niż emitują co roku transport lotniczy i morski razem wzięte. Ba, oznacza to, że w mniej niż tydzień fabryki ubrań uwalniają do atmosfery więcej CO2 niż uchodząca za największego truciciela w Europie elektrownia Bełchatów. Skąd biorą się te gigantyczne liczby? 

Nawet jeśli Twoje ubranie powstało z włókien naturalnych (w związku z czym bilans CO2 nie jest tak zły) takich jak bawełna, len, jedwab, wełna, częściowo wiskoza, musiało zostać przewiezione w miejsce przetworzenia, a później do sklepu. Barwienie tkanin odbywa się niemal wyłącznie w gorącej wodzie, a efektem ubocznym opalania kotłów w młynach tekstylnych są właśnie potężne ilości CO2. Jeszcze więcej energii kosztuje wytworzenie włókien sztucznych: poliestru, akrylu czy nylonu.

Inna kwestia to zużycie wody niezbędne do wyprodukowania jednego T-shirta. W 2018 roku oszacowano je na 2700 litrów. To tyle wody, ile przeciętna osoba powinna wypijać przez trzy lata. Do produkcji pary jeansów potrzeba jeszcze więcej, bo aż 8 tys litrów wody. Mało? Każde pranie ubrań z włókien sztucznych uwalnia cząsteczki mikroplastiku, które wraz ze ściekami trafiają do oceanów…

To nie (tylko) Twoja wina

Spokojnie, też jesteśmy wkurzeni na te dane. Przeciętny konsument może mieć wrażenie, że czego by nie zrobił, zabija planetę. I choć życie w nieświadomości jest wygodne, warto zatrzymać się i zastanowić, do czego prowadzą zakupy „dla poprawy samopoczucia” albo wyrzucanie ubrania po kilku użyciach. Choć wśród koncernów odzieżowych pojawiły się jaskółki zwiastujące zmianę podejścia, mamy wątpliwości, czy marki, które potrafią wypuścić 24 kolekcje w ciągu roku, zdecydują się na pójście po rozum do głowy.

Klucz do produkcji lepszych ubrań, wytwarzanych za wyższą stawkę (nie za dniówkę o równowartości 3 dolarów, jak w Bangladeszu), z mniejszym śladem węglowym i kosztem, który ponosi środowisko, znajduje się w ręku konsumenta. To my możemy dokonywać świadomych wyborów przy kasie i symbolicznie kopnąć w tyłek korporacje, które mają w poważaniu troskę o środowisko i godność człowieka.

Co możemy zrobić?

  • KUPUJMY mniej. Zamiast pięciu T-shirtów, bluzek czy par spodni kupmy jedne, choćby miały być droższe. Z ubraniami jest tak samo, jak z innymi produktami – te klasy premium kosztują więcej, ale nie niszczą się tak szybko i wyglądają dużo lepiej (a my w nich). Świetne jakościowo używane rzeczy można kupić przez internet. Potrzebujemy ubrania na specjalną okazję? Nie musimy go kupować, wystarczy wypożyczyć.
  • WYRZUCAJMY mniej. Kosz na śmieci to nie miejsce na ubrania. Ale nic dziwnego, że nie szkoda nam wyrzucić coś, co „już się nam znudziło”, „rozciągnęło się” albo „popruło”, skoro kosztowało 20 złotych. Rzeczy można zacerować, przerobić, sprzedać przez internet, albo – jeśli nie są zniszczone – oddać dla potrzebujących. Te które nie nadają się do noszenia, mogą zostać ponownie wykorzystane w przemyśle tekstylnym, przerobione na dywaniki, albo legowiska dla zwierząt domowych.

Czytaj też:

  • SPRAWDZAJMY, co kupujemy. Naturalne tkaniny jak len, wełna, juta, jedwab czy bawełna są biodegradowalne, a ich produkcja mniej szkodzi środowisku. Kupując ubrania wytworzone w Polsce nie płacimy za paliwo, które kontenerowce transportujące ciuchy z Azji zamieniają w dwutlenek węgla i spaliny. Sprawdzajmy, czy ubrania mają certyfikaty OEKO-TEX i GOTS. Są one przyznawane producentom, którzy spełniają wyśrubowane normy dotyczące poszanowania praw pracowników oraz naturalnego środowiska.

Polecamy:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze