piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPolityka1 maja. Czy da się odzyskać Święto Pracy?

1 maja. Czy da się odzyskać Święto Pracy?

Święto Pracy - o co chodzi? Wbrew temu, co sądzi wiele osób, to nie jest wymysł czasów PRL ani w ogóle polskich komunistów. Tradycja obchodów tego dnia sięga końcówki XIX wieku i brutalnie stłumionego strajku robotniczego w Chicago. Przed 1950 r. w Polsce Święto Pracy celebrowały wszystkie ruchy socjalistyczne. Dopiero lata komunistycznej dyktatury utrwaliły związek pochodów pierwszomajowych z PRL. Dziś lewica próbuje to święto odczarować, ale póki co z mizernym skutkiem. Może potrzebna jest inna formuła?

Gdy ktoś mówi „Święto Pracy”, większość Polaków widzi mniej więcej taki obrazek. Osoby odmawiające udziału w pochodach mogły spotkać szykany ze strony zakładu (Fot. domena publiczna)

Święto Pracy. Haymarket riot i II międzynarodówka

Geneza święta sięga 1886 r., kiedy to do masowych robotniczych wystąpień doszło w Chicago. W czasach, gdy o weekendach, 8-godzinnym dniu pracy czy płatnych urlopach można było sobie pomarzyć, doszło do protestów przeciwko zwolnieniu całej załogi pracującej w firmie McCormick Harvester. Na pokojowej demonstracji na placu Haymarket 1 maja 1886 r. stawiło się kilkadziesiąt tysięcy osób.

Pokojowe manifestacje były kontynuowane aż do 3 maja, gdy doszło do bójek między członkami nowej i starej załogi firmy McCormick. Interweniowała policja, zabijając kilka osób. 4 maja miało dojść do pokojowej demonstracji przeciwko brutalności policji, ale w stronę funkcjonariuszy ktoś rzucił bombę, w efekcie czego znów otworzyli oni ogień do robotników.

Następnie doszło do procesu, w którym siedmiu organizatorów protestów skazano na śmierć. Obecnie część historyków uważa, że bomba została przygotowana w ramach policyjnej prowokacji, dzięki której można było pozbyć się niewygodnych działaczy. Wydarzenia przeszły do historii jako Haymarket Riot (bunt na Haymarket).

W 1889 r. na II Międzynarodówce, czyli zjeździe stowarzyszeń, partii i organizacji socjalistycznych w Paryżu, ogłoszono 1 maja międzynarodowym Świętem Pracy, by upamiętnić początki strajków w Chicago. Wprawdzie na zjeździe byli obecni Włodzimierz Lenin i Lew Trocki, ale także ich przeciwnicy, jak Karl Kautsky czy August Bebel. Już w parę lat później polscy działacze socjalistyczni z Józefem Piłsudskim na czele zaczęli organizować obchody święta, w kontrze nie tylko wobec kapitalistów, ale też rosyjskiego okupanta.

Święto Pracy. Komuniści przejmują socjalistyczne tradycje jako swoje

Do 1918 r. własną tradycją organizowania osobnych pierwszomajowych demonstracji mogły poszczycić się takie organizacje, jak Polska Partia Socjalistyczna, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy czy żydowski Bund. W czasach II RP tradycja nie zamarła, a dopiero wtedy próbowali podpiąć się pod nią płatni agenci ZSRR, udający twór o nazwie „Komunistycznej Partii Polski”. Dodajmy, że szczególnie w latach 30. pochody pierwszomajowe były pacyfikowane przez policję i atakowane przez endeckie bojówki.

Po 1945 r. Święto Pracy zostało przechwycone przez komunistów w ramach niszczenia tradycji niepodległościowej PPS. Partia została najpierw odtworzona z moskiewskimi agentami Edwardem Osóbką i Józefem Cyrankiewiczem na czele, a następnie scalona z Polską Partią Robotniczą – innym kremlowskim wytworem – w nieszczęsną PZPR.

W 1950 r. dzień 1 maja stał się świętem państwowym i rozpoczęto wymyślanie go na nowo w formie bombastycznych obchodów, zazwyczaj z obowiązkowym udziałem dla uczniów czy pracowników. Dla nowej władzy wygodne było też, że ta data była blisko 3 maja, czyli rocznicy uchwalenia Konstytucji w 1791 r., celebrowanej w formie święta państwowego w latach 1919-1939, i jedno święto po prostu wymieniono na drugie.

Komunistyczny, pierwszomajowy rytuał przetrwał ponad 40 lat. W całej Polsce jego schemat wyglądał mniej więcej tak samo. Otwierał go przedstawiciel partii, który wygłaszał przemówienie o znaczeniu święta, poruszając jednocześnie bieżące wątki. Następnie ruszał pochód, stanowiący masową manifestację. Na jego czele znajdowały się poczty sztandarowe PZPR, słuchacze szkół partyjnych, a także pozostali w kraju weterani przedwojennego ruchu robotniczego. Obok polskich flag powiewały czerwone sztandary, a także odpowiednio przygotowane transparenty i plakaty z Marksem czy Leninem.

Polacy znienawidzili wszystkie formy zbiorowej aktywności narzucane im przez rząd PRL, w tym pochody pierwszomajowe. (Fot. Wikimedia)

Święto Pracy. Piwo i kiełbasa z grilla zamiast pochodu

45 lat komunistycznej dyktatury nie mogło nie obrzydzić Polakom święta 1 maja. Podobnie złą renomę otrzymał sam termin „socjalizm”, czy zwracanie się do siebie per „towarzyszu”, tak popularne w partiach socjalistycznych przed wojną. Mimo prób odtworzenia ruchu, po 1989 r. już nigdy żadna partia, która otwarcie odwoływała się do tradycji socjalizmu, nie osiągnęła sukcesu wyborczego. Byli działacze PZPR zgrupowani najpierw w SdRP, a potem SLD, przeszli na pozycje raczej wolnorynkowe.

A mimo tego, żaden z rządów po 1989 r. nie zdecydował się na likwidację święta państwowego w dniu 1 maja. Nawet po 2015 r., na fali fanatycznej momentami dekomunizacji nazw ulic i skwerów, nikt specjalnie nie postulował, by zamiast Święta Pracy jako dzień wolny ustanowić np. Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Można łatwo wskazać co najmniej dwa powody tego stanu rzeczy. Pierwszy jest całkowicie pragmatyczny – pojawił się nowy zwyczaj obchodów długiego, majówkowego weekendu, stanowiącego w istocie rzeczy pewne preludium wakacji. Wykonywane podczas nich apolityczne rytuały związane z grillowaniem i imprezami w plenerze faktycznie zastąpiły cokolwiek, co było jeszcze związane ze Świętem Pracy.

Po drugie zaś, tego samego dnia w 2004 r. Polska stała się członkiem Unii Europejskiej, a ugrupowania liberalne starały się 1 maja organizować rocznicę właśnie tego wydarzenia. Sam Leszek Miller powiedział, że ten dzień kojarzy mu się właśnie z akcesem Polski do UE. To jednak także nie wypaliło jako coś, co zainteresowałoby polskie masy. Alternatywna wobec SLD rozdrobniona lewica też nie zdołała nigdy zainteresować obchodami Święta Pracy w klasycznej wersji kogokolwiek spoza własnego wąskiego kręgu fanów.

Tak zaś święto widzą liberalni fajnopolacy. Spróbuj im coś powiedzieć o prawach pracowniczych.

Święto Pracy. Lewicowe obchody od 1989 r. nikogo nie obchodzą

Lewica i partia Razem organizują jutro demonstrację, podczas której upomną się o godne płace, stabilne zatrudnienie i równe szanse, o które walczą na co dzień działacze związkowi. Przykładem może tu świecić udany strajk w fabryce autobusów Solaris, gdzie związkowcy wywalczyli swoje podwyżki.

To prawda, jak piszą działacze, że w mBanku, Amazonie, na uniwersytetach, w szkołach, fabrykach i korporacjach, pracownika traktuje się źle. Lewica od dawna nie potrafi jednak mówić o tym językiem, który trafiałby masowo do ludzi tak, jak w 2015 r. zrobiła to pisowska narracja o dobrej zmianie i powstawaniu z kolan.

Czy próba reanimacji 1 maja ma sens? Nie widzę tego. Jakub Majmurek pisze na łamach „Krytyki Politycznej”, że lewica nie może odpuścić sobie tej daty, ale czy na pewno? Narodowcy i faszyści nie wbili się do mainstreamu dlatego, że rozdmuchali Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych albo rocznicę powstania swoich organizacji, tylko poprzez przejęcie obchodów święta 11 listopada.

Jeszcze w 2007 czy 2008 r. do Warszawy zjeżdżały się naprawdę niewielkie grupy młodych polskich faszystów, którzy jawnie demonstrowali razem z członkami organizacji typu Combat Adolf Hitler (albo Combat 18). W 2018 r., kiedy miał paść rekord frekwencji, narodowcy od dawna zasiadali w sejmie, a na ich marszu stawiło się za to ok. 250 tysięcy osób, z czego większość nie była ich wyborcami. Skoro oni mogli, to czemu Zandberg z Czarzastym nie mogą?

Kiedy oni się zorientują, że poza nimi samymi nikogo nie obchodzi „czytanie Kapitału”?

Święto pracy. Lewica potrzebuje nowej formuły

Myślę, że Lewica zamiast reaktywować po raz milionowy tradycje pierwszomajowe, które w umysłach Polaków są scalone z PRLem tak samo jak szary kolor bloków i słowa „socjalizm” czy „towarzysz”, powinna dokonać heglowskiej syntezy tych zwyczajów z czymś nowym. Narodowcy w genialny sposób sprzęgli tradycje nacjonalistyczne z tym, że patriotyzm przez lata 00. w rozumieniu elit zaczął stawać się passe.

Czytaj także:

Okazuje się, że bywalcom Marszu Niepodległości zazwyczaj nie przeszkadza palenie flag UE ani nacjonalistyczne hasła, gdy mogą sami kawałek dalej okazywać na własny sposób dumę z bycia Polakiem. Jeśli Lewica odkryje, czego potrzeba Polakom, by nie przeszkadzały im opowiadane obok hasła o związkach zawodowych i ludziach pracy, to wygra wybory. Namawianie ich do celebrowania Święta Pracy w starym stylu to raczej ślepa uliczka.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

2 KOMENTARZE

Skomentuj Bartłomiej Król Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze