środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaSzkołaWszystkie absurdy nowego programu historii. Część 2: XX i XXI wiek

Wszystkie absurdy nowego programu historii. Część 2: XX i XXI wiek

Skoro przeczytaliście już część pierwszą tekstu, w którym wypunktowaliśmy absurdy dotyczące nauczania historii od starożytności po XX wiek to zapnijcie pasy. Historia i teraźniejszość, to czysta pisowska propaganda.

Sugerowana przez nas okładka nowego podręcznika do historii

Pierwszą część tekstu znajdziesz tutaj.

Żołnierze wyklęci miejsce w nowym programie mieli zaklepane od dawna (pojawiają się w składzie: Witold Pilecki, Danuta Sędzikówna, Łukasz Ciepliński). W porównaniu z nimi bardzo dużo przestrzeni dostał Stefan Wyszyński. Jego nazwisko pojawia się równie często co nazwisko Karola Wojtyły. Młodzież będzie uczyć się nie tylko o jego internowaniu, czy działalności politycznej, ale także o programie duszpasterskim.

Rewolucja roku 1968 kojarzy się autorom programu wyłącznie z seksem. Jej intelektualnych inspiracji doszukują się w „neomarksizmie” i „nowej lewicy”. Nie ma tu więc miejsca dla festiwalu Woodstock, buntu paryskich studentów, Daniela Cohn- Bendita, RAF, Milosa Formana, Romana Polańskiego czy Jerzego Grotowskiego. Cały ten intelektualny ferment sprowadzony jest do „rewolucji seksualnej”. Uczeń powinien także potrafić wskazać różnicę między ekologią a ekologizmem. Mówiąc wprost: zbieranie śmieci na Światowy Dzień Ziemi jest dobre, a wyświetlanie twarzy Morawieckiego na kominie elektrowni Bełchatów złe.

Rozdział „kościoła od państwa” to według programu rodzaj „polityki komunistycznej”. Tu musimy powiedzieć, że dochodzi do jawnego kłamstwa. Rozdział polityki od państwa to praktyka, która zyskała na popularności w dobie reformacji. Świeckie państwo miało być odpowiedzią na zasadę „cuius regio, eius religio”, która zakładała, że to władca narzuca poddanym wyznanie. Taka polityka była krzywdząca dla wielu protestantów, którym przyszło żyć pod rządami katolickiego władcy.

Dekomunizacja albo śmierć

Uczeń powinien móc wyjaśnić pojęcia „dekomunizacji” i „lustracji” w kontekście prób wychodzenia z postkomunizmu i potrafić je porównać z historią Niemiec i Czechosłowacji. Opiniowy charakter powyższego zdania widać już w użyciu terminu „postkomunizm”. Jak można się domyślać z kolejnych akapitów tekstu, chodzi o lata 1989-1997, a więc od wyborów kontraktowych po zwycięstwo wyborcze AWS. Do władzy dochodziło wówczas wiele ugrupowań, ale w tym wypadku podstawa programowa – zazwyczaj bardzo hojnie żonglująca kolejnymi nazwiskami – milczy.

Postkomunizm to po prostu czas, w którym bracia Kaczyńscy nie byli u władzy. Szkoła ma przedstawić młodzieży „przyczyny i konsekwencje” rządów poskomunistów (program mówi wprost, że były one „barierą w rozwoju”). Bardzo jestem ciekaw, czy w takim razie przez sito cenzury przejdzie informacja, że SLD dwukrotnie zdobywało władzę w demokratycznych wyborach.

Po 1989 roku do władzy w Polsce doszli postkomuniści

Program wspomina także o rządzie Olszewskiego i rządach AWS-u. Uczeń powinien scharakteryzować ich reformy (wow, kto to potrafi?) i zapoznać się z historią utworzenia Najwyższej Izby Kontroli (czyli znowu coś miłego o Kaczyńskim).

Gdy to już nastąpi młodzież przeczyta o wizji budowy Trzeciej Niepodległości przedstawionej przez Jana Pawła II. Postanowiliśmy sprawdzić, co w ogóle znaczy ten termin, ale Internet o nim głucho milczy. Patrząc na zamieszczoną przez twórców programu datę – rok 1991 – przypuszczamy, że chodzi o tyrady papieża pod adresem osób wykonujących aborcję. Wówczas Jan Paweł II mówił, że „legalne nie znaczy moralnie słuszne” oraz „demokracja bez wartości zamienia się w totalitaryzm”.

Kaczyński – człowiek ze złota

W zasadzie każdą kolejną stronę programu „historii i teraźniejszości” moglibyśmy zastąpić dowolnymi kartkami wyrwanymi z DoRzeczy czy Wsieci. Czytamy, że młodzież powinna się uczyć o „ekspansji ideologii „politycznej poprawności” wielokulturowości, nowej definicji praw człowieka, rodziny, małżeństwa i płci; potrafić umieścić te zmiany na tle kulturowego dziedzictwa Zachodu ujętego w myśli grecko-rzymskiej i chrześcijańskiej;”  – To już nawet nie są opinie, to jawna propaganda. Ostatnie zdanie o myśli grecko-rzymskiej i chrześcijańskiej pokazuje do jakiej manipulacji chce się posunąć trwale zrośnięte z kościołem państwo. Myśl biskupa Jędraszewskiego, jest dla ministra Czarnka rozkazem.

Dalej nie jest lepiej.  Uczeń ma „wskazać różnice między tolerowaniem a afirmowaniem zjawisk kulturowych i społecznych”. Jak przypuszczamy, trwający wieki europejski spór między tolerancją pozytywną i negatywną, zostanie tu sprowadzony do tego, że powstrzymanie się od przemocy jest już tolerancją.

Na koniec trzy wisienki (na bogato) na torcie. Uczeń powinien potrafić „opisać nowe formy ograniczenia wolności słowa w epoce cyfrowej”. Prawdopodobnie chodzi o to, że nie można ludzi wyzywać od „czarnuchów” i „parchów” na Facebooku.

Młodzież zapozna się także ze zmianami w Unii Europejskiej, które nastąpiły po wstąpieniu Polski w jej szeregi. Wymieniono tu m.in. zjawiska kryzysowe związane z imigracją (chyba nie chodzi o polski exodus do Londynu i Dublina), niestabilność finansową strefy euro (złotówka, jak wiadomo, jest królową stabilności) oraz kontrowersje ideologiczne na forum instytucji unijnych. To ostatnie może znaczyć wszystko, ale przypuszczamy, że PiS opisze tu ze swojej perspektywy spór o praworządność prowadzony z TSUE.

Na koniec program podkreśla, że „katastrofa Smoleńska to największa tragedia w powojennej historii Polski”. Moglibyśmy zasugerować, że to miano powinno przypaść poznańskiemu czerwcowi, wydarzeniom marcowym lub mającej właśnie miejsce epidemii koronawirusa, która zabiera nam nadprogramowo kilkadziesiąt tysięcy ludzi rocznie, ale nam się nie chce. Z ludźmi pokroju Czarnka nie sposób dyskutować. To nie są żadni mili konserwatyści, z którymi można się spierać na uniwersytecie. To potworni ideologowie, którzy chcą narzucić młodzieży swój, bardzo jasno sprecyzowany punkt widzenia na wszystko. Ludzie, którzy nie rozróżniają faktu od opinii.

Czasy gdy dało się pogadać z każdym

Chodziłem do szkoły w III RP. To też była edukacja w jakimś stopniu ideologiczna mocno prokościelna i martyrologiczna. Nigdy jednak nie zbliżyła się do tego, co zamierza dziś zrobić Przemysław Czarnek. Całe szczęście, że program pisał dyletant, nie rozumiejący ile wiedzy jest w stanie przyswoić przeciętny siedemnastolatek. Jest duża szansa na to, że uczeń przed maturą z polskiego czy matematyki, po prostu nie znajdzie czasu na te pierdoły. Co więcej, młodzież wszystkich epok ma w zwyczaju buntować się przeciwko narzucanym z góry wzorcom. Z czasem ideologiczne wahadło wybije w drugą stronę, pewnie też ze szkodą dla edukacji. Gdy to nastąpi, nie zapominajmy, kto pierwszy próbował zrobić w ramach powszechnej edukacji, kuźnię przyszłych partyjnych kadr.

Zobacz też:

Przeczytaliśmy cały program nauczania historii. Tu część pierwsza artykułu

Tak powinno wyglądać nauczanie historii

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze