Pół miliona/milion/półtora miliona uchodźców z Ukrainy i żadnego obozu dla uchodźców! To niesamowite, Polacy, jesteście wspaniali! Łatwo popaść w samozachwyt, kiedy czyta się pochwały pod swoim adresem. I trudno się dziwić – przyjęcie obcej osoby pod swój dach to wyraz odwagi, solidarności i empatii, której wielu osobom brakuje. Polacy wspaniale pomagają, ale dlaczego muszą robić to na własną rękę?
Polacy pomagają, rząd wypina pierś po ordery
Od niemal dwóch tygodni urządzają masowe wycieczki na granicę z artykułami pierwszej potrzeby, a w drodze powrotnej rozwożą w Ukrainki z dziećmi do miejsc, gdzie czekają na nich bliscy. Pieniądze, paczki i ubrania trafiają też do centrów zaimprowizowanych na dworcach czy halach handlowych. Pomoc płynąca od innych ludzi jest ogromna, ale z każdym kolejnym dniem widać, że w stosunku do potrzeb uchodźców jest po prostu niewystarczająca.
Widać to było już ponad tydzień temu na przejściach granicznych, gdzie docierali ludzie z całej Polski. Okazało się, że nie wszystkie przywiezione przez nich produkty są potrzebne Ukraińcom, a wiele kobiet nie chce być wieziona przez obcych mężczyzn kilkaset kilometrów wgłąb Polski. Strach wygrał z desperacją po tym, jak doszło do prób wykorzystywania trudnej sytuacji atrakcyjnych uchodźczyń przez sutenerów.
Wolontariusze próbują rozdzielać pomoc między potrzebujących, ale jest ich zwyczajnie za mało, by podołali temu zadaniu. Facebookowe grupy, gdzie można było zaoferować wsparcie lub zgłosić zapotrzebowanie, szybko urosły do setek tysięcy członków, ale ich aktywność wyraźnie spadła. Większość osób, która chciała pomóc, już przyjęła uchodźców pod swój dach. Pozostali czekają, z reguły na dworcach w dużych miastach.
Kryzys humanitarny na dworcach
W Warszawie i Krakowie od kilku dni sytuacja jest na tyle trudna, że można mówić o kryzysie humanitarnym. Budynki dworców należą do państwowych spółek spod szyldu PKP, a za pomoc uchodźcom, którzy tam przebywają, odpowiedzialni są wojewodowie. Wolontariusze i częściowo samorządowcy w pierwszych dniach po inwazji Rosji wzięli te obowiązki na siebie, ale jest ich za mało i nie mają odpowiednich środków, by zapewnić niezbędną pomoc.
Wojewoda Konstanty Radziwiłł, krytykowany za brak jakichkolwiek działań, poinformował o ustanowieniu punktów recepcyjnych na trzech warszawskich dworcach. Jak donoszą wolontariusze, w praktyce to 10 strażaków, którzy nie wiedzą, co mają robić. Narzekają, że wojewoda nie zapewnił żadnej konkretnej pomocy, poza umieszczeniem na swojej stronie informacji o zbiórce produktów dla uchodźców i formularzy dla samorządów chętnych pomagać.
Państwo nie zapewniło oficjalnych oznaczeń w języku ukraińskim czy rosyjskim. Zostały one wypisane ręcznie na zdobytych gdzieś kartonach lub wydrukowane we własnym zakresie przez wolontariuszy. To oni sortują żywność, koce, śpiwory, ubrania, środki czystości i elektronikę, która trafia na dworzec w paczkach. Urząd nie zapewnił ani wolontariuszy czy koordynatorów, ale też lekarzy, psychologów, czy policjantów, którzy mogliby udrożnić parking przed dworcem.
Konstanty Radziwiłł: umówiliśmy się, że teraz będzie lepiej
Setki osób po prostu leżą w dworcowych halach, pogrążone w letargu. Nie mają jak i gdzie się umyć, od używania ładowarek czy czajników strzelają korki, o naładowaniu telefonu czy powerbanka często można jedynie pomarzyć, bo gdzie niby się podłączyć? Ci którzy próbowali kiedyś znaleźć wole gniazdko na dworcu wiedzą, o czym mowa. A takich osób są teraz setki, podobnie jak tych, którzy chcieliby skorzystać nieodpłatnie z toalety.
Joanna Niewczas, koordynatorka wolontariuszy w warszawskiej hali Torwar, dwa dni temu zmieszała w sieci wojewodę Radziwiłła z błotem za udzielanie wywiadów, w których uspokaja, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem jej zdaniem brakuje:
- pieniędzy na leki
- pieniędzy na posiłki
- osób wydających posiłki, kontrolujących standardy sanitarne
- środków higieny (proszono o klapki kąpielowe, by zapobiec szerzącej się grzybicy)
- maseczki, rękawiczki, środki dezynfekcji
- osób do sprzątania łazienek
- wsparcia organizacji pomocowych
- wsparcia urzędów
„Ignorowanie powyższych punktów spowoduje wybuch epidemii na Torwarze oraz bardzo poważne braki w dostępności żywności i środków chemicznych/higienicznych” – napisała Niewczas, która właśnie trafiła na kwarantannę po zakażeniu COVID-19. ”Lista różnego rodzaju żali wynikała raczej z kłopotów ze wzajemną informacją. Umówiliśmy się, że teraz będzie lepiej. W tych emocjach padło trochę zarzutów, które po wyjaśnieniu okazały się nie do końca prawdziwe” – skomentował jej apel Konstanty Radziwiłł.
Polecamy:
- Obozy dla migrantów. Dlaczego to dobry pomysł?
- Napaść Rosji na Ukrainę. Spontaniczna pomoc Polaków dla Ukraińców
Polacy pomagają uchodźcom, a rząd na to pozwala
Do zawodowego wypierania problemów wrócili też inni politycy PiS. Była minister Jadwiga Emilewicz napisała na Twitterze, że była na Torwarze i wszystko tam działa, bo dzieciaki brykają, terytorialsi pilnują porządku, a wolontariusze i „ludzie z miasta” robią całą resztę. Sielanka, prawda? Tylko dzieci zjeżdżających na nartach ze stoku brak. „Polacy pomagają uchodźcom, a rząd na to pozwala” – to doskonałe podsumowanie obecnej sytuacji, o które pokusił się rysownik Jan Koza.
Napiszmy to wprost: Polacy w ciągu dwóch tygodni wyciągnęli z kieszeni miliardy złotych, poświęcili własny czas, nieraz wzięli urlopy i ograniczyli działalność zarobkową by zrobić coś, czego nie zrobił rząd. Gdy posłanka Urszula Zielińska zapytała w Sejmie, jaki jest plan pomocy dla uchodźców, minister Henryk Kowalczyk zasugerował, że to wypowiedź sterowana z Moskwy. No bo jak można podważać tak wielki sukces Polski?
Uczciwie dodajmy, że Sejm przyjął specustawę ws. uchodźców, w której próbowano przemycić bezkarność urzędniczą za popełnione wałki. Ukraińcy mają prawo do świadczeń socjalnych, edukacji i darmowej opieki lekarskiej, z której Polska słynie w całej Europie. To kolejny sukces, który politycy PiS świętowali wraz z Kamalą Harris. W czasie, gdy policjanci zamknęli centrum stolicy przed kolumną wiozącą wiceprezydent USA, uchodźcy nie mogli dotrzeć na transport, na który czekali od kilku dni.
Czytaj też: