środa, 4 grudnia, 2024
Strona głównaPolitykaWojna na Ukrainie. Mołdawia będzie następna?

Wojna na Ukrainie. Mołdawia będzie następna?

Południowy front na Ukrainie jest jedynym, na którym Rosjanie konsekwentnie osiągają postępy. Według różnych informacji agresorzy planują co najmniej zdobycie Odessy i utworzenie korytarza do okupowanego przez nich od 30 lat terytorium Naddniestrza. Oznacza to zagrożenie dla Mołdawii, dla której najbezpieczniejsze byłoby w tej sytuacji szybkie zjednoczenie z Rumunią.

Władimir Putin jest duży, a Mołdawia maleńka. Co można zrobić, by ją uratować? (Fot. Wikimedia)

Jeśli Ukraina nie wygra, Mołdawia będzie mieć kłopoty

Mimo naszej sympatii do dzielnie walczącej Ukrainy, musimy liczyć się z możliwością, że nasz wschodni sąsiad przegra wojnę. W takiej sytuacji najpewniej dojdzie do jakiejś formy okupacji części jej terytorium bezpośrednio przez Moskwę, z prawdopodobnym stworzeniem marionetkowego rządu na pozostałej. W ten sposób rosyjska strefa wpływów otoczy Mołdawię, najbiedniejszy kraj Europy i dawną republikę radziecką, z trzech stron. Kiszyniów stanie się automatycznie kolejnym kandydatem do podporządkowania.

Robota byłaby o tyle prosta, że w Mołdawii znajduje się kukułcze jajo w postaci Naddniestrza, w stosunku do którego można skopiować 1:1 taktykę „wyzwolenia cierpiących Rosjan” z Donbasu. To dziwaczne quasi-państwo powstało z inicjatywy Rosjan, jeszcze zanim ktokolwiek słyszał o Putinie. Stacjonująca na tym wąskim pasie ziemi armia rosyjska po prostu nigdy nie wyszła stąd po rozpadzie ZSRR.

Naddniestrze. Republika Sheriffa drugim Donbasem?

Gdy w czerwcu 1990 r. Mołdawia ogłosiła niepodległość, we wrześniu tego samego roku wsparci przez armię lokalni Rosjanie (stanowiący ok. 30% ludności) powstali przeciwko „ciemiężycielom mołdawskim”. Zorganizowane rosyjskie siły pobiły Mołdawian w krótkiej wojnie i od 30 lat stacjonują nadal na miejscu, by chronić tutejszych Rosjan przed oczekiwaną aneksją Mołdawii przez Rumunię. W 1999 r. Rosja obiecała wycofanie swoich wojsk, do czego nigdy nie doszło – a już w późniejszych deklaracjach, ich armia ma zostać wycofana dopiero po rozwiązaniu konfliktu.

Wprawdzie w referendum w 1993 r. ponad 90% Mołdawian głosowało za niepodległością, ale w Naddniestrzu szybko zadomowili się agenci KGB. Przekształcili oni region w obwoźny cyrk – nieuznawane przez żaden kraj państwo mafijne z komunistyczną flagą, w którym zamiast rządzącej partii jest dominująca korporacja. Firma Sheriff, którą założyli agenci Ilja Kazmały i Wiktor Guszan, ma decydujący głos we wszystkich dziedzinach życia. Kontroluje telefonię komórkową, stacje paliw, sklepy, telewizję, prasę i klub sportowy, który w zeszłym roku zlał Real Madryt. Gdy ktoś w kraju chce podskoczyć, to Sheriff decyduje, jak wysoko.

Obecny prezydent Naddniestrza, Wadim Krasnosielski, to major milicji i były szef ochrony Sheriffa. Podobnie jak Aleksandr Łukaszenka, Krasnosielski pozwolił na wykorzystanie swojego terytorium do ataku na Ukrainę. W kraju stacjonuje ok. 1,5 tysiąca rosyjskich żołnierzy. To za mało, by zaatakować na lądzie, ale wystarczająco dużo, by miał kto wysyłać na wschodniego sąsiada rakiety.

Transnistria - Wikipedia
Flaga Naddniestrza, 2022 r.

Czy Putin woli Naddniestrze, czy całą Mołdawię?

Rosja póki co nie odwzajemnia miłości Naddniestrzan. Po aneksji Krymu w 2014 r. odrzuciła prośbę kraiku o wcielenie go do Federacji – byłoby to skomplikowane ze względu na położenie geograficzne za wrogą Ukrainą, a także z uwagi na to, że republika Sheriffa stanowi dogodny środek nacisku na Mołdawię.

Ale co stanie się w sytuacji, w której Ukraina uległaby Putinowi i znalazłaby się z powrotem w rosyjskiej strefie wpływów? Czy Rosja potrzebuje takiego potworka jak Naddniestrze na swojej granicy? Obecnie Sheriff stanowi dla Kremla wygodną maszynkę do prania pieniędzy z międzynarodowego handlu bronią i narkotykami. Prawdopodobnie przed wojną na pierwszym miejscu w dochodzie kraju znajdował się przemyt. Gdy Naddniestrze znajdzie się na granicy z Rosją lub marionetkową Ukrainą, to biznes przemytniczy straci sens.

Putin inwazją na Ukrainę pokazał, że jest konsekwentny i zamierza w końcu powcielać swoje koncepcje geopolityczne w życie. Planowana od 2014 r. tzw. Noworosja miała rozciągać się od Naddniestrza poprzez rejon Odessy i Krym aż po Donbas. Już na początku swojej pierwszej kadencji w latach 00. rosyjski prezydent proponował rozwiązanie kwestii Naddniestrza poprzez wcielenie Mołdawii do Rumunii, zaś samego Naddniestrza do Rosji.

https://pbs.twimg.com/media/FMyz8y9XsAM_IuS?format=jpg&name=4096x4096
Na mapie Łukaszenki strzałka kierunku inwazji biegnie od Odessy do Naddniestrza. Ale czy tam się zatrzyma? (Fot. Twitter)

Mołdawia chce na zachód. Putin to wie i może chcieć się wtrącić

Niemniej jednak, jeśli Rosja wchłonie Naddniestrze, to straci świetny instrument nacisku na Mołdawię. Póki co w relacjach Kiszyniowa z NATO czy UE to właśnie kwestia spornego terytorium, na którym stacjonuje rosyjska armia, była argumentem przeciwko akcesowi. W ostatnich dniach Mołdawia jednak złożyła formalny wniosek o członkostwo w Unii.

Gorzej z Sojuszem Północnoatlantyckim. W konstytucji kraju z 1994 r. zapisano, że Mołdawia jest neutralna, a na jej terytorium nie mogą stacjonować obce wojska. To zabawne wpisać sobie coś takiego, gdy część kraju jest okupowana przez Rosję. W dodatku w sondażach z 2018 r. jedynie 22% Mołdawian było za akcesem do NATO.

Dla Rosji, która nie ma skrupułów, by otwarcie napaść na Ukrainę, być może prostsze byłoby pójście za ciosem i łyknięcie w całości Mołdawii, której siły lądowe liczą ledwie kilka tysięcy żołnierzy i mają czterdzieści razy mniejszy budżet od armii rosyjskiej. Już samo wojsko Naddniestrza samodzielnie może liczyć więcej ludzi. Mołdawia jest naprawdę biedna i jej zajęcie nie przedstawi wielkiej wartości ekonomicznej, ale Putin pokazał, że w swoim imperialistycznym obłędzie nie interesuje go już bilans zysków i strat.

Mimo tego, że Mołdawia deklaruje neutralność i swoją odrębność od Rumunii, rosyjski dyktator może ogłosić, że Kiszyniów chce się przyłączyć do rumuńskich faszystów, a mieszkańcy Naddniestrza potrzebują przed tym ochrony. Ma to tyle samo sensu, co oficjalne uzasadnienie inwazji na Ukrainę cierpieniami donbaskich Rosjan, ale co z tego? Dla putinowskiej propagandy to wystarczy.

Zjednoczenie z Rumunią. Najlepszy kurs na zachód?

Co powinna zrobić Mołdawia? Obecny prozachodnie władze z Maią Sandu na czele, wyraźnie wybrały kurs prozachodni. Otwarte negocjacje z UE jednak nic nie dadzą, gdy rosyjskie czołgi staną u granic. Na sojusz z Rosją już za późno, a wejście w struktury NATO może nastręczyć zbyt wiele problemów obu stronom. Do tego akces wymagałby z oczywistych względów albo zrzeczenia się Naddniestrza, albo jakiejś formy specjalnej klauzuli.

Być może sensowniejszym pomysłem byłoby faktyczne dokonanie tego, czym mógłby łatwo straszyć Putin – zjednoczenie Mołdawii i Rumunii w jeden organizm państwowy. Po obu stronach granicy tak właściwie mieszkają przedstawiciele tego samego narodu. Bukareszt od lat robi to samo, co Moskwa w Naddniestrzu – rozdaje Mołdawianom swoje paszporty. Większość obywateli Rumunii popiera projekt zjednoczeniowy. Z kolei z sondażu z 2021 r. wynikało, że unifikacji chciało już 44% Mołdawian. W obliczu zagrożenia te liczby będą tylko rosnąć.

Gorzej jednak z poparciem prezydent Mołdawii Mai Sandu – jej macierzysta partia pozostawała sceptyczna, natomiast ona sama wypowiadała się w kampanii z 2020 r. za możliwością unifikacji. Czy jednak byłaby gotowa do rezygnacji z bycia prezydentem niezależnego kraju na rzecz pomniejszej roli w rumuńskiej polityce? Czy gdyby tak było, nie zgłaszałaby właśnie tej propozycji w Bukareszcie, zamiast deklarować chęć akcesu do UE?

Czytaj także:

Oczywiście operacja nie mogłaby się odbyć bez politycznej zgody Białego Domu i Brukseli. Rumunia odgrywa zbyt ważną rolę na wschodniej flance NATO. Rzecz jasna, w takim układzie prawnomiędzynarodowym tereny Mołdawii znalazły by się z automatu na terytorium Sojuszu. Ceną i tak byłoby Naddniestrze, które Kiszyniów musiałby na dobre porzucić. To jednak uczciwa opłata za bezpieczeństwo pozostałej części kraju. Pytanie tylko, czy Mołdawia zdąży wykonać którykolwiek z obronnych ruchów.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze