sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaMigranci szturmują granicę. Dlaczego Mińsk zmienia taktykę?

Migranci szturmują granicę. Dlaczego Mińsk zmienia taktykę?

Jak donoszą media, w kierunku przejścia granicznego Bruzgi-Kuźnica wyruszyła ponad tysięczna grupa migrantów. To zmiana w taktyce białoruskiego reżimu, który do tej pory próbował wysłać ludzi na zieloną granicę.

Nie dziesiątki, nie setki, a tysiące migrantów prowadzonych przez białoruskie „zielone ludziki” zmierza w stronę polskiej granicy (fot. Twitter)
  • W centrum Mińska zbierają się migranci, którzy są przewożeni w kierunku przejścia granicznego
  • To nowa taktyka Łukaszenki, do tej pory migranci próbowali omijać pograniczników
  • Tylko dziś ze Stambułu do stolicy Białorusi przyleci sześć samolotów

Kryzys migracyjny trwa już ponad dwa miesiące. Od tego czasu pogranicznicy zanotowali tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy. Nie wiadomo dokładnie, ile osób zmarło z wyziębienia próbując przedrzeć się do Polski. Rząd w odpowiedzi na te działania objął region przygraniczny stanem wyjątkowym, na mocy którego dziennikarze nie mogą prowadzić relacji z tego miejsca. Do tego ma powstać mur wart półtora miliarda złotych. Dlaczego tak drogi? Dlaczego bez przetargu? Dlaczego jakiś Daniel Obajtek z Pcimia założył właśnie firmę budowlaną (ale podobno nie ten Obajtek)? Nie wiemy, ale możemy się domyślać.

To będzie zmyłka

Ten tekst nie ma na celu wyszydzania działań rządu. Skupmy się na tym, co robi Łukaszenka. Jak donosi niezależny białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, w centrum Mińska zbierają się setki migrantów, które później wywożone są na zachód, w kierunku polskiej granicy. Aut wiozących przybyszów z Bliskiego Wschodu jest podobno tak wiele, że powstaje korek. Widać wyraźnie, że w działaniach reżimu zaszła zmiana. Wcześniej różne grupy migrantów były wywożone do lasu, by mogły przekroczyć zieloną granicę. Teraz szturm jest frontalny. Kolumna osób idzie wprost na przejście graniczne Bruzgi-Kuźnica. Skąd ta zmiana?

Po pierwsze wygląda na to, że nie wszyscy migranci skierują się na przejście graniczne. Jest duże prawdopodobieństwo, że reżim stosuje rodzaj zmyłki, przyciągając uwagę polskiej strony w jedno miejsce, by odciążyć inne. Tu musimy jednak postawić na ostrożność w formułowaniu wniosków. Jak na razie, wszystkie materiały którymi dysponujemy, pochodzą od białoruskiego Sputnika i są tak wiarygodne, jak tamtejszy rząd.

Co zatem z grupą, która kieruje się wprost na przejście graniczne? Cóż, zakładamy, że ci ludzie mają w planach złożenie petycji o azyl w naszym kraju. Te trzeba będzie rozpatrzyć, a zgodnie z Konwencją Genewską i prawem europejskim do czasu rozpatrzenia wniosku, taka osoba powinna przebywać na terenie kraju go rozpatrującego. Znane z lasów push backi i wywózki mogą być stanowczo utrudnione na oświetlonej, kilkupasmowej granicy. Ba, informacja o tak potężnej kolumnie migrantów na pewno zaraz ściągnie telewizje z całego świata i nie sposób będzie im wytłumaczyć, że nasze prawo zabrania tu kręcić (a jeśli im się zabroni, to będzie strzał w stopę).

Grupa migrantów przyciągnie uwagę zachodnich mediów

Oczywiście, Konwencja Genewska obowiązywała nas także do tej pory i była przez polską stronę (ale też litewską i łotewską) świadomie łamana. Polska nawet wprowadziła prawo, które pozwala ją obejść. Na mocy nowelizacji ustawy o cudzoziemcach każdy, kto zostanie przyłapany na nielegalnym przekroczeniu granicy, zostanie natychmiastowo wydalony i otrzyma czasowy zakaz wjazdu do Polski.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym zapisie z Genewy. Kraj, w którym jest składany wniosek o azyl, nie ma prawa deportować wnioskodawcy do kraju, w którym nie są przestrzegane prawa człowieka. Białoruś z pewnością nie spełnia norm w tym zakresie. Gdyby informacja o tym jak łamane jest prawo międzynarodowe dotarła do światowych mediów, to zaczęlibyśmy być traktowani jako kraj trzeciego świata.

Reasumując: nowa fala migrantów kierująca się na przejście graniczne, ma nie tylko odciągać uwagę, ale też przyciągnąć do Polski media z całego świata. Te siłą rzeczy będą transmitować obrazy pełne wyziębionych i głodnych ludzi, których Polska albo częściowo wpuści (bardzo wątpliwe), albo zostawi po drugiej stronie granicy, łamiąc tym samym konwencję genewską (wysoce prawdopodobne). W najgorszym wypadku nasi pogranicznicy pogonią zachodnich dziennikarzy, a i tak nadwątlony już prestiż naszego kraju wpadnie wprost do szamba.

Kryzys nie do rozwiązania bez pomocy Unii

Pisaliśmy kilka tygodni temu, że jedną szansą na zakończenie tej „wojny hybrydowej” są działania na miejscu. W tym wypadku głównie rozmowy z tureckim rządem, który pozwala na to, aby samoloty ze Stambułu dzień w dzień lądowały w Mińsku. To jednak może być trudne, lub wręcz awykonalne bez pomocy Unii Europejskiej.

Tymczasem rząd PiS reaguje nerwowo na każde wspomnienie o Fronteksie. Ostatnio w porannym wywiadzie Roberta Mazurka, europoseł PiS Zdzisław Krasnodębski powiedział, że funkcjonariusze Fronteksu mogą widzieć na granicy „rzeczy, których tam nie ma”.

Czytaj też:

Obecna taktyka może obrócić się przeciwko Łukaszence. Facet ściąga sobie na głowę tysiące, a może i dziesiątki tysięcy migrantów, z których większość (pomimo swojej desperacji) do Polski nie wjedzie. Nie jest wykluczone, że będą to ludzie, którzy na lata utkną na Białorusi.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze