Łukasz Rogojsz z portalu Interia.pl słusznie zauważył, że Berlusconi był prekursorem tzw. sportwashingu. Polega to na tym, że sport, obecnie szczególnie piłka nożna, jest narzędziem służącym do poprawy reputacji polityków, biznesmenów, ale też ich krajów.
Obecnie obserwujemy pod tym względem swoistą ofensywę Arabii Saudyjskiej, która za grube miliony sprowadza do siebie gwiazdy futbolu, jak Cristiano Ronaldo czy Karim Benzema (nie udało się z Leo Messim).
Jest to strategia mająca zwiększyć prestiż tamtejszej ligi i ocieplić wizerunek kraju uchodzącego za rygorystyczną monarchię absolutną, gdzie przecież nie ma demokracji, a prawa człowieka są nieważne. Można wymienić tu też Katar, organizatora ostatniego mundialu czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. W Manchesterze City, sobotnim triumfatorze Ligi Mistrzów, za sznurki pociągają bogacze właśnie z ZEA. A wydaje się, że to Berlusconi przetarł im szlak.
Po II wojnie światowej we włoskie piłce rządził Juventus. Rodzina Agnellich miała władzę w Turynie, a dopiero w latach 80. na scenę wkroczył poważny gracz, który zaczął się rozpychać łokciami już na samym początku. To był Silvio Berlusconi. Przez dwie dekady stworzył coś w rodzaju piłkarskiego imperium.
Zainteresował się piłką, bo wiedział, że w Italii calcio jest narodową religią, a wcześniej prosperował w niejednej branży. To rynek nieruchomości, telewizja, prasa, reklamy, ubezpieczenia. Rzeczywiście, piłka przyniosła mu spełnienie. W 1994 roku, gdy już od ośmiu lat rządził w Milanie, dostał tekę premiera i pełnił tę ważną funkcję przez kilka kadencji.
Rywalizacja z „włoską monarchią”
Kiedy Berlusconi przejmował Milan, ta drużyna miała duże problemy, a czasy świetności były przeszłością. Jemu jednak udało się nawiązać rywalizację z rodziną Agnellich, którą określało się już wtedy jako „nieoficjalną włoską monarchię”.
Berlusconiemu za to przypięto łatkę populisty. Mówiło się przed laty we Włoszech, że o ile Agnelli chcą być patrycjuszami – zawsze szykowni, czasami egzaltowani, to Berlusconi miał zupełnie inny wizerunek i nie unikał skandali obyczajowych chociażby. Ale dbał za to zawsze o… opaleniznę.
Skuteczny lobbysta
Berlusconi zawsze umiał też skutecznie lobbować w strukturach władzy włoskiej piłki. Namaścił na wiceprezesa Milanu Adriano Gallianiego i ten w pewnym momencie został prezesem włoskiej ligi (do niedawna współpracowali razem w Monzie, klubie, w który Berlusconi zainwestował po sprzedaży Milanu). A wtedy Galliani negocjował prawa do transmisji.
Reformator klubowej piłki
Bardzo szybko po przejęciu władzy w Milanie Berlusconi zżymał się na format rozgrywek o Puchar Europy. Paradoks polegał na tym, że narzekał, chociaż to Milan pod jego przywództwem triumfował w zmaganiach w 1989 i 1990 roku. Jego celem była taka reforma rozgrywek, by drużyna w razie potknięcia nie musiała szybko żegnać się z tym turniejem.
Można stwierdzić, że Włoch marzył już wtedy o Superlidze, która od wielu miesięcy jest tematem dyskusji wśród kibiców. Początkowo, po konsultacjach z ekspertami, rozważano przydzielenie 30/40 najlepszych drużyn w Europie do czterech dywizji. Ale były włoski premier liczył na absolutną elitarność tego turnieju. Odpowiadałoby mu tylko 18 uczestników takiej rywalizacji.
Chodziło o to, by grać dużo meczów i nie odpadać dość szybko w wyniku obecnej do tej pory na początkowym etapie fazy pucharowej.
W wyniku nacisków Berlusconiego w dużej mierze faza grupowa rozgrywek została zainaugurowana w sezonie 1991/92, chociaż miejmy na uwadze, że obecnie wygląda to zupełnie inaczej. Wtedy były dwie rundy fazy pucharowej, w której osiem najlepszych drużyn podzielono na dwie grupy. To był system mecz-rewanż, a zwycięzca dostawał dwa punkty. Zwycięzcy grup zagrali w finale. Wtedy Barcelona na Wembley pokonała Sampdorię. Kolejny sezon przyniósł nowe zmiany, a pewnie nie byłoby ich bez determinacji Berlusconiego.
Wielki Milan
Trener Milanu Arrigo Sacchi stworzył drużynę, która najpierw zdobyła mistrzostwo Włoch (1988),a następnie w wielkim stylu wygrała Puchar Europy w 1989, pokonując m.in. Real Madryt 5:0 i Steauę Bukareszt 4:0. Grała nowoczesny, ofensywny futbol. Marco van Basten czy Ruud Gullit imponowali swoją grą. Ale w tym zespole występowali też Galli, Baresi, Maldini, Ancelotti, Donadoni, Gullit, Rijkaard czy Massaro.
Z kolei, gdy po Sacchim przyszedł Fabio Capello, Milan potrafił pokonać Barceloną Johana Cruyffa w finale Ligi Mistrzów aż 4:0.
Można uważać, że Silvio Berlusconi nie był idealną postacią, ale jednak trzeba przyznać, że zrobił wiele dobrego dla Milanu i dzięki temu jego gablota wzbogaciła się o ważne trofea.
Oczywiście fakt, że Berlusconi miał bardzo bliskie relacje z Władimirem Putinem, nie przynosi mu chluby. Jego seksoholizm i populistyczne poglądy także raziły znaczną część opinii publicznej we Włoszech przez wiele lat, ale jeśli skupimy się na sporcie, to uznamy, że mimo wszystko chyba nie był czarnym charakterem.