Tutaj zamieśćmy może wpis z owego konta „Tęczowej Lewicy”:
Poliamoria to pojęcie, którego genezą są dwa terminy: greckie „poli” (wiele) i łaciński „amor” (miłość). To sprawia, że poliamoria jest postrzegana jako miłość mnoga lub wielomiłość. Nie rozwodząc się nad samą definicją, można założyć, że poliamoria to po prostu związek miłosny z więcej niż jedną osobą w tym samym czasie.
Zwolennicy takiego okazywania sobie uczuć często utrzymują, że owa wielomiłość pozwala im na przezwyciężenie presji, jaką nakłada na ludzi monogamia. W ten sposób przeciwstawiają się zatem narzuconym przez społeczeństwo normom, które, jak sami uważają, godzą w wolność wyboru i swobodę decydowania oraz nie pozwalają zaznać szczęścia.
Miłość w kulturach plemiennych
Poliamoria nie jest novum, to raczej powrót do tego, co ludzkość przechodziła setki lat temu. Na stronie poradnikzdrowie.pl można znaleźć ciekawy fragment a propos:
„W dawnych kulturach plemiennych tworzenie podobnych związków było podstawą funkcjonowania. W różnych kulturach zawsze były związki, w których występował więcej niż jeden partner (na przykład w latach 70. XX w. w komunach żyły grupy dzieci „kwiatów” – wspólnoty, które uważały się za rodziny). Właśnie dlatego, że poliamoria jest powrotem do prymitywnej formy życia, która nie była regulowana zasadami kultury czy prawa, u niektórych może budzić lęk”.
Co na to psychologowie?
Psychologie podkreślają, że istnienie poliamorycznych związków determinuje przede wszystkim wiek osób je tworzących. Dodają też, że znacznie dłużej może trwać taka relacja osób po 30. roku życia, co jest pokłosie stabilniejszych relacji w ich przypadku niż u 20-letnich partnerów.
Należy mieć na uwadze liczbę osób, które tworzą tego rodzaju związki. To istotne, by każdemu partnerowi była poświęcona taka sama uwaga, czas i zainteresowanie. Przybywanie osób może doprowadzić do zmiany ilości i jakości czasu, wpłynąć na pogorszenie relacji z dotychczasowym partnerem.
Poliamoria w Polsce
Poliamoria nie jest tym samym, co poligamia i poliandria. W tym przypadku nie mamy do czynienia z posiadaniem wielu żon/mężów, nie ma też formalności. Fakt, że ta relacja nie ma oficjalnego charakteru, sprawia, że prawo jej nie zabrania. Chociaż w przypadku gdy poliamorysta sformalizuje swój związek małżeński, jego frywolność może być oceniana negatywnie, a taka osoba może mieć przypiętą łatkę osoby niewiernej.
Co na to użytkownicy Twittera?
Wiemy już, o co chodzi z poliamorią, ale na Twitterze, pod tym wpisem, który był zresztą kilkadziesiąt razy cytowany, pojawiły się krytyczne komentarze. Łukasz Sakowski napisał: „Promiskuityzm to obaj zaburzeń psychicznych lub problemów społecznych. Normalizowanie stanu, w którym ktoś nie potrafi budować relacji opartych na miłości, wierności i zaufaniu, szkodzi przede wszystkim osobom z takimi problemami”.
Pojawiały się oczywiście także drwiące komentarze, jak ten: „To się harem nazywa…”.
„Mam wrażenie, że obecnie lewicowość polega na mówieniu o różnych formach erotyczno/seksualnych. Dziwne, jeśli ktoś chce sypiać z dwiema dziewczynami to sypia, nie musi tego głosić na prawo i lewo, a wydaje się, że polityka powinna polegać na tym, żeby poprawiać byt ludzi” – jeden z użytkowników uznał, że w agendzie lewicowej obecnie jest za dużo seksualności, kwestii dotyczących miłości, liberalnego podejścia do niej.
Przytoczyliśmy komentarze, które nie są wulgarne, ale polemiczne.
Znaczenie poczucia bezpieczeństwa
A tutaj przytaczamy ciekawy komentarz pod jednym z wykładów o poliamorii, w którym uwypuklono potrzebę bezpieczeństwa:
„Poczucie bezpieczeństwa (bardziej przypisywane związkom monogamicznym) może być właśnie potrzebą czy przyczyną otwarcia relacji. Może brzmi to paradoksalnie, ale wyobraźmy sobie, że jest para, w której jedna, a może obie strony, czują się niepewnie. Myślą sobie, po iluś latach związku, że może partner zdradzi ich z kimś młodszym, ładniejszym itd. Jeżeli taka para pozbędzie się zazdrości i otworzy na możliwość kontaktów seksualnych (a może też emocjonalnych), to właśnie wtedy może zniknąć to poczucie zagrożenia w stylu „on mnie zostawi dla młodej ładnej blondynki”. Jeżeli będzie mógł mieć (za moją zgodą) seks z ładną młodą blondynką, to dlaczego ma mnie zostawiać? Znika ta motywacja poczucia lęku. To samo może dotyczyć nie tylko relacji seksualnej. Może moja partnerka świetnie dogaduje się z kimś, bo czytają podobną literaturę, a ja czytam zupełnie co innego albo w ogóle mało czytam, wolę filmy. I teraz – czy otworzenie relacji jest zagrożeniem? Czy może jest raczej sposobem na to, żeby poczuć się bezpiecznie? Bo partner, partnerka, może się spełnić w jakiś sposób seksualnie czy intelektualnie bez szkody dla mojego związku? Nie mówię, że jest to jakaś złota recepta, bo sytuacje są bardzo różne. Pokazuję tylko, że potrzeba poczucia bezpieczeństwa może być również dużą wartością w związkach niemonogamicznych i myślę, że wiele osób też z tego powodu decyduje się na otwarcie związku”.
Co czytać?
Zapoznając się z tematem, natknęliśmy się na dwie książki w sieci: When Someone You Love Is Polyamorous (Elisabeth Sheff) i More Than Two (Franklin Veaux, Eve Rickert). Może one pozwolą lepiej zgłębić temat, który w Polsce jest raczej tematem tabu, a teraz spolaryzował twitterowiczów.