wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaKulturaSzkalowanie papieża to jedno, ale cenzopapa pozostanie zjawiskiem niszowym (WYWIAD)

Szkalowanie papieża to jedno, ale cenzopapa pozostanie zjawiskiem niszowym (WYWIAD)

Profesor Magdalena Kamińska o memach wie wszystko. Jest autorką książki „Memosfera. Wprowadzenie do cybrekulturoznawstwa”, a w internecie – używając pseudonimu – sama nie tylko komentuje memy, ale też tworzy je i udostępnia. Z TrueStory rozmawia o popularnej „cenzopapie”, czyli niewybrednych żartach z papieża Jana Pawła II, które trafiają do coraz szerszego grona odbiorców.

Zdjęcie przedstawia najpopularniejszy wizerunek Jana Pawła II w polskim internecie (fot. TrueStory)

JR: Rok temu rozmawialiśmy na temat memów, cenzopapy i tego, że popularna „rzułta morda” nigdy nie wejdzie do mainstreamu i nie będzie wykorzystana np. w reklamie. Wówczas wydawało mi się to przekonywujące, ale dziś widzimy, że temat papieża Polaka znów rozgrzewa społeczeństwo. Tym samym chciałem zapytać czy podtrzymujesz swoje zdanie?

MK: Po zastanowieniu: tak, podtrzymuję. Musimy pamiętać, że nie każde szkalowanie papieża to cenzo. Obecnie – w świetle nowych faktów, które potwierdzają, że papież wiedział o pedofilii w Kościele – więcej osób publicznie szkaluje ojca świętego, co nie znaczy, że te osoby się z niego śmieją.  A przecież cenzopapa nie jest efektem pogłębionej analizy socjologicznej, tylko żartem obliczonym na wywołanie gniewu u jak największej liczby osób.

Pytam o to dlatego, że niewybredne żarty o papieżu ewidentnie trafiają do coraz szerszego grona odbiorców. Kilka dni temu uczniowie liceum zapytali abp Grzegorza Rysia, co mają myśleć o takich memach, a ten zamiast zapytać „O jakich memach mowa?” albo w ogóle „Co to jest mem?” od razu odpowiedział, że najlepszą obroną przed drwiną będzie lektura pism JP2.

Możliwe, że biskup Ryś sam trochę szkaluje po godzinach (śmiech). To prawda, że cenzo obecnie trafia do szerszego grona odbiorców, ale nie sądzę, aby ktoś zechciał wykorzystać ten motyw marketingowo. O tym, co się stanie, gdy wyciągniemy cenzo z internetu, przekonała się ostatnio Politechnika Warszawska. Samorząd studencki umieścił wizerunek papieża na plakatach reklamujących połowinki, za co spadła na niego lawina krytyki. Teraz władze się tłumaczą, że nie wiedziały i że to taka samowolka grafika, ale takie sprawy jak wygląd plakatów raczej były przedyskutowane wcześniej. Te materiały promocyjne trafiły na śmietnik, choć trzeba przyznać, że przy okazji o imprezie dowiedziała się cała Polska.

Przykład bardzo subtelnej cenzopapy (fot. Twitter)

Mamy więc do czynienia z promocją, która przypomina igranie z ogniem. Ten, kto wyciągnie papaja z internetu może zyskać zasięgi, ale równie dobrze stracić pracę lub zostać pozwanym. Wszak w Polsce za obrazę uczuć religijnych grożą nawet dwa lata pozbawienia wolności.

Poza tą historią z politechniki nie spotkałam się z wieloma przypadkami, gdy cenzo wychodziło poza internet. Szkalunek w przestrzeni publicznej wygląda po prostu inaczej niż w sieci. Jako przykład można podać doklejanie napisu „Ofiar” do tabliczek z ulicami Jana Pawła II w Polsce. Takie działanie ma poruszyć odbiorcę, ale zdecydowanie nie wywołuje efektu komicznego. Nie przesadzałabym też z wyrokami za cenzo, bo takie do tej pory w Polsce nie zapadały. Cenzo bywa hardcorowe, ale bywa też dyskretne. Jako przykład możemy podać różnicę między zwykłym wizerunkiem papieża a tym „podkręconym”, na którym jego twarz wydaje się bardziej jaskrawa. Dla osoby, która wie, że zdjęcie zostało wyretuszowane będzie to czytelny sygnał do „ciśnięcia beki”, ale ktoś inny może przejść wobec takiego obrazka obojętnie. Tym samym tracimy wyczucie, co jest cenzo, a co nie. Małopolska kurator oświaty Barbara Nowak zachęcała niedawno szkoły, aby te wywieszały wizerunki JP2, ale czy zorientowałaby się, gdyby uczniowie zaprezentowali „rzułte mordy”? Śmiem wątpić.

Gdyby co drugi uczeń wydrukował wizerunek żółtego Jana Pawła II, mielibyśmy do czynienia z rewolucją.

Która dalej byłaby żartem. Nie dajmy się zwieść, osoby które od lat wypisują w internecie hasło JP2GMD, dobrze wiedzą, że jest ono zbudowane na grubej hiperboli. Dziś z niesmakiem odkrywają, że nawet w tak grubym trollingu było zawarte ziarnko prawdy. Ich reakcja na nowe ustalenia może być jednak poważna, a nie żartobliwa. 

Czy w takim razie możemy sobie wyobrazić obalanie pomników JP2 w Polsce. Kilka lat temu w Gdańsku runął pomnik prałata Jankowskiego. Względem prawa jego obalenie było aktem wandalizmu, ale miasto zaakceptowało ten stan rzeczy. Dziś w tym miejscu mamy skwer.

I co niby mielibyśmy zrobić z taką ilością gruzu? Niezliczone pomniki papieża są świadkami epoki, w której powstały. Niektóre są tak brzydkie, że aż wzruszające. Za przykład może tu posłużyć „Papież w skali Beauforta” zwany też „Janem Pawłem Długim” (chodzi o pomnik JP2 w Sopocie zaprezentowany na zdjęciu poniżej – przyp. red). Widać, że w związku z reportażem TVN24 Polacy odkrywają brzydotę tych pomników na nowo i chętniej robią sobie z nimi zdjęcia. Niepokoi to policję, która pilnuje monumentów odrywając się od swoich normalnych zadań.

Pomnik Jana Pawła II w Sopocie (fot. Twitter)

Nie jestem zwolennikiem wyburzania pomników. Można je zawieźć w jedno miejsce i zrobić specyficzny „disneyland”. Litwini zrobili coś takiego z pomnikami Lenina.  Jeśli zaś chodzi o policję, to wydaje mi się, że to pokłosie sprawy Margot z sierpnia 2020 roku, gdy działacze LGBTQ ozdabiali pomniki znanych Polaków tęczowymi flagami. Wtedy policja też reagowała nerwowo, chociaż w zasadzie trudno powiedzieć, czemu.

Chaos medialny wokół pomników stał się tak duży, że dziś policjanci sami mogą nie wiedzieć, czego strzegą. Zresztą zazwyczaj osłaniają pomniki parami, co przy liczbie pomników JP2 w Polsce musi prowadzić do obniżenia jakości prewencji. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, to na terenie kraju mamy około 700, może 800 pomników JP2. Jeśli wydelegujemy do każdego z nich dwóch policjantów to mowa o 1 proc. wszystkich funkcjonariuszy, co może nie robi wrażenia, ale z pewnością generuje milionowe koszty.

Najwyraźniej istnieje wyborca, który właśnie tego potrzebuje. Zastanawiam się, czy istnieją w Polsce przypadki emerytów, którzy otworzyli oczy w momencie, gdy zobaczyli cenzo, czy raczej ma ono odwrotny skutek i jeszcze bardziej podkręca radykalizm podstarzałych katolików?

Słyszałam o przypadkach, w których wnuczęta prezentowały babciom łagodną wersję cenzo i te zamiast się oburzać szły po nitce do kłębka i odkrywały, że Kościół Katolicki ma wiele na sumieniu.

Zakładając, że Polska będzie się laicyzować w takim tempie jak obecnie powinienem zapytać czy poza papieżem istnieją jeszcze jakieś świętości, które internet zbruka, gdy JP2 po prostu zacznie robić się nudny, a żarty z jego osoby będą tak świeże jak żarty o Breżniewie. Jakiś czas temu przyglądałem się biografii Jerzego Popiełuszki i hmm… są w niej momenty co najmniej dziwne, ale to chyba wciąż zbyt mało aby wywołać taką falę beki, jaką wywołał kult papieża.

Jeśli kult Jerzego Popiełuszki zacząłby być nachalnie promowany w szkołach, to zdecydowanie uczniowie zareagują obronnie. Znów jednak trudno byłoby powiedzieć, gdzie kończy się i zaczyna granica żartu. Dla przykładu kilka lat temu w Tarnobrzegu zorganizowano dla dzieci inscenizację, w której aktorzy-amatorzy odegrali zamach na papieża z maja 1981 roku. Za papamobile służył wózek sklepowy. Ta „szopka” wywołała w całej Polsce śmiech, choć przecież jej twórcy mieli dobre intencje. Podobnie było zresztą w wypadku posłów PiS, którzy broniąc papieża masowo przynieśli do pracy jego wizerunki. Jeden z nich – pewnie przez pomyłkę – obrócił zdjęcie JP2 do góry nogami i znów wywołał tym niezamierzony śmiech i pytania o to, czy jego działania nie były celowe. Osobiście w nową odsłonę kultu Jerzego Popiełuszki nie wierzę, głównie dlatego, że Kościół w Polsce z roku na rok traci na znaczeniu. Zresztą warto wspomnieć, że proces jego kanonizacji został wstrzymany. Jan Paweł II to chyba ostatni przedstawiciel tego starego świata, w którym Kościół był ważnym aktorem życia publicznego w Polsce.

Tarnobrzeska inscenizacja zamachu na papieża (fot. Twitter)

W takim razie być może bezwzględna ręka internautów dotknie kogoś poza Kościołem?

Od lat „ofiarą” podobnych żartów, co JP2, pada prezydent Andrzej Duda. Pierwsze memy, w których polityk był posądzany o całe zło tego świata powstały już podczas kampanii wyborczej w 2015 roku. Potem ta fala nieco przyhamowała, bo szkalowanie głowy państwa jest w Polsce karane, ale nie można powiedzieć, że ustała. To, czy takie żarty masowo powrócą, w dużej mierze zależy od samego Dudy, który od pewnego czasu próbuje pokazać inną twarz i kreować się na polityka niezależnego.

A może ten rodzaj żartu w ogóle się wyczerpie i zwyczajnie znudzi internautom?

To chyba niemożliwe. Dopóki jest ktoś do strollowania i dopóki ktoś się oburza, zawsze po drugiej stronie internetu znajdzie się ktoś, kto będzie chciał z tego zakpić.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze