JR:Od wczoraj w internecie trwa szał na piosenkę ADU „JP2 in da hosue”. Artystka już wcześniej narobiła szumu swoim utworem o Smoleńsku. Czy to jaskółka zmiany, za sprawą której awangardowy nurt kultury internetowej jakim jest „cenzopapizm” przebije się do mainstreamu?
MK: Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, czy to co robi ADU to cenzo. Artystka niezmiennie twierdzi, że jej twórczość „jest robiona na poważnie”, ale to samo mówił przecież Jerzy Kalina twórca pomnika przedstawiającego Jana Pawła 2 miotającego głazem. Zamazała się granica między szyderą, a jawnymi formami dewocyjnymi. No i niby rzeźbiarz chciał dobrze, ale odbiorcy jego sztuki szybko zmienili kontekst, wpuszczając choćby do papieskiego basenu gumowe kaczki. Taka „rzułta morda” to też zupełnie normalny portret Karola Wojtyły, który wielu ludzi wiesza sobie na ścianach w domach. Wystarczyło podkręcić trochę kolory na zdjęciu, żeby to zmieniło swoje znaczenie. Stąd blisko do wniosku, że w Polsce w zasadzie wszystko może być „cenzo”.
Odniosłem wrażenie, że ADU jest trochę jak Pussy Riot, ale na odwrót. Bierze temat Kościoła, szokującą (dla wielu estetykę), ale ostatecznie zamiast wyciągnąć ostrze krytyki zaczyna pean na cześć instytucji.
Zdecydowanie wywołuje w ten sposób konsternację. Wspomniana wcześniej rzeźba Kaliny była dużo łatwiejsza do interpretacji, bo odwoływała się do pracy Maurizzio Cattelana z 2001 roku, na której papież został przygnieciony meteorytem. Generalnie artyści wybierają albo sztukę sakralną, albo ją kontestują, a ADU idzie w znajdującą się pośrodku tego podziału niszę, którą trudno jednoznacznie zinterpretować. Sama piosenka nie robi na mnie wrażenia, bo internet robił już wcześniej lepsze utwory dotyczące JP2. ADU może być obrazoburcza wyłącznie dla ludzi, którzy nie znają cenzo.
Wspomnijmy choćby covery piosenek Testovirona czy Papajaka Watykaniaka.
Jako kulturoznawczyni mogę pochwalić wiele kontekstów w utworach Watykaniaka. Widać, że to artysta mający szerokie horyzonty, nie tylko muzyczne.
Jak to jest, że moda na cenzo się nie kończy? Dziesięć lat temu mój kolega zhackował stronę gimnazjum, na którą wstawił filmik zatytułowany „Papież atleta”. Śmiechu było co niemiara, aż w końcu do jego drzwi zapukała policja. Jak to możliwe, że dekadę później żarty z papieża wciąż są na topie?
Cenzopapa to fenomen w światowej kulturze memicznej. Inne memy z czasem stają się normickie, tak jak nosacze, które wylądowały na koszulakach. Cenzo jest na to zbyt ostre i drastyczne. Papież jest zbyt hardcorowy, żeby zaczęto go wykorzystywać w reklamie, albo żeby ludzie masowo nosili jego wizerunek (ten żółty). Nieustanna popularność cenzo sprawia, że wśród awangardy memiczej są ludzie, którym papież się przejadł. Inni – nowi w środowisku – rozumieją go opacznie: jako przejaw buntu wobec Kościoła.
Czym w takim razie jest cenzo?
Oczywiście, żarty z papieża nie zrobiłyby kariery gdyby Polska nie była monolitycznie katolicka, ale tak naprawdę liczy się prowokacja. Trolling mający sprawić, że ktoś po drugiej stronie internetu na widok papaja zacznie się emocjonować i pisać o „rozumie i godności człowieka”. Zwróć uwagę, że często w parze z Janem Pawłem 2 występuje Magik. Stało się tak dlatego, że kilka lat temu, gdy tragicznie zmarły raper był ponownie na fali popularności (także za sprawą filmu) służył znacznie lepiej baitowaniu młodych ludzi niż papież.
Czytaj też:
- „Trudno być bogiem”. Przestrogi sprzed pół wieku aktualne dla PiS
- Dlaczego Polki nie chcą rodzić? Znamy cztery powody. DEBATA TRUESTORY
W produkcji jest właśnie film o księdzu Kaczkowskim, którego gra ogolony na łyso Dawid Ogrodnik. Myślisz, że jest szansa, aby panteon cenzopostaci jeszcze się powiększył?
Już dołączył do nich kardynał Wyszyński. Państwo polskie chyba samo ogarnęło, że przegięło z papieżem i stara się teraz promować postać „duchowego ojca JP2”. Reakcją są oczywiście „cenzo Wyszyńskie”. Ale papieża nikt nie przebije, drugiej takiej postaci możemy się nie doczekać. Cenozpapy działają już na zasadzie internetowej tradycji. Dzisiejszy 15 latek wrzucający „rzułtą mordę” nie wie od czego wzięła ona swój początek, nie pamięta tego człowieka, ale wie, że to śmieszy. Przechodzimy więc na poziom długiego trwania. Wkrótce cenzo może stać się nostalgicznym wspomnieniem z dzieciństwa. Ba, być może to ono uchroni papieża od zapomnienia.
Zawodowo zajmujesz się badaniem memów i to nie tylko tych z papieżem. Czego możemy się z nich nauczyć?
Interesuje mnie „wspólnota śmiechu”, która wytwarza się wokół memów. Nie tyle sam obrazek, co wszystko dziejące się wokół niego. To jakie wywołuje reakcje, czy oburza, czy – jak w przypadku cenzopapy – obraża czyjeś uczucia? Kontekst w jakim mem się porusza zależy od tego gdzie zostanie wrzucony. Użytkownik musi go twórczo interpretować, a każdy posiada do tego inne narzędzia. Zupełnie to samo dzieje się w przypadku „sztuki poważnej”. Widz idzie do teatru na sztukę Szekspira i musi zmierzyć się z tym jak ta została zinterpretowana przez reżysera lub dramaturga. Tyle, że pójście do teatru to wybór każdego z nas. Memy za to przychodzą same, często nieproszone. To dla mnie o wiele ciekawsze.
Polecamy:
GMD