Jak poinformował mer miasta Andrij Sadowyj w poniedziałkowy poranek na Lwów spadły rosyjskie rakiety. Broń wycelowana była w magazyny, infrastrukturę kolejową i wojskową. Ukraińskie media podają informacje o sześciu zabitych i ośmiu rannych, ale te mogą być jeszcze niepełne. Zapewniono, że pomimo ataku na kolej nie ucierpieli ani pasażerowie ani kolejarze.
Lwów. Wicestolica Ukrainy
Dlaczego Rosjanom tak bardzo zależy na zniszczeniu miasta, mimo że leży ono daleko od linii frontu? Powodów jest kilka. Pierwszy z nich stanowi wspomniana już wcześniej infrastruktura kolejowa. Daje ona możliwość wyjazdu nie tylko uchodźcom, którzy uciekają w kierunku Polski (pociągi Intercity na trasie Przemyśl-Lwów jeżdżą dwa razy dziennie), ale też pociągom towarowym wypełnionym czy to paczkami z pomocą humanitarną czy zakamuflowaną broniom.
Podobnie jest z drogami. Z Polski do Lwowa codziennie wyjeżdżają ciężarówki wypakowane sprzętem. Każdy kto był ostatnio w okolicach Przemyśla, wie że nie sposób odgadnąć co jest w środku. Widok setek żołnierzy i dziesiątek metrów siatki maskującej daje do myślenia.
Warto dodać, że od początku inwazji na Ukrainę, Lwów stał się rodzajem wicestolicy państwa. To tu wyjechała znaczna część administracji państwowej, niektórzy dyplomaci i dziesiątki organizacji pozarządowych, które próbują dziś nieść pomoc na terenie całej Ukrainy. To także miejsce, które jest bazą dla wielu dziennikarzy (najlepszy przykład stanowi polska redakcja Outriders). Z Lwowa można jechać czy to w kierunku Kijowa czy Odessy nie obawiając się, że zastanie nas szybko przesuwający się front.
Rosjanie bombardują więc miasto (kosztem dziesiątek milionów dolarów) aby przerwać pomoc humanitarną oraz wykurzyć dyplomatów i dziennikarzy. Istotny jest także aspekt psychologiczny. Rakiety spadające na Lwów świadczą o tym, że Ukraińcy nie mogą czuć się bezpieczni nawet blisko granicy z Polską.
Dodajmy do tego aspekt kulturowy. Lwów przez większą część swojej historii był polskim miastem i spacerując po jego ulicach co krok widać wpływy Rzeczpospolitej. Gdyby (choć na razie nie ma takich planów) Rosjanie ruszyli od strony granicy z Białorusią i spróbowali zająć to miasto nie tylko odcięliby realną pomoc z Polski, ale też pokazali, że zamierzają symbolicznie wyrwać te ziemie z Europy.
Zobacz też: