czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaPieniądzeOrlen i Lotos zarabiają na kryzysie. Rekordowe marże ze sprzedaży ropy

Orlen i Lotos zarabiają na kryzysie. Rekordowe marże ze sprzedaży ropy

Ceny paliw na stacjach benzynowych szokowały już na początku roku, w związku z galopującą inflacją. W czasie wojny i coraz silniejszych sankcji na rosyjską ropę, biją one kolejne rekordy. Rynkowa cena za baryłkę nijak ma się jednak do horrendalnie wysokich cen na stacjach. To producenci paliw naliczają sobie kosmiczne marże.

Orlen i Lotos zarabiają na kryzysie. Rekordowe marże ze sprzedaży ropy (fot. Twitter)

Cena paliwa przyprawia o palpitacje serca, tym bardziej jeśli kierowcy zwrócą uwagę na wartość baryłki ropy na światowych giełdach. Choć wyraźnie zwyżkuje ona ze względu na coraz szerszy bojkot tego surowca pochodzenia rosyjskiego, to ceny na stacjach benzynowych o niemal połowę przekroczyły wartości z poprzedniego kryzysu paliowego. W 2008 roku baryłka ropy kosztowała prawie 150 zł, ale na polskich stacjach psychologiczną barierę 5 zł przekroczyła tylko na chwilę.

Ceny paliw na stacjach biją rekordy. Ropa nie jest jednak aż tak droga

Teraz o takiej cenie można jedynie pomarzyć. Choć cena baryłki rośnie nieprzerwanie od początku roku, to próg 100 dolarów przekroczyła dopiero w marcu. W piątek było to ok. 110 dolarów za baryłkę. Tymczasem na stacjach benzynowych już od tygodnia coraz częściej pojawiają się ceny 7 zł za litr, a w ostatnich dniach nawet 8 zł. Tradycyjnie najdroższe jest paliwo do silników diesla. Co wpływa na tak potężny wzrost cen?

W temacie cen benzyny nie mogło zabraknąć tweeta Łukasza Warzechy

Inwazja Rosji na Ukrainę to tylko jeden z wielu czynników. Choć sankcje państw zachodnich nie objęły jeszcze całkowicie rosyjskiej ropy, to ze względu działania wojenne i blokady tranzytu, jej pozyskanie jest już od kilku dni mocno utrudnione. Wiele europejskich koncernów skorzystało z okazji i tuż przed praktycznym embargiem – a już po wysadzeniu przez sankcje kursu rubla – kupiło setki tysięcy baryłek ropy Ural. Zyskały m.in. Shell czy Orlen.

Brytyjsko-holenderski gigant jest krytykowany za zakup milionów baryłek rosyjskiej ropy po okazyjnej cenie (29 dolarów poniżej ceny rynkowej) oraz deklarację, że mimo wojny dalej będzie ją kupował. Orlen kupił z kolei 700 tys. baryłek już po tym, jak premier Mateusz Morawiecki nawoływał do bojkotu surowca z tego źródła. Problem w tym, że trudno w tak krótkim czasie znaleźć alternatywne źródło dostaw.

Marża rafineryjna Lotosu w górę. O… 690 proc.

Tak przynajmniej tłumaczy się Lotos, który jest w procesie wchłanianiania przez Orlen. W ostatnich dniach konsternację wzbudziła wysokość marż, których nie ukrywa naftowa firma rodem z Gdańska. Andrzej Domański zwrócił uwage na Twitterze, że modelowa marża rafineryjna Lotosu wzrosła do niemal 40 dolarów za baryłkę ropy. Miesiąc wcześniej było to niecałe… 5 dolarów. „Czyli wzrost o 690% (…) Ktoś jednak przy okazji tej wojny nieźle zarabia” – napisał analityk.

Sprawa ma trafić pod lupę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pod kątem możliwego zawyżania marży rafineryjnej. Domaga się tego senator KO Krzysztof Brejza, który chce też wyjaśnień od wicepremiera, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. – Nie chce mi się wierzyć, by stawka modelowa, która bardzo często pokrywa się ze stawką realną, wzorsła aż siedmiokrotnie. Byłby to skandal – mówił w rozmowie z dziennikarką „Gazety Wyborczej”.

Lotos zapewnia, że „nie podjął żadnych działań mających na celu maksymalizację marży osiąganej na przerobie ropy naftowej”. Jej aktualny poziom wynika z „otoczenia makroekonomicznego”. Chodzi o zabezpieczenie zysku w sytuacji zwiększonej nieprzewidywalności rynku. Koncern podkreśla, że w obliczu wielomilionowego wsparcia, które przeznacza na pomoc Ukraińcom, „sugerowanie, że zarabia on na wojnie jest daleko krzywdzące”.

Złoty szoruje po dnie, a budżet świeci pustkami

Lotos zapewnia, że „nie podjął żadnych działań mających na celu maksymalizację marży osiąganej na przerobie ropy naftowej”. Jej aktualny poziom wynika z „otoczenia makroekonomicznego”. Chodzi o zabezpieczenie zysku w sytuacji zwiększonej nieprzewidywalności rynku. Koncern podkreśla, że w obliczu wielomilionowego wsparcia, które przeznacza na pomoc Ukraińcom, sugerowanie, że zarabia na wojnie jest „daleko krzywdzące”.

6 zł za litr. W listopadzie temat na parodię smutnej piosenki, teraz bralibyśmy w ciemno

Nieprzewidywalność rynku, embargo na rosyjską ropę (100 proc. surowca przerabianego przez Lotos, niecałe 70 proc. całego importu Polski) i konieczność ściągania ją z innych źródeł to jedno. Ale gdańska spółka w cytowanym powyżej komunikacie zwróciła też uwagę na inną kwestię. „Dodajmy, że płacimy za ropę w dolarach, a cena na stacjach jest w złotówkach” – czytamy. O tym, co z kursem złotego robi radosne zarządzanie NBP przez Adama Glapińskiego, nie trzeba tłumaczyć.

Prof. Adriana Łukaszewicz z Akademii Leona Koźmińskiego w rozmowie z money.pl sugeruje, że Orlen i Lotos wykorzystały rozchwianie rynku na swoją korzyść. – W tej trudnej sytuacji rząd mógłby wpłynąć mniej lub bardziej formalnie na obniżenie marż – uważa ekspertka. Tyle że oznaczałoby to mniejsze wpływy do budżetu. A teza „niech nawet kosztuje 10 zł, byleby nie była ruska”, nigdy nie będzie miala tylu zwolenników, co teraz.

Polecamy:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze