piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaTeoria katastrof. FELIETON SIEMIONA

Teoria katastrof. FELIETON SIEMIONA

Katastrofy mają swoją teorię, wspartą aparatem matematycznym. Wspominam o tym, bo chociaż ostatnie trzy dni wydają się chaosem, kipiel rzeczywistości układa się w pewne regularne fale. Dlatego, chociaż jak chyba wszyscy co dwie minuty sprawdzam na twiterku, czy zdenerwowany Putin zamiast wziąć Neospazminę wysłał już na resztę świata rakiety atomowe, próbuję na własny użytek dopasować do chaosu przekonującą teorię.

Rosyjska giełda w poniedziałek nawet się nie otworzyła. Kto by się tego spodziewał jeszcze tydzień temu?

Teoria katastrof da się streścić w sposób prosty. Katastrofa to nagłe przejście z jednego stanu statycznego w inny stan statyczny. Przykładowo, most na rzece Dniepr spina brzegi przez 50 lat, a trafiony rakietą, rozpada się i przez kolejne 50 lat leży na dnie Dniepru. Sam moment zwalenia się konstrukcji do rzeki to sekundy.

A przecież coś musiało doprowadzić to tej sekundy fazowego przejścia. Amerykańska poetka sprzed 150 lat, Emily Dickinson, pisała o katastrofach: „Ruina to z diabelskich dzieł/ najstaranniejsza praca / Upadek nie jest kwestią chwil / Wpierw się zaczynasz staczać”. Niestety, wolimy nie widzieć tego wstępnego procesu. Owszem, na długie tygodnie przed trzęsieniem ziemi pokazują się rysy na murze, szczury uciekają, koty miauczą – lecz mimo to pierwszy mocny wstrząs zawsze jest kompletnym zaskoczeniem. Przecież nie tak miało być! Wbrew wszystkim znakom, woleliśmy udawać ślepych i głuchych.Tak było przyjemniej.

Co gorsza, człowiek, który rozpoznając złowróżbne znaki próbuje ostrzec innych, bywa najczęściej brany za wariata, obsesjonata, mitomana. „Wy, Polacy, ze swoją rusofobią, nie rozumiecie geniuszu Herr Putina” – dokładnie jak niegdyś nie docenialiśmy geniuszu Herr Hitlera, albo do gruntu pokojowego charakteru sowieckich zbrojeń. „Jak zwykle przesadzacie, jak zwykle popadacie w polską histerię”, podpowiadali nam sąsiedzi.

A tu – bęc. Naród, który miłuje pokój i samostanowienie narodów, naród, który – zdaniem moskiewskiej prasy z lutego 2022 „nigdy pierwszy nie zaatakował innego państwa”, kulturalny i kontenty z handlu ropą i gazem naród rosyjski, postanowił odtworzyć caratowi należne mu miejsce na mapie świata. Na początek, niejako na czwartkowe śniadanie – pożerając Ukrainę. Słabą, rozlazła, otwartą na wszystkie strony jak namiot cyrkowy. Kto by się miał niby wstawić za takim niby-państwem?

Teoria katastrof ma jednak to do siebie, że fazowe błyskawiczne przejście od stanu A może znaleźć finał nie tylko w stanie B, lecz w wielu możliwych innych: w stanie C, D, i tak aż po X, Y, Z. Zamiast pożywnego ukraińskiego dania z wódką i słoniną, putinowska Rosja doczekała się dania w mordę – za sprawą ukraińskiej armii. Zamiast oczekiwanej bierności świata, dyskretnych braw od pani LePen i swojskiego Grzesia Brauna, zamiast nowych kontraktów na gaz, Rosja natrafiła na bojkot i sankcje. Zamiast odtworzyć wydumany przez swoich dworskich filozofów Wielkoruski Mir, Putin nagle został wysłany… gdzieś wysoko. Nie tylko przez Ukraińców z Wyspy Węży, lecz przez praktycznie cały świat zachodni. Czyli nasz.

Tak bywa, kiedy się nie studiuje teorii katastrof: czasami człowiek kupuje sobie bilet do słonecznego Soczi, ale na miejscu okazuje się, że zamiast na czarnomorską plażę, dziwnym zrządzeniem losu dojechał do Hagi. I co gorsza, zanosi się tam na dłuższy pobyt.

Zobacz też:

Piotr Siemion
Piotr Siemion
Pisarz i prawnik. Autor powieści "Niskie łąki" i "Finimondo" oraz dzienników "Dziennik roku węża". Tłumacz literatury amerykańskiej m.in. prozy Thomasa Pynchona.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze