czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaPieniądzeMur na miarę naszych możliwości. Na co PiS chce wydać półtora miliarda?

Mur na miarę naszych możliwości. Na co PiS chce wydać półtora miliarda?

Polscy pogranicznicy i wotowcy zainterweniowali gdzie trzeba, by dodać nową scenografię do ich cosplayu NRDowskich strażników pasa granicznego. Na granicy z Białorusią ma powstać mur. Czy, parafrazując pewnego eks-prezydenta, zmusimy naszych sąsiadów, żeby za to wszystko zapłacili? Gdzie tam. Onet podaje, że polscy podatnicy zapłacą za mur 1.615.000.000 złotych.

Ostatni ptak w Białowieskim Parku Narodowym, 2023 r., koloryzowane. Migrantów już nie ma, bo wszyscy zginęli z głodu (ALEJANDRO PRIETO/BIRD PHOTOGRAPHER OF THE YEAR)
  • PiS chce za ponad półtora miliarda złotych postawić mur na ciągnącej się przez 418 kilometrów granicy z Białorusią
  • Inwestycja nie będzie podlegała dostępowi do informacji publicznej: PiS chce wydawać te pieniądze bez jakiejkolwiek kontroli
  • Za wspomnianą kwotę można byłoby opłacić miliony noclegów, setki tysięcy kursów językowych lub specjalistycznych dla migrantów. W obliczu katastrofy demograficznej byłoby to wybawienie dla polskiej gospodarki

Tak, nie pomyliły nam się zera – ponad półtora miliarda buły. Znacząca większość, bo 1.500.000.000 zł ma zostać przeznaczone na samą fizyczną barierę, a pozostałe 115.000.000 zł na urządzenia techniczne. Inwestycja ma powstać bez względu na regulacje zawarte w jakichś tam mało znaczących ustawach, takich jak prawo budowlane, prawo wodne, prawo ochrony środowiska czy prawo zamówień publicznych.

Mur będzie tajny

Co z tego, że większa część granicy biegnie przez tereny cenne przyrodniczo, z Białowieskim Parkiem Narodowym na czele. I tak przez lata swoich rządów jednym z celów PiSu było rozjechanie tamtejszej puszczy harwesterami i przerobienie drzew na stołki dla swoich działaczy. Teraz drwale zyskują fantastyczny argument. Skoro w lesie mogą siedzieć pięcioletni hybrydowi bojownicy Łukaszenki, to najprostszym sposobem wydaje się radykalne karczowanie (nie mylić z czynnościami podejmowanymi przez byłego marszałka Senatu w początku pandemii).

Ustawodawca przewidział też swoiste przełożenie instytucji stanu wyjątkowego na inwestycję poprzez wskazanie, że informacje dotyczące „konstrukcji, zabezpieczeń i parametrów technicznych bariery nie będą stanowić informacji publicznej i nie będą podlegać udostępnieniu w trybie odrębnych przepisów”. Na szczęście nie ma przecież szans na żadne przekręty podczas samej budowy muru, skoro nad wszystkim będzie czuwać CBA pod kryształowo czystym Mariuszem „L’incorruptible” Kamińskim. 

Projekt będzie procedowany w tak zwanym trybie pilnym, a zatem jest szansa na przepchnięcie go kolanem przez Sejm jeszcze szybciej niż standardowo. Oczywiście nie wiadomo, w jakim kształcie trafi do Senatu, gdzie przynajmniej będzie można poddać się refleksji nad nim przez 30 dni, zanim trafi do podpisu pierwszego długopisu w kraju. O tym, czy projekt będzie zgodny z Konstytucją, w ogóle nie ma sensu dyskutować przy takiej kondycji orzecznictwa, jakie mamy obecnie. Samo złożenie tej ustawy sprawia, że chociaż niby nie wiadomo nic o wydarzeniach w pasie przygranicznym, wiemy już wystarczająco wiele. Łącznie z tym, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazły się pieniądze na ochronę granic.

Obecnie na granicy Polski z Białorusią stoi płot, instalowany przez wojsko za pomocą kijów od szczotek. Ludzie nie mają problemów, by go sforsować, ale na drucie kolczastym znajdowane są martwe zwierzęta (fot. Twitter)

Wyborcy murem za PiS

Pragnący zachować anonimowość pracownik MON podał nam przy okazji innego tekstu informację, że nawet gdyby Polska chciała wpuszczać wszystkich migrantów, to i tak w budżetach służb nie ma pieniędzy na zajęcie się w prawidłowy sposób chociażby garstką z nich. Noclegi, wyżywienie, kursy językowe i przygotowujące do pracy kosztują, a nie ma woli politycznej do fundowania tego ludziom, dla których Polska i tak najprawdopodobniej jest tylko przystankiem na drodze gdzie indziej.

Powiedzmy sobie jednak wprost – po krachu sondażowym, który PiS zafundował sobie zeszłej jesieni na skutek zaostrzenia prawa aborcyjnego, Wybitny Strateg z Żoliborza i jego otoczenie po prostu przestali mieć jakiekolwiek skrupuły dotyczące dalszych wybieranych przez siebie środków. Nie ma wątpliwości, że umierający z zimna i głodu w lasach ludzie są zakładnikami w grze politycznej, która toczy się o skonsolidowanie elektoratu wobec zagrożenia ze strony zmyślonego w tym celu camusowskiego Obcego. Ale paradoksalnie pokazuje to, w jakiej żałosnej kondycji znajduje się państwo, jeśli ci ludzie mają faktycznie stanowić dla niego śmiertelne zagrożenie.

No cóż, załóżmy, że rzeczony problem zafundowany nam przez Białorusinów to najgroźniejsza rzecz dla Polski, która akurat ma na ten cel zachowane ponad półtora miliarda papierów. Możemy za niego postawić sobie mur na miarę naszych możliwości i podbić sobie nieco słupki w sondażach. Przecież z badań wynika, że 1/3 społeczeństwa popiera działania mające na celu pozbycie się migrantów poprzez czekanie, aż umrą z głodu. Tu nawet obawiam się, że nastroje w Europie mogłyby być nawet przychylne działaniom Polaków – wystarczy popatrzeć na działania Frontexu na Morzu Śródziemnym. Policzyliśmy jednak w redakcji, na co alternatywnie można wydać tę mamonę, oczywiście przy założeniu, że projekt się w tym zamknie, co przecież nie jest pewne. Poniżej przedstawiamy nasze propozycje.

Mur będzie drogi. Co zamiast niego?

Zacznijmy od tego, że zapewnić możemy ponad 15 milionów (dokładnie 15.023.255) noclegów dla migrantów w czteroosobowym pokoju w Hotelu Podlasie w Białymstoku. Jeśli chcą oni tylko przejechać przez Polskę, proszę bardzo. Możemy przenocować te kilkanaście milionów osób, a przy wyłożeniu dodatkowych 120 milionów złotych każdy może dostać też kanapkę z Żabki na dalszą drogę.

Przy założeniu, że jednak musimy jako państwo realizować zobowiązania wynikające z przepisów prawa europejskiego (co w świetle ostatniego wyroku TK kwituję krótkim „xD”) i nie przepuszczać dalej kogo popadnie, to za tę samą kwotę w tym samym hotelu przez rok może mieszkać 41.159 migrantów, do czasu ustalenia ich dalszego losu. Oczywiście to przy założeniu, że nikt z nich nie będzie chciał przez rok rozpocząć pracy oraz że ta akurat grupa nie ucieknie natychmiast do swoich rodzin w Sztokholmie czy Paryżu.

Są to oczywiście koszty, które trzeba zapłacić prywatnemu przedsiębiorcy. Faktyczny koszt utrzymania człowieka przez dobę, zorganizowany przez państwo na sensownych warunkach, nie będzie wynosić tyle, co w czterogwiazdkowym hotelu. 

Polska się wyludnia, a pracodawcom notorycznie brakuje rąk do pracy? Za kwotę przeznaczoną na mur można też wykupić kurs języka polskiego na poziomie podstawowym w szkole językowej Klub Dialogu w Warszawie dla 232.374 migrantów. Kurs obejmowałby 5 godzin lekcyjnych tygodniowo przez rok – uczeń po czymś takim niezależnie od kraju pochodzenia byłby w stanie porozumiewać się komunikatywnie  po polsku przy wykonywaniu podstawowej pracy.

No właśnie, przecież w dominującej rządowej narracji migranci to nieroby nie potrafiące wykonywać żadnej pracy, chcące tylko przyssać się do cyca opieki społecznej. Tak się składa, że za cenę muru budowanego na granicy można by przeprowadzić w Centrum Kursów College Medyczny w Kielcach kurs operatora wózka widłowego dla 4.047.619 migrantów. Amazon zacierałby ręce, bo już nigdy przedstawicieli tej branży by nam nie zabrakło.

Czytaj też:

Stać nas na mur, ale nie na empatię

Nawet nie będę już specjalnie rozwodził się, ile można by kupić za te pieniądze śpiworów (10 mln), zgrzewek wody (193 mln) czy dużych pizz z DaGrasso (46 mln). To wszystko oczywiście celowo sprowadzam do absurdu, ale tak naprawdę cały ten temat w ogóle nie jest zabawny. Rzeczywistość polityczna, w której wydajemy ponad półtora miliarda złotych (ok. 0,3% budżetu państwa na wydatki) na mur, pokazuje chyba, że nie jesteśmy już tak biednym krajem, jak się od lat mówi. Od ilu lat stać nas na program 500+ bez sypania się państwa w drzazgi? To wcale nie jest tak, że brakuje nam pieniędzy na zajęcie się ludźmi chcącymi przekroczyć polską granicę. Przecież chcemy radośnie wydać taką ilość pieniędzy na zbudowanie 418 kilometrów muru wraz z typowym dla takich konstrukcji antyludzkim anturażem.

Może takie działania byłyby jakoś uzasadnione militarnie. Francja też kiedyś po coś zbudowała linię Maginota. Znając jednak skuteczność rządu PiS, z pewnością ta bariera będzie skuteczna wobec słaniających się z głodu rodzin z dziećmi, ale już nie przeciwko prawdziwym zielonym ludzikom. Tak naprawdę wychodzi na to, że jedynym, na co polskiego państwa nie stać, jest empatia. Żadne wydane na płoty pieniądze nie sprawią, że ludzie przestaną umierać w przygranicznych lasach. Pomyślcie o tym, kiedy celem finansowania swojego procederu rząd dołoży wam wkrótce kolejne podatki.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

1 KOMENTARZ

  1. ” Za kwotę przeznaczoną na mur można też wykupić kurs języka polskiego na poziomie podstawowym w szkole językowej Klub Dialogu w Warszawie dla 232.374 migrantów. Kurs obejmowałby 5 godzin lekcyjnych tygodniowo przez rok”
    – a ile milionów będzie trzeba dopłacić za roczne utrzymanie takiej osoby, opłatę za jedzenie, mieszkanie, świadczenia medyczne itp.? I co da nauka języka przez godzinę dziennie?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze