sobota, 11 maja, 2024
Strona głównaPolitykaMarsz Niepodległości. Zakaz nic nie da, ale jest inny sposób

Marsz Niepodległości. Zakaz nic nie da, ale jest inny sposób

Na Marszu Niepodległości byłem czterokrotnie i mogę was zapewnić, że żadna decyzja urzędników tego żywiołu nie powstrzyma. Ale jest inny sposób, który opozycja powinna wykorzystać żeby przywrócić 11 listopada normalny wymiar

11 listopada 2024. Jakieś przyjazne miasto w Polsce

11 listopada 2020. Trwa bitwa pod Stadionem Narodowym, będąca kontynuacją bitwy pod Empikiem. Żwirowisko zdaje się być otoczone przez policję. Nie całkiem widzę, gdzie w ogóle jest grupa chuliganów, ale dobrze ją słyszę. Lokalizowanie jej po odpalanych racach nic nie da, bo te są wszędzie. W końcu postanawiam kierować się intuicją. Odchodzę od głównych sił policyjnych i kieruję w stronę małego dworca kolejowego.

Siedem razy powtarzano mi żebym nie pchał się między pacyfikujących i pacyfikowanych i siedem razy te ostrzeżenia ignorowałem. W końcu ocena mojej pracy zależała od zdjęć, które zdobędę. Tyle, że live który nagrywałem był dość specyficzny. Wirtualnej Polsce zależało tylko na tym żebym dostarczył obraz. Za dźwięk odpowiadał już ktoś inny.

Stacja kolejowa „Stadion Narodowy” okazała się być ostatnią wioską Galów. Stłoczeni kibole wyposażeni w butelki, race i kamienie stali na górze schodów i skutecznie odstraszali policjantów. Tamci musieli sformować grupę szturmową i wbić do środka lejąc przed siebie gazem łzawiącym. Postanowiłem za nimi pobiec. Duży błąd, bo za ich plecami startowała kolejna grupa szturmowa. Znalazłem się w kleszczach na środku schodów.

W przeciwieństwie do innych reporterów, nie mam do policji za ten wieczór pretensji. Jeśli ktoś nie wiedział, że tam będzie niebezpiecznie, to po prostu był debilem. Ostatecznie straciłem statyw, dostałem ze dwa razy pałą, ale firma była zadowolona. Wylali mnie dopiero dwa miesiące później.

Marsz Niepodległości. Co powinna robić opozycja?

Wspominam o tym wszystkim, żeby zaznaczyć że nie ma siły, która powstrzyma Marsz Niepodległości. To zgromadzenie kuriozum. Wygląda jak piłkarski mecz, ale bez murawy i piłkarzy. Czyste spotkanie ultrasów i hoolsów. Najpierw oprawa, potem napierdalanie.

Starania prezydenta Trzaskowskiego żeby sytuacją ukrócić były zbyteczne. Rozumiem, że polityk musiał zaprezentować swojemu elektoratowi, że coś w sprawie robi, ale argumentacja, że marsz nie jest wydarzeniem cyklicznym, bo nie odbył się w zeszłym roku jest o kant dupy potłuc. Bo skoro marszu nie było, to co działo się wtedy pod stadionem?

Osobiście proponowałbym opozycji inne rozwiązanie. Po pierwsze, olejcie Warszawę. Dopóki nacjonaliści zajmują środek miasta, dopóty inne wydarzenie tego dnia się tam nie przebije, a może być nawet zaatakowane. Nowy 11 listopada mógłby być świętem ruchomym, w tym sensie, że co roku trafiałby do innej stolicy wojewódzkiej. Przy okazji zyskałyby na tym miasta, które stolica wysysa z ciekawych wydarzeń.

Po drugie, nowe święto ma być ciekawe, ale niekoniecznie patriotycznie. No bo dlaczego nie możemy uczcić 11 listopada koncertem gwiazdy światowej estrady, albo nawet całym muzycznym festiwalem; meczem towarzyskim reprezentacji z prestiżowym rywalem, czy choćby pokazem akrobacji lotniczych. Słowem, czymś tak ciekawym, że ludzie oglądając to w telewizji powiedzą: „chętnie pojadę tam w przyszłym roku”. Taka oprawa 11.11 nawet broni się merytorycznie. Dzięki odzyskanej niepodległości, możemy bawić się tak jak chcemy, a chcemy słuchając Eda Sheerana, Lany del Rey i oglądając reprezentację Argentyny. Możecie mieć pomysł na inny dobór gości, ale zasadniczo chyba wiecie o co mi chodzi.

Po trzecie, organizacja nowego Festiwalu Niepodległości (pomysł oddaję, ale pamiętajcie kto był pierwszy!) nie wyklucza utrudniania życia warszawskiemu marszowi. Trzeba więc wyznaczać trudne trasy (w żaden sposób nie przebiegające przez centrum), tworzyć dodatkowe bariery, utrudniać dojazdy do miasta. Może i to brutalne, może nie fair, ale fair z pewnością nie jest też rzucanie racami, kostką brukową i śpiewanie piosenek w 90 proc. skupiających się na upokorzeniu politycznego rywala.

Taki krok sprawiłby, że to opozycja zyskałaby inicjatywę, a nie tylko biernie przyglądała się temu co dzieje się w Warszawie. A, że taka impreza wymaga kilku lat pracy? Wybaczcie, ale jeśli chcecie wygrywać, to musicie zakasać rękawy. Nie palcie komitetów, tylko zakładajcie własne, czy jakoś tak.

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze