środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaLifestyleKubełek zamiast karpia. Dlaczego Japończycy w Boże Narodzenie szturmują KFC

Kubełek zamiast karpia. Dlaczego Japończycy w Boże Narodzenie szturmują KFC

Zastanawia was, jak w Boże Narodzenie można jeść takie dziwactwa jak karp, kapusta z grochem czy zupa z kompotu z suszu? To wiedzcie, że 24 grudnia Japończycy walą drzwiami i oknami po smażone kurczaki z KFC - sieć sprzedaje tego dnia 10 razy więcej jedzenia, niż zwykle. Zamawianie tam tego dnia kubełka to już tradycja niemal tak stara, jak nasz rodzimy karpik.

W najpopularniejszym zestawie, który KFC sprzedaje na święta w Japonii, oprócz kurczaka znajduje się także ciasto (Fot. KFC/Instagram)

Jak Japonia pokochała Stany Zjednoczone… i ich kurczaki z KFC

Przegrana w II wojnie światowej była prawdopodobnie największym szokiem, jaki Japonia przeszła w ciągu swojej historii. Cesarz przestał być bogiem, a wartości nacjonalistyczne podlane samurajskim sosem przestały być oficjalnie popierane przez państwo. W tej aksjologicznej pustce Japończycy skierowali się, co nie jest w historii precedensem, w stronę kultury swojego okupanta zza oceanu. Gdy tylko okupacja zakończyła się, a gospodarka Japonii zaczęła nabierać rozpędu, kraj zaczął się niezwykle silnie westernizować – także pod względem kulinarnym.

Sieci fast foodowe jak McDonald’s czy Burger King w latach 60. podbiły Amerykę, a już dekadę później zaczęły intensywnie rozwijać się po drugiej stronie Pacyfiku. Według danych z filmu dokumentalnego „Colonel Comes to Japan” w latach 70. japoński przemysł fast foodowy rozwinął się o 600%. KFC, które operowało jeszcze wtedy pod pełną nazwą Kentucky Fried Chicken, otworzyło pierwszy lokal w Nagoi w 1970 r., a dziesięć lat później liczba restauracji w całym kraju przekraczała 300. Dziś KFC Japan tylko między 20 a 25 grudnia potrafi zarobić ponad 60 milionów dolarów (dane z 2018 r.).

W 1974 r. sieć wprowadziła kampanię reklamową „Kentucky na święta”, w ramach której pokazywano spoty ze szczęśliwymi rodzinami raczącymi się smażonym kurczakiem w rytm piosenki „My Old Kentucky Home”. Istnieje kilka wersji historii dotyczącej tego, skąd pomysł na to, by przedstawić Japończykom kurczaka jako tradycyjne, amerykańskie danie świąteczne. Według oficjalnej wersji szef firmy na Japonię, Takeshi Owara, miał spotkać się z dziećmi przebrany za świętego Mikołaja, a po ich pozytywnej reakcji wychwycić dobrą okazję na zarobek. Wedle innej to żyjący w kraju Amerykanie chcieli, by pracownicy KFC dowozili im jedzenie przebrani za brodacza w czerwonym stroju, albo też marzyli o czymś, co smakiem będzie przypominało im indyka, tradycyjnie spożywanego w wigilię Bożego Narodzenia w krajach anglosaskich.

W każdym razie kampania połączyła ze sobą kilka bardzo ważnych tropów kulturowych – „fajność” zachodniej restauracji, pochodzące także z Zachodu święto oraz spożywanie smacznego posiłku, uważanego wówczas, szczególnie przez mieszkańców prowincji, za luksusowy. Reklamodawcom z KFC udało się przekonać mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, że jedzenie ich kurczaka z okazji Bożego Narodzenia to szczyt amerykańskości – i to mimo tego, że w USA oczywiście nie ma takiej tradycji, a piosenki o Kentucky nie mają nic wspólnego z kolędami.

Ta reklama jest bardzo normalna, jak na japońskie standardy

Świąteczne kurczaki z KFC. Świecka tradycja jak Walentynki

I chociaż kilka dekad agresywnego marketingu to jedno, nowy zwyczaj zaskakująco dobrze wpisał się w istniejącą japońską kuchnię. Bardzo podobne danie funkcjonowało już bowiem w kraju od początku XX wieku – był to kurczak przygotowywany przy pomocy techniki karaage, smażenia niewielkich kawałków marynowanego mięsa w głębokim oleju (nie mylić z popularną techniką smażenia w tempurze, którą również do Japonii przywlekli Europejczycy, ale to inna historia).

KFC trafiło też w dziesiątkę, jeśli chodzi o formę jedzenia żarcia z kubełków. W dalekowschodniej kuchni funkcjonuje także tradycja wspólnego spożywania posiłków – dzieli się je na niewielkie kawałki możliwe do zjedzenia na raz, a następnie każdy współbiesiadnik nakłada sobie tyle, ile chce. „Smażone kurczaki i smakują znajomo dla Japończyka, i realizują japońską potrzebę wspólnego jedzenia”, kwitował nową tradycję Ted Bestor, profesor antropologii i japonistyki z Uniwersytetu Harvarda w rozmowie z CNN.

W Japonii oczywiście nie ma szerszej tradycji celebrowania chrześcijańskiego Bożego Narodzenia – z tą religią identyfikuje się tylko 1,5% mieszkańców kraju. Dla większości Japończyków jakiekolwiek świąteczne zwyczaje mają charakter pozbawiony sacrum, oderwany od pierwotnej idei święta, raczej zbliżony do naszego, skomercjalizowanego statusu Walentynek czy Halloween. Być może na tej samej zasadzie w Polsce niezwykle popularne było organizowanie dzieciom przyjęć urodzinowych w sieci McDonald’s – obie sieciówki w „nowej”, kapitalistycznej rzeczywistości kojarzyły się po prostu z byciem „cool”.

Czytaj także:

To jak wygląda japońskie Boże Narodzenie z KFC? Przed restauracjami wystają figury Pułkownika Sandersa ubranego jak święty Mikołaj (obie postaci są do siebie podobne), telewizja wypełnia się wesołymi reklamami, a sprzedaż kubełków w dniu 24 grudnia rośnie nawet dziesięciokrotnie w porównaniu ze zwykłym dniem roboczym. Sieć wprowadziła nawet system rezerwacji zamówień na święta z nawet dwumiesięcznym wyprzedzeniem – bez tego chętni na kurczaka skazani są na stanie w wielogodzinnych kolejkach. W skład najpopularniejszego świątecznego kubełka (tzw. party barrel) wchodzą smażone skrzydełka, wielka sałatka coleslaw i czekoladowe ciasto, chociaż dostępnych jest zawsze kilka różnych zestawów.

Polecamy:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze