Dla tych, którzy śledzą losy zespołu ze stadionu przy ul. Kałuży, to może nie być taka wielka niespodzianka. W październiku pisałem, że klub stał się średniakiem, co oczywiście nie mogło zadowalać pewnej grupy kibiców, niemniej jednak to paradoksalnie Probierz zapewnił klubowi pierwsze trofea od 1948 roku.
Michał Probierz – wypalony i zrezygnowany
Na początku 2021 r. polski Guardiola usiłował już odejść z klubu, jednak wówczas to Janusz Filipiak ochłodził jego głowę i kazał mu pozostać na miejscu, nie przyjmując dymisji popularnego szkoleniowca. Klub obecnie plasuje się na 11. miejscu w tabeli, tracąc 9 punktów do strefy pucharowej, ale też 6 punktów nad strefą spadkową. Ot, los ligowego średniaka.
Problem może polegać na topornym, niecieszącym oka stylu gry. Kataloński Pep opracował do perfekcji tiki-takę, Klopp wyniósł na salony gegenpress, zaś polski Jurgen Guardiola zasłynął tworzeniem wrzutkovii. Taktyka ta polega z grubsza na intensywnym bieganiu i lagowaniu do rosłego napastnika czekającego w polu karnym. Nie da się ukryć, że nie jest to wymyślenie koła na nowo i na coś takiego często nie da się patrzeć.
Probierz został zresztą rozpracowany przez inne drużyny dawno temu i gdyby nie wybitna postawa Pelle van Amersfoorta, który wyrósł na gwiazdę drużyny, zespół mógłby znajdować się w strefie spadkowej. Napastnicy w osobach Marcosa Alvareza, Filipa Piszczka i Rivaldinho mają w tej rundzie na koncie łącznie dwa gole i naprawdę nadają się głównie do tarcia chrzanu.
Porażka w ostatnich derbach Krakowa, zwanych nie bez powodu Świętą Wojną, musiała przelać czarę goryczy. Rozstanie odbywa się za porozumieniem stron, bez żadnej dramy – co wydaje się zrozumiałe po czteroletnim stażu pracy. Z jednej strony szkoda, z drugiej – kibice Pasów pewnie mają apetyty na więcej.
Jak podaje pewne źródło informacji, insider Janekx89, głównym kandydatem do przejęcia zespołu jest Jacek Zieliński, który przed sezonem 2016/2017 wprowadził Cracovię do eliminacji Ligi Europy, ale potem o mało co nie spuścił jej z ligi. Przy Kałuży od teraz czas to płaskie kółko. A sam Probierz? Czy chciałby odpocząć od pracy i nieustannej presji mediów, czy też wykonał swój ruch z myślą o objęciu gorącego stołka w Legii?
Gołębiewski – rzucony na głęboką wodę i wściekły
Chociaż dyrektor sportowy stołecznego klubu Radosław Kucharski powiedział wprost, że jej nowy trener, Marek Gołębiewski, nie ma pracować tymczasowo, wszystko wskazuje na coś przeciwnego. Facet, którego największym dotychczasowym sukcesem było wprowadzenie Skry Częstochowa do baraży o I ligę (!) zdaje się pokazywać, że nie ma kompletnie pojęcia, co robi. W czasie swojego krótkiego urzędowania pokonał jedynie trzecioligowy Świt Skolwin, i to po ledwie przepchniętym meczu walki. W pozostałych meczach Legię zdeklasowały Napoli, Pogoń Szczecin i Stal Mielec, a klub zaczął urządzać się w ciemnej dupie, jaką jest strefa spadkowa Ekstraklasy.
Gołębiewski pokazał też swoimi wypowiedziami, że nie traktuje swojej posady jako daru od niebios, uderzając bezpośrednio w zarząd klubu. O ile uważam, że cel wybrał trafny, to wątpliwe, czy pomoże to na tragiczne morale panujące w drużynie. Media plotkują o potencjalnych kandydaturach Georgiosa Donisa (eks-Al-Wahda, Maccabi Tel Awiw i Panathinaikos) czy Igora Angelovskiego (ostatnie 6 lat selekcjoner kadry Macedonii, z którą awansował na Euro). Problem polega na tym, że obaj niewiele pracowali poza swoim kręgiem kulturowym (chociaż Donis zaliczył trochę meczów w ligach Bliskiego Wschodu), a z Polską już żaden z nich nie ma nic wspólnego.
Tak naprawdę celem na obecny sezon staje się spokojne utrzymanie, może z perspektywą na włączenie się w walkę o puchary na finiszu. Jak podaje TVP Sport, klub miał oferować kandydatom na trenerów kontrakt do końca roku z opcją na przedłużenie w przypadku obrony tytułu. Czy to realne? Legii zostało jeszcze 22 mecze – to bardzo dużo, a jeśli uda jej się wygrać do końca wszystko, będzie mieć 75 punktów – co w zeszłym sezonie dawałoby mistrzostwo.
Papier wszystko przyjmie, w rzeczywistości jednak 20 punktów straty do Lecha i Lechii oraz 17 do Pogoni i Rakowa to chyba za dużo do nadrobienia, a w szczególności z drugoligowym trenerem u steru. Czy Probierz byłby zainteresowany, by zostać kapitanem na tonącym okręcie? Nie sądzę. Z podobnych powodów, dla których moim zdaniem raczej nie będzie chciał w Legii pracować Papszun. Obaj zresztą zgodnie z ligowymi przepisami mogliby trenować Legię dopiero po zakończeniu rundy jesiennej.
Wybierz trenera Legii z True Story
Zespół z Łazienkowskiej zatem prawdopodobnie jest skazany na kolejny zagraniczny eksperyment. A może to jednak nie jest konieczne? Wszak na bezrobociu pozostaje garstka znakomitych reprezentantów polskiej myśli szkoleniowej. Czy w którymś z nich Legia nie odnajdzie swojego Juppa Heynckesa, który przejął Bayern awaryjnie w październiku 2017 r., by na luziku wygrać ligę, puchar i dotrzeć do półfinału Ligi Mistrzów?
Bez pracy są Leszek Ojrzyński, Marcin Brosz, byli selekcjonerzy Nawałka i Brzęczek, a przecież klub może odkurzyć Oresta Lenczyka, Henryka Kasperczaka, Pawła Janasa oraz Andrzeja Strejlaua. Ten ostatni trenował już Legię w latach 1975-1979 i 1987-1989, więc dobrze zna zapach tej szatni…
Polecamy:
Z tym ostatnim to oczywiście żart, ale czy na pewno? Czy kolejny zagraniczny wynalazek to lepsza recepta na wyjście z kryzysu, niż któryś z facetów, którzy mają chociaż minimalny trenerski autorytet? Wiadomo, Brzęczek i Nawałka mają takie wymagania, że z jakiegoś powodu nadal pozostają na bezrobociu. Ale może ktoś z odzysku wniósłby trochę pasji i jakości do zespołu? Bo inaczej zostanie jeszcze tyran Czerczesow, który wybije piłkarzykom gwiazdorzenie z głowy poprzez fizyczny wycisk, albo zagraniczna niewiadoma.
Skoro maszyna losująca Dariusza Mioduskiego ma wybrać trenera na kilka miesięcy, a potem i tak go zwolnić, to dlaczego nie Strejlau? Tu przynajmniej nie będzie tych wszystkich kłamstw o trenerze na lata. Chociaż ja nie zdziwię się już, jeśli w swojej niezmierzonej mądrości prezes Legii sam postanowi potrenować pierwszy zespół.
Czytaj też: