piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaSportLegia gra piach, a Polska się cieszy. Dlaczego to tak nielubiany klub?

Legia gra piach, a Polska się cieszy. Dlaczego to tak nielubiany klub?

Legia Warszawa zajmuje 16 miejsce w tabeli Ekstraklasy. Ma dwa zaległe mecze i pewnie nadrobi punktową przewagę czołówki, ale nie zmienia to faktu, że swoimi porażkami sprawiła wiele radości kibicom w całej Polsce

Kazimierz Deyna został legendą Legii, ale ta najpierw musiała go ukraść
  • Legia przegrała mecz, ze Śląskiem Wrocław i wini za to głównie sędziego
  • Ale to nie sędzia zepchnął stołeczną drużynę na 16 miejsce w tabeli
  • Legia gra piach, a kibice od Tatr aż po Bałtyk mają powody do radości. Dlaczego to tak znienawidzony zespół?

Piłkarskie zgody, unie i sojusze to nie mój temat. Wiem, że Ruch trzyma z Widzewem, a Arka z Cracovią, ale przecież to nie dlatego, że łodzianie pałają jakimiś szczególnymi uczuciami do mieszkańców Chorzowa. Nie wdając się w genezy różnych aliansów, przejdę prosto do tematu tego tekstu, czyli Legii Warszawa.

Ten tekst nie powstałby, gdyby Legia grała tak jak się od niej oczekuje. W porównaniu z większością drużyn ekstraklasy, mamy do czynienia z bolidem Formuły 1, który powinien mknąć do mety i zapewniać sobie mistrzostwo kraju, gdzieś na półmetku rozgrywek. Dość powiedzieć, że według szacunków Przeglądu Sportowego, Legia dysponuje budżetem ponad pięciokrotnie większym, niż wicemistrz Polski z Częstochowy. Oczywiście, nie jest wykluczone, że trener Czesław Michniewicz jeszcze poskłada swój zespół do kupy, a ten zacznie wygrywać wszystko jak leci. Na ten moment jednak drużyna z Łazienkowskiej znalazła się na 16 pozycji. Pomimo dwóch zaległych spotkań, tak złego startu warszawiacy nie notowali od lat.

Temperaturę podnosi fakt, że za swoją ostatnią porażkę warszawiacy winą obarczają sędziego liniowego. Ten w meczu ze Śląskiem, podniósł chorągiewkę sygnalizując spalonego, ale po sekundzie zrozumiał, że się pomylił i cofnął swoją decyzję. Obrońcy Legii stanęli jak wryci, a drużyna z Dolnego Śląska spokojnie wbiła im bramkę.

Mam wrażenie, że kontrowersyjna sytuacja bulwersuje tylko mieszkańców Warszawy. Nawet kibice Pogoni Szczecin, którzy dobrze żyją ze stołeczną drużyną, mówią że Legii to im nie żal. Dlaczego klub z Łazienkowskiej ma tak kiepską renomę?

1. Za mundurem panny sznurem

Po II wojnie światowej, tak jak we wszystkich państwach bloku komunistycznego, swoje kluby sportowe otrzymywały resorty siłowe. Dla przykładu w ZSRR, CSKA Moskwa została przejęta przez Armię Czerwoną, a Dinamo Moskwa przez KGB. Legii Warszawa nikt żołnierskiego drylu nie musiał narzucać. Klub został założony w 1916 roku przez legionistów Józefa Piłsudskiego, od czego wzięła się jego nazwa. To była jednak zupełnie inna armia, niż ta, która rozpoczęła swoje rządy po 1945 roku.

W okresie PRL wojskowość Legii polegała głównie na tym, że mogła ona powoływać utalentowanych gracz do armii, przy czym całą służbę odbywali oni na boiskach piłkarskich. W ten sposób na Łazienkowską trafili m.in. Lucjan Brychczy (ze Stali Gliwice) czy Kazimierz Deyna (przeniesiony z ŁKS-u). Takiego losu udało się uniknąć Gerardowi Cieślikowi. Piłkarz pozostał w Ruchu Chorzów, ponieważ wstawił się za nim wojewoda.

2. Drukarz Warszawa

Broń Boże, nie chcemy się naśmiewać z drużyny Drukarza, która trenuje na terenie parku Skaryszewskiego. W przeciwieństwie do tej ekipy z przedwojennym rodowodem, działacze Legii zapracowali na miano „drukarzy” w latach 90., a chodziło rzecz jasna o drukowanie wyników. Do historii przeszedł mecz z Wisłą Kraków z 1993 roku, który legioniści wygrali 6:1. Choć PZPN uznał, że spotkanie zostało sprzedane, a puchar mistrzów Polski pojechał do Poznania, to w Warszawie wciąż zaliczają sobie „mistrzostwo” na swoje konto.

To szczególnie irytujące, bo choć w tamtych czas mecze kupowali i sprzedawali wszyscy, to mało, który klub ma taki tupet żeby się tym chwalić. Wątpliwe jest także mistrzostwo, które Legia zdobyła rok później. W meczu z Górnikiem Zabrze, od którego zależały losy tamtych rozgrywek sędzia pokazał graczom z Górnego Śląska, aż trzy czerwone kartki. Gdy dziś wracamy do lektury artykułów prasowych z tamtego czasu, uderza że nikt w kraju nie miał wątpliwości co do intencji głównego arbitra.

3. Warszawska bańka

Legia to, Legia tamto. Oglądając taki Kanał Sportowy można odnieść momentami wrażenie, że nagle w rogu ekranu pojawi się logo stołecznej drużyny sponsorującej transmisję. Tymczasem nadmierne zainteresowanie Legią wśród dziennikarzy sportowych, wynika z prostej przyczyny. Wielu z nich pochodzi z Warszawy lub z jej okolic. A jeśli całe życie spędziło się w stolicy, to pewnie można odnieść wrażenie, że mówiąc o niej, mówi się o całej Polsce. Legijna banieczka nadmuchiwana jest co roku, przed rozpoczęciem rozgrywek w europejskich pucharach. Później przychodzą niespodziewane porażki z potęgami z Armenii czy Estonii. Bez bicia przyznajemy, że w tym roku było ciut lepiej. Można nawet powiedzieć, że Legia otarła się o Ligę Mistrzów. Jednak dla drużyny, która co roku dominuje rozgrywki w kraju, taki rezultat powinien być nie tyle sukcesem, co obowiązkiem.

To_tylko Redaktor
To_tylko Redaktor
Konto należące do redakcji TrueStory. Czasem wykorzystywane do puszczania niepodpisanych wiadomości od czytelników.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze