czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaTechnologieElon Musk kupił Twittera. Zmiany dla reklamodawców i twórców

Elon Musk kupił Twittera. Zmiany dla reklamodawców i twórców

Elon Musk pojawił się wczoraj w siedzibie Twittera ze zlewem (ang. sink). To performance nawiązujący do zwrotu „let that sink in”, czyli „dać się wciągnąć”. Wygląda na to, że najbogatszy człowiek na świecie kupił medium społecznościowe, a pierwsze słowa po tej transakcji skierował do… reklamodawców.

Elon Musk kupił Twittera. Będą zmiany dla reklamodawców i twórców (fot. Twitter)

Elon Musk zwrócił się do reklamodawców na Twitterze, podkreślając, że chce wyjaśnić im osobiście motywy, które stoją za jego chęcią kupienia portalu. Telenowela związana z transakcją trwa od kilku miesięcy, ale wydaje się właśnie dobiegać końca. Musk pojawił się wczoraj w kalifornijskiej siedzibie Twittera ze zlewem w ręku (ang. sink). To performance nawiązujący do zwrotu „let that sink in”, czyli „dać się wciągnąć”. I właśnie taki – bardziej angażujący – ma być jego Twitter.

Elon Musk kupił Twittera. Chce więcej dobrych reklam

Elon Musk w liście do reklamodawców zapewnia, że jego zdaniem dobrze zrobiona reklama „może zachwycać, bawić i informować”. „Aby to było prawdziwe, konieczne jest, aby pokazać użytkownikom Twittera reklamy, które są jak najbardziej istotne dla ich potrzeb” – pisze Musk i podkreślając, że reklamy niedopasowane do preferencji klienta to spam, ale te istotne mogą być traktowane jak normalna treść. Innymi słowy – można się spodziewać więcej algorytmów śledzących.

Musk przekonuje, że kupił Twittera, bowiem uważa, że ludzkość powinna mieć „cyfrową agorę”, miejsce wymiany informacji i poglądów, gdzie dyskusja może odbywać się bez uciekania się do przemocy. W przeciwnym razie media społecznościowe rozpadną się na skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe bańki, gdzie słychać jedynie echo tych samych poglądów. Z drugiej strony Musk obiecuje, że Twitter nie zmieni się też w „miejsce, gdzie nie ma piekła”, w którym każdy może pisać, co chce, bez konsekwencji.

„W nieustannej pogoni za kliknięciami, wiele tradycyjnych mediów podsyca i zaspokaja spolaryzowane ekstrema, ponieważ wierzą, że to jest to, co przynosi pieniądze, ale robiąc to, możliwość dialogu jest stracona” – przekonuje miliarder. I podkreśla, że nie kupił Twittera dla pieniędzy, tylko „by pomóc ludzkości, którą kocha” (sic). Jak dodaje, zdaje sobie też sprawę, że jego misja może zakończyć się niepowodzeniem, z czego zdaje sobie sprawę.

Elon Musk kupił Twittera. Pieniądze dla twórców? „Oczywiście”

„Twitter aspiruje do bycia najbardziej szanowaną platformą reklamową na świecie, która wzmacnia Twoją markę i rozwija Twoje przedsiębiorstwo. Wszystkim, którzy z nami współpracowali, dziękuję. Zbudujmy razem coś niezwykłego” – zakończył Musk. Tego typu deklaracja poczyniona na dobę przed upłynięciem ostatecznego terminu zakupu Twittera (za kwotę 44 miliardów dolarów) to zapowiedź sporych zmian na portalu. Do tej pory reklamy stanowiły bardzo niewielki ułamek jego treści.

W jednym z pierwszych komentarzy, który znalazł się pod wpisem Muska, raper ZUBY zwrócił uwagę, że Twitter powinien znaleźć sposób na rekompensatę/monetyzację dla swoich najlepszych twórców, jak każda inna aplikacja w mediach społecznościowych. „Mały procent (użytkowników) tworzy wszystkie treści o wysokim zaangażowaniu i utrzymuje aktywność serwisu” – napisał użytkownik. Nowy właściciel Twittera zgodził się z jego uwagą, odpisując „absolutnie”.

Polecamy:

Amerykańskie media liberalne zwracają uwagę, że kupienie przez Muska portalu, gdzie istnieje 1,3 mld kont (przeszło 200 mln to konta aktywne) może być zagrożeniem dla demokracji. Choć sam miliarder kreuje się na człowieka o umiarkowanych poglądach, dla którego naczelną wartością jest wolność słowa, nie brakuje opinii, że stoją za tym polityczne aspiracje. Testem na prawdomówność dla Muska ma być decyzja dotycząca profilu Donalda Trumpa.

Pozostaje on zawieszony od czasu, kiedy polityk zachęcał swoich zwolenników do ataku na Kapitol (styczeń 2021). 8 listopada Amerykanie będą wybierać swoich kongresmenów (tzw. midterm, czyli wybory w połowie kadencji prezydenta) oraz lokalnych przedstawicieli. Odblokowanie Trumpa czy zmiana polityki portalu przed tym terminem mogłaby zostać odebrana jako próba wpływu na wynik wyborów.

Czytaj też:

Maciej Deja
Maciej Deja
Wyrobnik-dyletant, editor in-chief w trzyosobowym zespole TrueStory.pl. Wcześniej w redakcjach: Salon24.pl, FAKT24.PL, Wirtualna Polska, Agencja AIP, iGol.pl.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze