Warszawa ostatniej dekady XX wieku była pełna marzeń i przestrzeni, w ramach której starano się je spełnić – także przy pomocy architektury. Jej syntezę – tego co planowano, co powstało oraz tego, co być może pozostanie po latach 90. – przeprowadziła Aleksandra Stępień-Dąbrowska w książce „Jakby Luksusowo”, wydanej w 2021 roku nakładem Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki.
Czarny Kot znika. Solpol zostaje?
Architektura lat 90. to niewdzięczny temat, ożywający w zestawieniach nieudanych realizacji albo dyskusjach o tym, czy burzyć (jak stołecznego Czarnego Kota – samowolę budowlaną powstałą w 1993 roku, z którą ostatecznie rozprawiono się pod koniec 2021 roku) czy oszczędzić (jak wrocławski Solpol, zrealizowany w 1993 roku według projektu pracowni architektonicznej Ar-5, prowadzonej przez Wojciecha Jarząbka, zaplanowany do wyburzenia w 2022 roku, którego rozbiórka spotkała się z wyraźnym sprzeciwem i apelami o objęcie budynku ochroną).
Obiekty wzniesione w ostatniej dekadzie XX wieku wzbudzają skrajne emocje, plasują się w szerokim rozkroku między antypatią, a ikonicznością – tym trudniej o ich wnikliwe obserwowanie, katalogowanie i opisywanie, i jest to wyzwanie, które podejmuje „Jakby Luksusowo”.
Prawie setkę warszawskich obiektów architektury oglądać można w niej na fotografiach autorstwa Tomasza Kubaczyka, zerkać na ich metryczki, a i przy okazji, jak w prawdziwym przewodniku, przechadzać się z nią po Warszawie, bo książkę opatrzono mapą. Można też zastanowić się nad tym, dlaczego opinie o architekturze czasów transformacji są tak skrajne.
Rozległy wstęp autorki przybliża między innymi boom budowlany w mieście praktycznie bez zasad i planów rozwojowych, skutkujący przestrzennym nieładem, czy to, co motywowało architektów w pierwszych latach po 1989 roku – uwolnienie gospodarki oznaczające uwolnienie wyobraźni, nie bez braków materiałowych, skutkujące wszystkim tym, czym stoją dziś prawie trzydziestoletnie kompleksy biurowe, centra handlowe, grodzone osiedla, czy nowobogackie wille: często wyśmiewanymi dziś basztami, blankowaniami, bulajami, cokołami, frontonami, kopułami, piramidami, czy portykami.
Jacksonland nad Wisłą i „Mroczne Widmo” w multipleksie
Końcówka XX wieku obok swojej osobliwości objawiającej się w formie, to także opisywane w książce intrygujące zwyczaje i legendy, jak historia niezrealizowanego wesołego miasteczka na warszawskim Bemowie, które w 1997 roku obiecał Polakom Michael Jackson. „Brakuje nam czegoś rozrywkowego, jakiejś atrakcji dla dzieci i dorosłych, tam, gdzie mogliby się wspólnie bawić, spędzać czas. To nazywa się teraz parkiem tematycznym. Wiem, że pan Michael Jackson takie inwestycje na świecie robi, zachęcałem go bardzo do inwestowania w Warszawie. – mówił w maju 1997 roku prezydent Warszawy Marcin Święcicki, stojąc obok muzyka, który niespełna rok po koncercie na Bemowie przyjechał do stolicy Polski z obietnicą wybudowania w niej „Rodzinnego Parku Rozrywki”. W sprawie podpisano nawet wstępny list intencyjny.
W ciekawostkowej konwencji książka przypomina też chociażby o ursynowskim multikinie – pierwszym stołecznym multipleksie otwartym w 1999 roku, którego działalność inaugurował seans filmu George’a Lucasa „Gwiezdne Wojny. Część I – Mroczne Widmo”.
Obok wspomnianej anegdotyczności, lata 90. w jawią się w publikacji jako okres egzotyczny, ale niepozbawiony aspiracji.
Nie tylko Solpol. Udane bryły Sądu Najwyższego i BUW-u
Na tle dyskusji o wrocławskim Solpolu, z warszawskiej książki Aleksandry Stępień-Dąbrowskiej, obok budynków kuriozalnych jak wspomniany Czarny Kot albo tych, które zestarzały się szybko jak zmodernizowany Dom Studencki Riviera (obecnie bardziej stelaż na wielkoformatowe reklamy, niż akademik, w którym „Cena pokoju jest zależna od położenia pokoju od ,,reklamy, bądź nie”. – cytat z cennika strony internetowej Politechniki Warszawskiej – przyp. aut.). Wyodrębnić można także i te bardziej udane: „ikony o z krótką datą ważności” jak Ilmet Tower, czy prawdziwe ikony transformacji, jak Budynek Sądu Najwyższego, czy Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego – obie według projektów Marka Budzyńskiego.
Architektura, która aspiruje.
Inwestujący w budynki: szefowa kapituły Business Clubu, najbogatszy Polak z rankingu „Wprostu”, „rodzina należąca wówczas do ścisłej czołówki najzamożniejszych Polaków”, czy należący do fundatorów Reform Plaza Vahap Toy – „tajemnicza postać, o której trudno dziś znaleźć wiarygodne informacje, choćby te wyjaśniające okoliczności opuszczenia przez niego Polski”;
zewnętrza budynków: kontrasty materiałów i faktur, wyrazista kolorystyka, elementy przyciągające uwagę (często przesadnie);
wnętrza budynków: wideofony, garaże podziemne, windy, sauny, siłownie, baseny, recepcje.
Tu jest jakby luksusowo – powiedzieć można o architekturze lat 90., przywołując cytat z filmu „Galimatias, czyli Kogel-Mogel 2” z 1989 roku. I rzeczywiście, architektura opisana w książce o tym samym tytule aspiruje do miana ekskluzywnej – przyciąga uwagę, przybliża użytkownikowi wyobrażany ze wschodu zachodni blichtr i przepych, jednak, no, nie do końca.
Czytaj także:
Jak pisze autorka we wstępie do publikacji: „(…) ten okres, jak żaden inny zachęca do czynienia użytku z wyobraźni”. Zachęca również do próbowania, doszukiwania się i przyglądania się mu – bez przesadnej nostalgii, czy bezlitosnej krytyki.
Polecamy:
- Sobieskiego 100. Problem rosyjskich nieruchomości w Warszawie
- Sławutycz – miasto narodzone na gruzach Czarnobyla. Reportaż