Brak odpowiedniego mieszkania, za mało żłobków, podejście pracodawców do matek i problemy z przeprowadzeniem aborcji w przypadku wad płodu – to punkty wyjścia w naszej debacie o tym, dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci. Na tekst opublikowany przed kilkunastoma dniami otrzymaliśmy niemal sto odpowiedzi w komentarzach, w mediach społecznościowych i mailach przysłanych na redakcyjną skrzynkę.
We wtorek zebraliśmy tę część z nich, która sprowadza się do argumentu: posiadanie dzieci to nie obowiązek. Kobiety mają inny pomysł na siebie i swoje powody, by nie być matkami. Wśród nich są trudne dzieciństwo czy negatywny stosunek do zmian, które niesie ze sobą macierzyństwo. Są kobiety, które ciąża, poród i połóg po prostu brzydzą. Dla innych dzieci są wkurzające i nie widzą się w roli matki.
Dlaczego Polki nie chcą rodzić? Bo nie czują się bezpiecznie
Dziś pokażemy Wam odpowiedzi skupione według takich mianowników jak obawa, strach i niepewność. „Nawet jak masz świetną pracę teraz, w każdej chwili możesz ją stracić. A jak nie masz wsparcia w rodzinie, to co wtedy? Za co zapłacisz za żłobek, jedzenie, ciuszki i pierdyliard innych rzeczy?” – pisze Agnieszka. Czytelniczki skarżą się, że częstą praktyką pracodawców po powrocie z urlopu macierzyńskiego lub wychowawczego jest zwolnienie. Tak jakby powrót do pracy po długiej przerwie i pogodzenia jej z opieką nad dzieckiem był łatwy.
„W pracy robią za jelenia (bo płacą im mniej za tą samą robotę, na awans marne widoki – szklany sufit, a przecież 'zawsze jest mnóstwo osób na twoje miejsce’), jako matki już w ogóle do dupy” – podsumowuje Karolina. Magda pisze, że Polki mogą obawiać się, że wylecą z pracy, a „facet zostawi je z wielkim lub obwisłym brzuchem”. Internautki narzekają też, że wiele z nich staje przed wyborem: własne mieszkanie albo dziecko.
„Jest chu…o i niestabilnie. Tyle w temacie”
„Ciężko pracuję i zbieram grosz do grosza, ale rosnące ceny to jakiś kosmos. Stresująca praca, która nie pozwala na posiadanie dziecka, zbyt niskie zarobki” – to przeszkody, które wymienia Anka. Iza narzeka, że nawet gdy kobieta zarabia lepiej niż facet, to zdolność kredytową ma zawsze gorszą. „Nie rozumiem bankowych algorytmów” – pisze. Ale niewiele jest tu do rozumienia: kobiety po 30-tce nie dostaną kredytu na 30 lat, bo przed końcem jego spłaty będą już emerytkami. Mężczyźni muszą pracować o 5 lat dłużej, ale też przez 5 lat dłużej mogą spłacać raty.
„Jest chu…o i niestabilnie. Tyle w temacie” – podsumowuje gorzko Agata.
„Perspektywa macierzyństwa kojarzy mi się przede wszystkim z obezwładniającą samotnością i bezradnością, i nawet nie budzi skojarzeń z czymkolwiek pozytywnym” – to przykra konkluzja z wpisu Magdaleny. Jej zdaniem macierzyństwo to misterna układanka. Jeśli jednego z elementów zabraknie, albo będzie nie na swoim miejscu, cała misterna konstrukcja się zawali. „A wtedy na szali kładziesz nie tylko własne życie, ale życie i szczęście tego małego człowieka, za którego odpowiadasz. Szczerze to podziwiam ludzi, którzy w dzisiejszych czasach z pełną świadomością się na rodzicielstwo decydują” – czytamy.
Dlaczego Polki nie chcą rodzić? Bo się boją
To obawy, które powstrzymują Polki przed macierzyństwem. Jest jednak jeszcze kilka rzeczy, które wzbudzają w nich po prostu strach. Najszerszy problem to sytuacja polityczno-ideologiczna. Rząd obrał tak mocny kurs na konserwatyzm, że aborcja stała się w Polsce praktycznie nielegalna. Leży polityka prenatalna, leczenie bezpłodności i opieka poporodowa. „PiS załatwił kobiety w ten sposób, że najpierw zmuszanie do naturalnego (porodu – red.), a cesarka (tylko wtedy) jak jest już za późno” – pisze Krystyna.
Alicja pisze jeszcze mocniej. Jej zdaniem kobiety traktuje się „jak śmieci”, a prawo w Polsce jest najbardziej rygorystyczne prawo. „Strach rodzić w tym gównianym kraju” – konkluduje. „Nasz kraj interesuje się płodami do momentu porodu, a dalej radź sobie sama albo zdychaj” – to kolejny ostry komentarz. „No i brak zaufania do systemu zdrowotnego. Strach trafić na kogoś wypalonego zawodowo, przy komplikacjach w ciąży albo przy porodzie” – dodaje Krystyna.
„Historie z porodówek straszą” – przekonuje Iza. Jej zdaniem rodzących nadal nie traktuje się poważnie – a to, na jaką opiekę się trafi, przypomina loterię. „Teraz zalecenia specjalistów czy ginekologa, który zna cię minimum 9 miesięcy nie mają znaczenia. O tym, czy Ty i Twoje dziecko będziecie żywi i w jakim stanie psychicznym decyduje przypadkowy facet, który akurat ma dyżur” – uważa Klaudia.
Historie z porodówek straszą
Za jej opinią stoi dramatyczna historia – przez 12 godzin zmuszano ją do rodzenia martwego dziecka. Przy drugim naciskała na cesarskie cięcie, ale formalności, jakich trzeba dopełnić, żeby lekarz je zastosował, to droga przez mękę. Jak pisze nasza czytelniczka, w większości krajów przy drugiej ciąży kobieta może zażyczyć sobie „cesarki”, albo jest ona stosowana z automatu. „Ale nie w Polszy. Tutaj zmuszają do porodu naturalnego nawet jak teoretycznie nie jest macica nawet dobrze zagojona i wystarczająco silna by nie pęknąć” – pisze.
Czytaj też:
- Dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci? Internautki zabrały głos
- Bękarty Tindera. Tak tworzona jest lista opisów wstydu
„Ch***, że zdechniesz, że potem histerektomia w najlepszym wypadku. Będziesz rodzić jak Bozia kazała (o łagodzeniu bólu zapomnij – no chyba, że wyzwiska położnych, to jakaś nowoczesna metoda). Prawda jest taka, że te wszystkie „depresje poporodowe” to nie depresja, a zwyczajnie Zespół Stresu Pourazowego”.
Trzecia część cyklu już wkrótce.
Polecamy: