
Zero Covid. Chiny będą testować się na potęgę
W największych i najbardziej znaczących gospodarczo miastach kraju, jak Pekin, Szanghaj czy Hangzhou, ma zostać zbudowana sieć dziesiątek tysięcy stanowisk do testowania, dzięki którym wszyscy mieszkańcy mają być zawsze w odległości 15 minut pieszo od punktu pobrań. Chińscy naukowcy zaprojektowali już nawet roboty, które mają zautomatyzować proces pobierania wymazów. Procedura ma uwzględniać możliwość wprowadzania wyników do aplikacji na smartfony, takich jak WeChat albo Alipay.
Władze miast będą wymagały przeprowadzania testów nawet co 48 godzin, a bez negatywnego wyniku niemożliwe będzie korzystanie z takich publicznych sług, jak choćby metro. Według dostępnych danych, ok. 420 milionów ludzi (30% populacji kraju) mieszka w miejscach, które mają uczestniczyć w nowym programie intensywnego testowania.
Stoiska mają docelowo oferować standard testów laboratoryjnych PCR. Są one bardziej wiarygodne, ale jednocześnie dużo droższe niż szybkie testy antygenowe, rozpowszechnione obecnie w innych częściach świata, które dostarczają wyniki w ciągu kilku minut. Czas oczekiwania na wynik testu może potrwać kilka godzin, co może być uciążliwe przy konieczności testowania się co dwie doby.

Zero Covid. Czy Chińczykom opłaci się nowa odsłona tej polityki?
Jak policzyli ekonomiści z Goldman Sachs, koszt tych działań jest szacowany na 30 miliardów dolarów i jest mniej więcej równy produktowi krajowemu brutto Hondurasu. To zaledwie 0,2% budżetu Chin za 2021 r., ale ta wartość może wzrosnąć, jeśli władze wprowadzą intensywne testowanie też w mniejszych miastach. Chińczycy liczą na to, że wcześniejsze wykrywanie choroby, i tak będzie tańsze niż wprowadzanie totalnych lockdownów takich jak ten, z którego obecnie wychodzi Szanghaj.
Budowa stałej infrastruktury do testowania pozwala na wysnucie wniosku, że Komunistyczna Partia Chin nie jest zainteresowana odejściem od polityki Zero Covid, która pozostawia drugą największą gospodarkę świata w coraz większej izolacji, podczas gdy inne kraje rozwinięte zniosły prawie wszystkie ograniczenia związane z pandemią. Inwestycja stanowi kolejny etap tego projektu.
I chociaż dzięki niemu w kraju w jako jedynym udało się chociaż częściowo powstrzymać rozprzestrzenianie się zakaźnego, choć mniej zjadliwego wariantu omikron. Wymagało to nieustannych lockdownów, ograniczeń działalności gospodarczej i poświęcenia ze strony milionów ludzi. Większość krajów świata już porzuciło tę politykę, ale nie Chiny. Czy było warto?
Ekspert: Zero Covid to ryzykowna polityka
Michael Mina, były profesor epidemiologii na Uniwersytecie Harvarda, który wypowiadał się pozytywnie o promowaniu testów jako kluczu do opanowania wirusa i ponownego otwarcia gospodarek, twierdzi, że podejście Chin prawdopodobnie faktycznie pomoże znaleźć i wyeliminować ogniska choroby. Pytanie brzmi, jak długo będzie realizowana ta strategia, biorąc pod uwagę, że wirus nigdy nie zniknie. Czy Chińczyków już zawsze będzie czekało notoryczne testowanie się?
Czytaj także:
- Indie mogły prześcignąć Chiny pod względem liczby ludności
- Pierwszy przypadek COVID-19 w Korei Północnej
Paradoksalnie według tego eksperta, funkcjonująca polityka Zero Covid może to również zaszkodzić wysiłkom kraju, aby ponieść jak najniższe straty. Ponieważ wirus nie krąży w Chinach, aby zapewnić naturalną odporność, ludzie w tym kraju mogą być podatni na ewentualne, nowe pojawiające się warianty, i to pomimo intensywnie prowadzonego programu szczepień (prawie 90% Chińczyków jest zaszczepionych dwoma dawkami, co czwarta szczepionka na świecie została użyta w tym kraju).
Ma Xiaowei, zajmujący stanowisko odpowiadające w Chinach ministrowi zdrowia, wezwał w połowie maja władze w stolicach prowincji i dużych miastach do utworzenia regularnych punktów testowych w celu wykrycia rozprzestrzeniania się omikronu. W kraju powstaną również stałe szpitale covidowe, napisał Ma w artykule opublikowanym w czasopiśmie Qiushi, wydawanym przez Partię Komunistyczną. A to świadczy o tym, że póki co władze twardo będą trzymać się polityki Zero Covid.
Polecamy:
Chinskie wladze pewnie podchodza do tematu podobnie jak statystyczny kowalski co ma wszystkie klepki. Wyeliminowanie poprzez lockdown osob pracujacych na czarno – czyt. nieubezpieczony os nie dost. jedzonka, ma wymiar znacznie wiekszy. Jakies wnioski musialy wkoncu wyplywac po zastosowaniu tych wszystkich fejsID, a wniosek mogl byc jeden – ze duzo osob nieznanych. Mieszkan pustych bedzie jeszcze wiecej, a wtedy przesuna klase spoleczna z biedostanow do pustych mieszkan na obrzerzach miast. A nielegalnie znajdujace sie osoby, ktore przezyja locka na odlegle tereny wokol aglomeracji – daleko od uzytecznej cywilizacji.