piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaFilmBruce Willis kończy karierę przez chorobę. Subiektywny ranking jego najlepszych ról

Bruce Willis kończy karierę przez chorobę. Subiektywny ranking jego najlepszych ról

Rodzina Bruce'a Willisa zapowiedział w mediach społecznościowych, że aktor zakończy swoją karierę. Powodem decyzji jest choroba, która trapi legendę Hollywood. Mowa o afazji, która powoduje m.in. utratę zdolności mowy. Poniżej prezentujemy subiektywny ranking najlepszych ról aktora.

Pierwsza Szklana Pułapka na zawsze pozostanie w naszych sercach

Bruce Willis karierę miał tak bogatą, że spokojnie mógł nią obdarzyć ze trzech mniej zdolnych aktorów. Schorowany gwiazdor świętował niedawno swoje 67. urodziny i choć jest to wiek emerytalny, to dla Hollywood taki termin mógłby nie istnieć. Na ekranach kin wciąż możemy oglądać 78-letniego Roberta De Niro czy 84-letniego Anthony’ego Hopkinsa. Co więcej, ten drugi nie tak dawno dostał przecież Oscara.

Otrzymanie pozłacanej statuetki za najlepszą rolę męską nigdy Bruce’owi Willisowi nie groziło. Aktor nigdy nie był nominowany do Oscara, ale zdobył Złoty Glob za rolę w serialu „Na wariackich papierach”. Można jednak powiedzieć, że mowa o artyście, którego nie do końca doceniamy za aktorski kunszt, co raczej za to, że filmy z jego udziałem po prostu świetnie się ogląda.

I choć ostatnie lata kariery oznaczały dla Willisa „spadek formy” (kto wie, może było to związane z kiełkującą chorobą) oraz otrzymanie całej puli nominacji do Złotych Malin (na ostatnim rozdaniu stworzono nawet osobną kategorię za „Najgorszy film z Brucem Willisem”), to nie ma to znaczenia. Tych nowych filmów praktycznie nikt nie oglądał. Te stare pozostaną w naszych sercach na lata, także dlatego, że w czasach przednetfliksowych TVN i Polsat na zmianę umieszczały je w swoich ramówkach.

Poniżej nasz subiektywny ranking najlepszych ról Bruce’a Willisa.

1. Szklana Pułapka

Yippe-Ki-Yay, motherfuckers! – to fraza, którą Bruce Willis kończył każdy film o Johnie McClane’ie i choć przeszła do legendy, mało kto wie, co tak naprawdę oznacza. Niektórzy twierdzą, że to zawołanie jakiego kowboje używali do zaganiania bydła, ale istnieje tak samo duża grupa fanów filmu, która mówi, że to bujda, a Yippe-Ki-Yay to zawołanie nie oznaczające zupełnie niczego. Z tego też względu potykało się o nie wielu polskich tłumaczy. Zwrot czasem tłumaczony był jako „siemanko”, raz jako „na zdrowie”, a w drugiej części filmu nawet jako „Wesołych świąt” (tam akurat pasowało do kontekstu).

Za co my pokochaliśmy pierwszą Szklaną Pułapkę? Głównie za jej nieskomplikowanie i fakt, że to prosty film akcji z dwiema ikonicznymi rolami (poza Willisem wyróżnił się także Alan Rickman jako Hans Gruber). Ciekawostka mówi, że prostota scenariusza jest jedynie pozorna, a ten tak naprawdę przypomina homerową Odyseję. McClane (Odys) wraca z Nowego Jorku do Los Angeles by odzyskać żonę (Holly Gennero McClane), która wpada w objęcia zalotników. Najpierw musi jednak pokonać rozliczne przeszkody (czy jeden z niemieckich terrorystów nie przypomina wam cyklopa?), a pomaga mu w tym wypływający po niego swoim radiowozem, młodszy stażem sierżant Powell (odpowiednik Telemacha).

2. Pulp Fiction

Gdybyśmy mieli zacytować jedną kultową kwestię z tego filmu, prawdopodobnie musielibyśmy tu wkleić cały scenariusz. Pulp Fiction to film, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Gdy wszedł do kin, stał się z miejsca klasykiem, szokującym brutalnością i humorem, a zarazem potrafiącym utrzymać wysoki poziom artystyczny. Do dziś krążą plotki o Polakach, którym w 1994 roku pękła żyłka, gdy Złotą Palmę w Cannes otrzymał właśnie film Quentina Tarantino, a nie „Czerwony” Krzysztofa Kieślowskiego.

Bruce Willis wcielił się w tym filmie w Butcha Coolidge’a, podstarzałego (jak na sportowca) boksera, który ma położyć walkę przed czasem, bo tak życzy sobie pewien gangster. Jak wiemy, Bruce, przepraszam, Butch, to jednak niepoprawny romantyk, który bardzo ceni grę fair. Zawodnik walkę wygrywa i wprawia w rytm spiralę przedziwnych zdarzeń.

Gdy przypominasz sobie o złotym zegarku

3. 12 małp

To nie jest zwykły film science fiction, to film bez mała profetyczny. Każdy, kto oglądał go ponownie w pierwszych miesiącach od wybuchu pandemii koronawirusa, pewnie miał poczucie, że film ziszcza się na jego oczach. Przypomnijmy, obraz Terry’ego Gilliama mówi o świecie zaatakowanym przez śmiertelny wirus (w momencie rozpoczęcia akcji wytłukł już większość ludzkości) i Jamesie Cole’u, mężczyźnie, który ma lecieć do przeszłości, aby odnaleźć jego praprzyczynę (w tej roli oczywiście Bruce Willis).

Bohater ląduje w 1990 roku, a więc na kilka lat przed wybuchem epidemii. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie poznaje Jeffereya (Brad Pitt) i dr Kathryn Railly (Madeleine Stowe), która pomoże mu w przyszłości. No właśnie, przyszłość i przeszłość to dwa plany czasowe, którymi reżyser bawi się tak, jakby żonglował piłkami. Cole nie trafia od początku do dobrego momentu (ląduje nawet w okopach I Wojny Światowej) i za każdym razem swoim pojawieniem sprawia, że świat wokół niego ulega zmianie. Jeśli więc lubicie rozważania o podróżach w czasie i ich teoretycznych następstwach, to jest to film dla was.

Brad Pitt trochę przyćmił Bruce’a Willisa, ale nie od dziś wiadomo że kompletnych wariatów gra się łatwiej

4. Sin City

Film będący przeniesieniem na ekran powieści graficznej Franka Millera powala swoją wizualną formą. Wspominając go, łapałem się na tym, że za nic nie pamiętam o co chodziło w kolejnych etiudach, za to doskonale zapadły mi w pamięci czarno-białe (nie starzejące się!) obrazy, co rusz przerywane rozbryzgami czerwieni i żółci. Ostatecznie spoiwo dla wszystkich tych historii jednak się znajduje (tak jak w Pulp Fiction). Ścieżki szukających zemsty bohaterów zaczynają się przecinać, a scenarzysta daje nam znać, że łączy ich więcej niż tylko brudne i złowrogie miasto.

Krytycy zarzucali temu dziełu, że mówi „bardzo wiele o zemście i niczego o cierpieniu” (New Yorker). Czytaliśmy też, że to film płytki, efekciarsko odświeżający kino noir, ale nie dające mu niczego od siebie. Cholera, nawet jeśli to prawda, to co z tego, skoro seans daje tak wiele satysfakcji! Czy naprawdę każdy film musi popychać historię kina do przodu? Idziemy o zakład, że zwycięzcy tegorocznych Oscarów za kilka lat nikt nie będzie pamiętał, a do Sin City dalej będziemy wracać z przyjemnością.

Choć Bruce Willis próbował grać także w ambitniejszym repertuarze, to najlepiej sprawdzał się wcielając w twardzieli

5. Piąty element

Kolejny film S-F w zestawieniu. Tym razem Bruce Willis jako podniebny taksówkarz z XXII wieku, musi… jak zawsze pomóc uratować świat. Film jednak nie jest sztampowy. Choć fabuła brzmi zagmatwanie (w dużym skrócie: żeby pojawiające się co 5000 lat zło nie zniszczyło ludzkości trzeba zebrać pięć elementów, którymi są cztery fikuśne kamienie i tytułowym piąty element, czyli kosmitka grana przez Milę Jovovich), to film ogląda się bardzo lekko, głównie przez zawarty w nim humor. Dbają o niego świetny, ironiczny Willis i ekscentryczny Chris Tucker.

„Piąty element” bardziej niż poważnym filmem mówiącym o czyhającej na ludzkość zagładzie (choć Mila Jovovich mówi w pewnym momencie, że ludzkości nie opłaca się ratować, bo ta sama się za jakiś czas rozwali) jest komedią sensacyjną, wsadzoną w niezwykłą scenografię Luca Bessona. I choć czas zrobił z filmem swoje, a zawarte w nim efekty specjalne trochę się zestarzały, to w dalszym ciągu warto dać mu szansę.

Jak już mówiliśmy – ranking jest subiektywny – nie ma w nim więc Armaggedonu, Ostatniego Skauta czy Szóstego Zmysłu. Zachęcamy was jednak do tworzenia własnych zestawień, a najlepiej do ponownego obejrzenia ulubionych filmów z Brucem Willisem.

Zobacz też:

To_tylko Redaktor
To_tylko Redaktor
Konto należące do redakcji TrueStory. Czasem wykorzystywane do puszczania niepodpisanych wiadomości od czytelników.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze