piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaPolitykaAlarmy bombowe na Ukrainie. Wojna hybrydowa już trwa

Alarmy bombowe na Ukrainie. Wojna hybrydowa już trwa

Alarmy bombowe na Ukrainie stały się już zjawiskiem codziennym. Szereg źródeł, w tym ukraińska agencja Ukrinform, informuje od początku stycznia o bezprecedensowej serii fałszywych telefonów, łudząco przypominających to, co jeszcze jakiś czas temu działo się także w Polsce między 2019 a 2021 r. Jak twierdzą przedstawiciele władz, to element prowadzonej przez Rosję wojny hybrydowej.

– W pani domu jest bomba. Ja nie żartuję, ma pani trzy godziny na opuszczenie domu i mają zostać Mariupol i Odessa w walizce przed drzwiami. (fot. Unsplash/Sputnik)

Alarmy bombowe na Ukrainie. Autorzy wydzwaniają z Rosji

Seria fałszywych alarmów doprowadziła do konieczności ewakuacji tysięcy szkół w Kijowie, Charkowie, Lwowie, Zaporożu czy Czernihowie, a także w wielu mniejszych miastach. Zaalarmowane zostały także stacje kijowskiego metra, liczne stołeczne galerie handlowe oraz lotnisk Kijów-Żulany i Kijów-Boryspil. Nie było niemal pojedynczych, odosobnionych przypadków – za każdym razem do telefonów z informacją o bombach dochodziło w kilkunastu miejscach naraz.

Ukraina za wywoływanie alarmów obwinia Rosję, a jej działania uważa za trwającą wojnę hybrydową przeciwko swojemu niezależnemu od 30 lat krajowi. Fala fałszywych zgłoszeń to ewidentna operacja Rosjan, jak podkreśla Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w raporcie wydanym 21 stycznia. SBU stwierdza w nim, że większość (ok. 70%) gróźb pochodzi albo ze źródeł wewnątrz Rosji, albo z Donbasu, który znajduje się w rękach sterowanych przez Moskwę separatystów. Jedynie niewielka liczba pogróżek pochodziła z wolnego terytorium Ukrainy, a źródła części nie udało się zidentyfikować.

Alarmy bombowe na Ukrainie. Zagrożenie staje się realne

„Cel rosyjskich służb specjalnych jest oczywisty – wywieranie dodatkowej presji na Ukrainę, sianie niepokoju i paniki wśród społeczeństwa” – powiedzieli przedstawiciele SBU, dodając, że w styczniu odnotowano ponad 600 zagrożeń bombowych w więcej niż 5 tysiącach lokacji. Szefowie policji podkreślają, że każde zgłoszenie będzie traktowane poważnie, a budynki będą konsekwentnie ewakuowane, ponieważ bezpieczeństwo obywateli Ukrainy to najwyższy priorytet dla władz. Zatrzymano ogółem ponad 20 osób, a tylko część z nich okazała się być żartownisiami bez powiązań z Rosją.

Przez pewien czas, podobnie jak w Polsce, przy żadnym alarmie bombowym nie było żadnego zagrożenia. Sytuacja jednak się zaostrzyła i wydaje się być znacznie poważniejsza. 10 lutego SBU poinformowała, że aresztowano domniemanego agenta białoruskich służb, który usiłował podpalić pojazd zaparkowany przez siedzibą organizacji pozarządowej w Kijowie. Po przeprowadzeniu serii przeszukań okazało się, że osobnik ten wysyłał groźby do dziennikarzy i obcokrajowców, wywoływał fałszywe alarmy, uczestniczył w antyrządowych wiecach oraz zbierał w internecie dane żołnierzy stacjonujących w rejonach przygranicznych.

Zwerbowano go na anonimowej grupie na Telegramie, popularnym wśród cyberprzestępców. Z nieznanymi przełożonymi kontaktował się wyłącznie za pośrednictwem zakazanych na Ukrainie rosyjskich serwisów komunikacyjnych. Za otrzymane z Rosji przelewy na własne konto kupił on samochód, materiały wybuchowe i łatwopalne. To gra w otwarte karty. Ewidentnie rosyjskie służby chcą, aby Ukraina wiedziała, że jest infiltrowana. Działanie szpiegów w świetle dnia to kolejny element polityki zastraszania w ramach operacji hybrydowej przeciwko Kijowowi.

File:HackedForeignMinistry.png
Inna forma cyberwojny – wiadomość, która pojawiła się w styczniu na zhakowanych ukraińskich stronach rządowych. Rosyjskie służby tu próbowały zwalić odpowiedzialność na Polaków, ale było to działanie wybitnie nieudolne (Fot. Wikimedia)

Alarmy bombowe na Ukrainie. Rosja umywa ręce

Pomimo ewidentnych dowodów, Moskwa konsekwentnie zaprzecza swojemu mieszaniu się w porządek na Ukrainie. Tak samo zresztą, jak od lat neguje, że ma cokolwiek wspólnego z prorosyjskimi separatystami z Donbasu, gdzie trwająca wojna zabiła od 2014 roku ponad 13 200 osób. Rosja znana jest z tego, że złapana za rękę twierdzi, że to nie jej ręka. Dodajmy, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, od 2019 r. alarmy bombowe w Polsce również są albo sterowane, albo co najmniej inspirowane przez rosyjskie służby.

Rosjanie obwiniają natomiast Ukrainę za podobną serię fałszywych alarmów bombowych, które zmusiły rosyjskie szkoły, centra handlowe i przedszkola do ewakuacji dziesiątek tysięcy ludzi. Po długotrwałej przerwie, fałszywe zgłoszenia o bombach w Rosji zostały wznowione jesienią, akurat wtedy, gdy wzrosło napięcie między Moskwą a Kijowem.

Polecamy także:

Jedno wcale nie musi wykluczać drugiego. Służby działające na zlecenie Kremla równie dobrze mogą wywoływać fikcyjne alarmy w swoim kraju, a następnie spychać winę na Ukrainę. To tym bardziej oczywiste, że ostatnim, co byłoby potrzebne Kijowowi, to dalsza eskalacja napięcia. Historia jednak uczy, że w obliczu wojny służby gotowe są na wszystko, nawet, jeśli ich działania są szyte nićmi najgrubszymi z możliwych. Prowokacja gliwicka wykonana przez Niemców 31 sierpnia 1939 r. również była fatalnie wykonanym blamażem służb – co nie miało znaczenia dla tego, co wydarzyło się dzień później.

Czytaj też:

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze