wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaSzkołaWidzicie przemoc w serialach? Spójrzcie do szkolnych lektur

Widzicie przemoc w serialach? Spójrzcie do szkolnych lektur

W spisie lektur dla ostatnich klas szkoły podstawowej łatwo znaleźć samobójców (Dziady, Quo vadis), martwe dzieci (Treny, znowu Dziady), seryjnych morderców (Balladyna), a to tylko trzy ciekawe kategorie bohaterów. Zresztą nie samą śmiercią spis lektur żyje. Warto pamiętać na przykład o takich scenach jak naga dziewczyna niesiona na głowie przez tura (Quo vadis).

Uważacie Squid Game za brutalne? Lepiej poczytajcie lektury szkolne!

Serial Squid Game, który na Netflixie zdobył sporą popularność, oglądają także dzieci młodsze niż wskazywałaby na to wymagania wiekowe. I to zdanie (po pierwsze) wydaje się nie dziwić i (po drugie) jest prawdziwe. Samo określenie kategorii wiekowych mało kogo powstrzymało przed naciśnięciem play. Owoc kusi tym bardziej, im bardziej jest zakazywany. Czy powstrzyma nas informacja, że jedzenie go może doprowadzić do złych skutków? Starotestamentowy mit zdaje się dawać jasną odpowiedź — nie.

Chyba więc niewiele osób zdziwiło się, że młodzież poniżej szesnastego roku życia znalazła sposób, aby obejrzeć Squid Game. Pomysł wydawał się tym atrakcyjniejszy, im więcej pojawiało się w sieci memów, gifów, filmików nawiązujących do tej koreańskiej produkcji. Wszystkiego dopełniły artykuły ostrzegające przed oglądaniem, pisane najczęściej z pozycji wysoko postawionej gadającej głowy.

Czarnek zgłasza veto, choć jeszcze nie widział

Gdy już dzieci obejrzały i poleciły swoim rówieśnikom Squid Game, wpadły na pomysł, żeby odgrywać sceny z serialu. Jest to o tyle interesujące, że serial czerpał pomysły na poszczególne rywalizacje z dziecięcych zabaw. O popularyzowaniu baba jaga patrzy czy gry w kulki nikt w tym przypadku nie mówi, bo w Squid Game większość pociąga brutalność, z jaką traktowani są przegrani. Na razie nie słyszałem, aby dzieci w podstawówce kończyły aż tak brutalnie jak w serialu, ale — jak możemy w różnych mediach przeczytać — zdarzają się pobicia.

Facebookowe grupy dotyczące edukacji na chwilę zawrzały, internetowi specjaliści od wychowywania i nauczania zaczęli podawać rozwiązania. Stanowisko zajął nawet Przemysław Czarnek znany powszechnie jako minister edukacji. Zgodnie ze starą polską maksymą — nie znam się, to się wypowiem — przyznał, że nie miał okazji obejrzeć jeszcze serialu, po czym dorzucił: Takie treści nie powinny mieć miejsca. Nie byłby również sobą, gdyby nie uspokoił wszystkich stwierdzeniem, że jest w stałym kontakcie z kuratorami, którzy będą badać ten problem. Jakie metody badawcze tym razem miał na myśli? Na pewno właściwe. Może nawet jedyne właściwe.

Gdyby na liście lektur szkolnych znalazł się Wiedźmin to dopiero byłoby krwawo

Kto przypomni sobie protesty przeciwko wielu filmom (na przykłady Dogma) lub spektaklom teatralnym (chociażby związanych z Golgota Picnic w Poznaniu przed Malta Festival), uświadomi sobie, że nasz minister — co nie jest zaskoczeniem — wpisuje się w długą tradycję.

Rodzicu, kontroluj!

Słusznym wydaje się zasugerować rodzicom, że powinni kontrolować treści docierające do dziecka, błędem jest jednak przeświadczenie, że każdy rodzic będzie umiał przefiltrować wszystko. A takie sugestie możemy między innymi przeczytać w artykule na Mama:Du. Stwierdzeniem o zakładaniu blokady rodzicielskiej na netflixie w sumie nie ma sensu się za długo zajmować. Nadzieja, że to wystarczy przypomina mi wiarę rodziców mojego kolegi, którzy kasety wideo ukrywali przed nim w szafce w sypialni, przeświadczeni, że nigdy tam nie zajrzy. To oczywiście zwalniało ich z potrzeby rozmawiania z dziećmi o problemie, jednocześnie niczego nie rozwiązując.

I te pozory rozwiązania ukrywają się pod większością wypowiedzi na temat oglądania przez dzieci Squid Game.

Przemoc to nowy wynalazek?

Problem wcale nie jest związany z modą na grę w kalmara. Przemoc wśród dzieci nie jest wynalazkiem czasów platform streamingowych. Kiedy pomyślimy o dwóch wojnach światowych oraz kilku innych wydarzeniach, to trudno uwierzyć w boomerskie wyznanie kiedyś było lepiej. Warto pamiętać, że oprócz zabawy w dom, dzieci dość często bawiły się w wojnę. A i zwyczaj odgrywania scen z szeroko pojętych tekstów kultury jest starszy niż zabawy w Rambo czy Czterech pancernych. Kto słyszał o odtwarzaniu przez dorosłe osoby ukrzyżowania, raczej nie powinien mieć wątpliwości, że bawią się w to tylko dzieci. Dla tych, którzy jeszcze nigdy nie zderzyli się z tym, jak potrafią wyglądać Wielkie Piątki na FIlipinach, napomknę tylko, że krew się leje — a to od przebitych rąk, a to od koron cierniowych.

Kategoria wiekowa a lektury szkolne

Jeśli uznamy, że oglądanie scen przemocy nie jest najlepszym pomysłem dla dwunastolatków, sugerując możliwość naśladowania przedstawionych zachowań, powinniśmy przypomnieć sobie dwa fakty. Pierwszy — w klasie siódmej uczniowie mają dwanaście, trzynaście lat. Drugi — w spisie lektur dla ostatnich klas szkoły podstawowej łatwo znaleźć samobójców (Dziady, Quo vadis), martwe dzieci (Treny, znowu Dziady), seryjnych morderców (Balladyna), a to tylko trzy ciekawe kategorie bohaterów. Zresztą nie samą śmiercią spis lektur żyje. Warto pamiętać na przykład o takich scenach jak naga dziewczyna niesiona na głowie przez tura (Quo vadis).

Cieszcie się, że nie mieliście Trylogii

Czy poloniści powinni czytać takie teksty z uczniami? Nikt ich nie pyta o zdanie.

Czy polonista może mieć pewność, że uczniowie nie wezmą walk na arenie ani przygód chłopców z Kamieni na szaniec za inspirację do stworzenia zabawy? W ponad dwudziestoosobowej klasie po czterdziestu pięciu minutach trudno mieć pewność, że wszyscy ogarnęli odmianę rzeczownika przez przypadki. Tego, że rozwijanie umiejętności interpretacyjnych stanowi bardziej skomplikowane wyzwanie, nie muszę chyba wspominać.

Umiejętność interpretacji?

W polskich szkołach w ogóle przecenia się wiedzę, a nie docenia umiejętności. I zagadnieniu temu można poświęcić osobny artykuł. Tym razem tylko nadmienię, że dość często w dyskusjach o tekstach kultury spotykam się ze stwierdzeniem, że dzieciom trzeba powiedzieć, co stoi za literkami w kolejnych lekturach, zamiast rozmawiać z nimi, jak je rozumieją, zamiast towarzyszyć im w ich próbach interpretacyjnych i sprawdzać, czy wytrzymują one zderzenie z tekstem.

Potem płaczemy nad rozlanym mlekiem, kiedy młodzież czeka na notatkę i jest zupełnie niesamodzielna w kontakcie z czytanym tekstem lub oglądanym filmem. Zresztą nie tylko młodzież. Większość dorosłych raczej poza powtarzaniem zasłyszanych lub wyczytanych stwierdzeń, niewiele powie o filmie lub książce. A bywa, że i recenzenci znają tylko jeden element świata przedstawionego — fabułę.

Może faktycznie, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość śmierdzi? I może wiedząc o tym, organizatorzy spotkania Czy fenomen serialu Squid Game zagraża naszym dzieciom? postanowili przyjąć postawę mentorską. Tak przynajmniej można wywnioskować z plakatu, który zniechęcił mnie do wzięcia udziału. Gdybyście po obejrzeniu serialu nie dawali sobie rady z samodzielnym zrozumieniem, to Fundacja Dbam o Zasięg odpowiada na pytanie: O co tak naprawdę chodzi w serialu Squid Game?

Odtwarzanie Squid Game a Chłopcy z placu broni

Skoro w szkołach pojawiły się próby odtwarzania gier z serialu, który te gry zaczerpnął z dziecięcych zabaw, to może warto raz jeszcze przeczytać Chłopców z placu Broni? Tym razem jako powieść o dzieciach, które naśladowały dorosłych. I niczym dorośli urządzili sobie wojnę o ziemię. I do czego ich ta wojna doprowadziła. Warto zresztą wspomnieć, że heroiczne postępowanie Nemeczka — czego by się nie powiedziało — finalnie okazuje się zupełnie bezsensowne. Ginie on za plac, na którym stawiana będzie kamienica. Jego poświęcenie daje chłopcom pozorne zwycięstwo. Może warto odkopać ten tekst i jeszcze raz o nim porozmawiać, wyzbywając się postawy wszechwiedzącej.

Tylko czy dorosłych stać na taką postawę wobec dzieci? Czy potrafimy być otwarci na to, co mają nam do powiedzenia? Czy szkoły mogą potraktować ucznia podmiotowo?

Wątpię.

Ale gdyby ktoś chciał mnie przekonać, że jest inaczej, to niech pisze w komentarzach…

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Pisarz. Autor "Poza sezonem" (nominacja do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz do Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny) oraz "za lasem/". Publicysta. Sporadycznie nauczyciel.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze