piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaPolitykaMarsz Niepodległości. Jeszcze nigdy nie było tak nudno

Marsz Niepodległości. Jeszcze nigdy nie było tak nudno

Nuda, nuda, narodowa nuda! To hasło, które mogliby skandować uczestnicy tegorocznego Marszu Niepodległości. No, gdyby skandowali cokolwiek. Marsz głównie szedł w milczeniu. Zdaje się, że tłumów nie porwały też umizgi organizatorów skierowane w stronę rządu.

Legenda Youtube doczekała się. Obecnie na patelni widać mnóstwo biało-czerwonych flag

Tak, były race, były rodziny z dziećmi, byli – jak co roku – przedstawiciele wszelakich kółek różańcowych. Ale – na miłość Boga – widziałem to już pięć razy i nic mnie nie zaskakuje. Kolejny Marsz Niepodległości pokazał, że formuła spaceru spod Pałacu Kultury pod Stadion Narodowy zaczęła się wyczerpywać.

Marsz Niepodległości. Dlaczego tu nikt nie krzyczy?

Po pierwsze: nie wierzę w to, że na imprezę przyszło ponad sto tysięcy ludzi. Jeśli tak, to znaczy, że w zeszłym roku było ich pół miliona. W listopadzie 2020 będąc przy czele Marszu poruszałem się jak sardynka w puszce, czyli wcale. Tym razem przechodziłem dość swobodnie. Ale nie to powinno najbardziej zaniepokoić organizatorów.

Mam wrażenie, że hasła takie jak „duma, duma narodowa duma” czy „Roman Dmowski wyzwoliciel Polski” po prostu uczestnikom wydarzenia spowszedniały. Były takie momenty, gdy tłum szedł w zupełnej ciszy i tylko pojedyncze osoby próbowały coś zaintonować. Ba, wraz z moim redakcyjnym kolegą Maćkiem Deją, zaniepokojeni milczeniem dwukrotnie próbowaliśmy zaintonować a to Mazurka Dąbrowskiego, a to Rotę. Absolutnie nikt nie był zainteresowany śpiewaniem.

Nawet rzucane przez ONR hasła dotyczące uchodźców nie grzały spacerowiczów. Trudno pozbyć się wrażenia, że większość osób przyszła na rondo Dmowskiego z przyzwyczajenia. Wątpię żeby w takiej kondycji Marsz Niepodległości mógł pozyskać nowych uczestników.

Marsz Niepodległości. Wróg publiczny – Rafał Trzaskowski

Naczelnym wrogiem prawdziwych Polaków był w tym roku Rafał Trzaskowski. Transparent z pozbawionym włosów prezydentem Warszawy i napisem „I co? Łyso?” widzieliśmy kilkukrotnie. Polityk zasłużył sobie na uwagę narodowców głównie tym, że próbował – w dość naiwny sposób – zablokować marsz.

Rafał Trzaskowski chciał przekonać sąd, że marszu nie można uznać za imprezę cykliczną, bo ten nie odbył się w zeszłym roku. To stanowisko mocno wątpliwe, zważywszy na bitwę, która miała wówczas miejsce na ulicach Warszawy. Zresztą Trzaskowski próbował zablokować wydarzenie głównie z myślą o swoim elektoracie, a nie o realnych rezultatach.

Jak co roku widzieliśmy też grupy zamaskowanych sympatyków różnych klubów sportowych. W tym roku komuś udało się jednak złapać je za twarz i powstrzymać cokolwiek, co przypominałoby zeszłoroczną „bitwę pod Empikiem”. Jak to możliwe?

Marsz Niepodległości. W kominiarkach, ale grzecznie

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wybuchowość Marszu Niepodległości jest zależna od relacji jakie aktualnie Konfederacja ma z rządem. W zeszłym roku partia Korwina i Boska wzmocniona lockdownem i dobrym wynikiem tego drugiego w wyborach prezydenckich mogła myśleć, że może wywierać na PiS presje i pokazywać, że jest na scenie politycznej miejsce na jeszcze bardziej radykalną prawicę.

W tym roku klimat się zmienił. Koalicja rządowa jest osłabiona po odejściu Gowina, a Konfederacja kołysząc się na progu wyborczym nie wie, czy to już moment, żeby runąć w przepaść. Obie strony – przynajmniej teoretycznie – przyglądają się sobie z sympatią. Rząd upaństwowił Marsz (trudno o większy komplement), a Robert Bąkiewicz podkreślał, że „pół narodu stoi murem za premierem”.

Babcia z racą. Prawdopodobnie największa atrakcja podczas Marszu

Polecamy:

A ile w tych umizgach jest prawdy? Dla PiS-u koalicja z Konfą byłaby ostatecznością, dla Konfy koalicja z PiS-em to jedyny sposób dostania się do władzy. Sami uczestnicy Marszu zdawali się patrzeć na to obojętnie, skandując co jakiś czas, że „PiS i PO to jedno zło”.

Jeśli czegokolwiek możemy być po tym listopadowym popołudniu pewni, to tego, że organizatorzy Marszu muszą otworzyć swoją skrytkę z pomysłami na czarną godzinę. Jeśli szybko nie wymyślą czegoś kreatywnego, to Marsz zacznie znikać z polskiego krajobrazu politycznego.

Zobacz też:

Jan Rojewski
Jan Rojewskihttps://truestory.pl
Pisarz, dziennikarz. Publikował m.in. na łamach Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Onetu, Tygodnika Powszechnego. Był stałym współpracownikiem Wirtualnej Polski i Tygodnika POLITYKA. Od września 2021 roku redaktor naczelny True Story.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze