sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaGry wideoW to się grało #2: Prince of Persia

W to się grało #2: Prince of Persia

Poprzedni tekst o „Dynie Blaster” spotkał się z dużym uznaniem czytelników, dlatego też zapraszamy na artykuł o kolejnej retro grze. Tym razem „Prince of Persia” z 1989 r., pierwsza z serii kultowych platformówek, która to naprawdę potrafiła oddzielić chłopców od mężczyzn niczym ziarna od plew. A że średnia wieku graczy na mojej szkolnej świetlicy wynosiła może dziesięć lat, to nigdy nie widziałem nikogo, kto by to dziadostwo przeszedł.

Startowa lokacja. Jeśli spróbujesz grać w „Prince of Persia”, to przywyknij do tego miejsca, bo będziesz je bardzo często widzieć.

Z Persji, ale złotowłosy

„Prince of Persia” to dzieło właściwie jednego gościa, Jordana Mechlera, który w 1989 r. wypuścił produkcję zaprojektowaną na komputer Apple II. Po pewnym komercyjnym sukcesie porty gry pojawiły się na innych, licznych sprzętach, w tym na Amidze, Atari ST, Macintoshu, MS-DOSie czy nawet na Game Boyu. Wcielamy się w blondwłosego perskiego księcia, ewidentnego avatara twórcy (postać zorientalizowano dopiero w dalszych częściach gry). Naszym zadaniem jest wydostanie się z lochu, do którego wtrącił nas wstrętny wezyr Jaffar, oraz odbicie porwanej przez niego księżniczki – córki sułtana. Problem polega na tym, że na wszystko mamy godzinę – nie w świecie gry, ale w tym rzeczywistym, mierzonym naszym komputerowym zegarem.

Książę zatem przemierza pałacowe lochy i korytarze, wykonując akrobacje rodem z kina akcji, oraz walczy zarówno ze strażnikami, jak i ze swoimi ograniczeniami. Głównie natury technicznej. W postaci swojego bezwładu i problemów gracza ze sterownością. Serio, animacje są wykonane w zaskakującej jak na tamte czasy ilości klatek i robią naprawdę dobre wrażenie. Ale co z tego, skoro nijak się to nie przekłada na dobry gameplay? W grze, w której skakanie jest jedną z głównych aktywności, animacja zabiera zdecydowanie zbyt dużo czasu.

Młody Jordan Mechler, programista stojący za grą, odpowiada za twoje zgrzytanie zębami po wpadnięciu w kolejne kolce. Czy umodelował Księcia Persji na swój obraz i podobieństwo? (retropond.com)

Jak się tym steruje?!

Zdecydowanie nie wyróżnia się też sterowanie bohaterem. Gra przewiduje poruszanie się biegem i powolnym chodem. Oba są świetnie zaanimowane, ale wiążą się z osobnymi kłopotami. Rozbiegu wymaga przeskoczenie niektórych zapadlin, albo też wciśnięcie płyt otwierających drzwi w odpowiednim czasie. Szkopuł w tym, że gra potrzebuje nieintuicyjnie dużą ilość czasu na przyjęcie inputu z klawiatury, do czego trudno się przyzwyczaić. Sterowany przeze mnie bohater regularnie nie otrzymywał polecenia skoku na czas i kończył jako mokra plama w kolcach albo w jakiejś dziurze.

Z kolei powolny chód pomaga na przykład przejść przez kolce, czy też podejść do krawędzi bez ryzyka wypadnięcia za nią, ale poruszanie się nim nie nadaje się do przejścia gry, w której jednym z czynników jest czas. Książę może zatrzymać się jedynie w miejscu „pomiędzy” dwoma płytkami, a nie na którejś z nich. To rozwiązanie jest dziwne i stanowiło anachronizm już w dacie wydania gry – wystarczy sobie porównać „Prince of Persia” z różnymi wersjami święcącego w tym samym czasie triumfy „Mario”.

https://www.retrogames.cz/games/102/DOS-gameplay.gif
Co jak co, ale po opanowaniu sterowania, animacje nawet dziś wyglądają kozacko.

Gra dla ludzi o nerwach ze stali

Szkolna gra toczyła się zazwyczaj do pierwszej skuchy, a że o nią było niełatwo, mało kto doszedł w „Prince of Persia” dokądkolwiek. Moim rekordem pozostał zresztą trzeci poziom, w którym pokonała mnie pułapka-gilotyna (dopiero po grze dowiedziałem się, że od tego poziomu można sejwować!). Po śmierci zaś rozpoczynamy grę od początku danej planszy, ale z tym samym stanem zegara – tak więc po paru porażkach efektywnie eliminujemy się z możliwości przejścia gry. Najwięksi szkolni kozacy byli w stanie przejść do poziomu czwartego, a może i piątego. Dwunasty poziom, gdzie czeka Jaffar i księżniczka, mogłem sobie obejrzeć dopiero po latach na YouTubie.

Gra kładzie niezwykle dużo nacisku na element powtarzania w kółko tych samych etapów celem nauczenia się ich, bez czego przejście gry nie jest możliwe. Chociaż stała się zalążkiem prężnego w pewnym momencie cyklu i wpłynęła na późniejsze akcyjniaki typu „Tomb Raider”, paradoksalnie najwięcej podobieństw można wysnuć z produkcjami typu „Dark Souls” i platformówkami soulslike jak „Hollow Knight”. W nich bowiem również należy się do perfekcji nauczyć schematu, na którym opiera się dany etap – tylko tam są to walki z bossami, a nie z samym sobą.

W jednej z recenzji „Prince of Persia” natrafiłem na stwierdzenie, że „przechodzenie po kilkadziesiąt razy tych samych poziomów nie było dla nikogo problemem, bo radość z rozgrywki była ogromna.”  No cóż, ja przyznaję się, że nie jestem masochistą i grindowanie (bo trudno to inaczej określić) tych samych leveli przy tak kanciastym sterowaniu nie było wcale żadną przyjemnością. Tym bardziej niebywale szanuję tych, którzy potrafią prześlizgnąć się przez całą planszę w jednej, płynnej sekwencji.

Przeciętna rozgrywka w „Prince of Persia”.

Czy warto do tego wracać?

Rzecz jasna, produkcja jest obecnie dostępna za darmo jako freeware, mamy też porty na Androida czy iOSa dostępne jako „Prince of Persia Classic”. Zawierają mniej więcej ten sam kontent, ale ulepszone sterowanie i walkę mieczem. Co ciekawe, z uwagi na odbudowanie kodu pierwotnego wydania na Apple II przez graczy, aktywna stała się scena moderska – w sieci można znaleźć masę modów graficznych oraz nowych poziomów.

Ta gra to oczywiście kawał historii gamingu, czego nie można nijak zanegować, i miała ogromny wpływ na wiele późniejszych produkcji, jednak nie jest dobrym materiałem dla kogoś, kto wcześniej nie miał z nią styczności. Tym rekomendowałbym raczej znacznie późniejsze „Prince of Persia: The Sands of Time” z 2008 r., które w szczególności w wersji na Game Boya Advance jest naprawdę solidną platformówką typu metroidvania. Szkoda, że seria została praktycznie porzucona, jeśli nie liczyć gniota polegającego na mikrotransakcjach, wyplutego w 2018 r. przez Ubisoft, który w międzyczasie nabył prawa do gry.

Polecamy również:

Jeśli Wy przeszliście „Prince of Persia” i chcecie się pochwalić przed światem, jakimi jesteście kozakami, albo też uważacie za konieczne przypomnienie innym o jakiejś zapomnianej produkcji, koniecznie zostawcie komentarz albo ślijcie info przez Facebooka lub na [email protected].

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

5 KOMENTARZE

  1. Przecież była opcja wyłączenia czasu. Bez tego gra jest praktycznie nie do przejścia. A takt o przeszedłem grę za małolata i jakiś czas temu również 🙂

    • Jak nie do przejścia ? W tej grze o to chodziło zeby bić rekordy. Mój to bodajże 16 min z kilkoma sekundami. Ale tak to było jak się miało 3 gry na krzyż 🙂

  2. Przecież była opcja wyłączenia czasu i grania bez tego pośpiechu. Serio nikt tego nie wiedział? Bez tego gra jest niemal nie do przejścia, jak pisze autor.
    Ale z wyłaczonym czasem udało mi się przejść za małolata i jakiś czas temu znów, aby sobie przypomnieć 🙂

  3. Serio przedziwny artykuł. Natrafiłem tu przypadkiem szukając czegoś innego a widzę, że świeżynka z 1 stycznia ’22. No cóż, dzisiaj wszyscy są przyzwyczajeni do super płynnych animacji i ładują kupę kasy w nowe karty graficzne żeby osiągać magiczne 120fps w grach. W Prince od Persia grałem na studiach na komputerze PC (intel 386dx i te sprawy). I gra była zdecydowanie świetna, nikomu nie przeszkadzały ani rzekome lagi w sterowaniu ani przechodzenie wszystkiego od nowa. Przypomnę może inną jeszcze starszą produkcję https://pl.wikipedia.org/wiki/Jet_Set_Willy to dopiero był hardcore. W PoP grało się bardzo przyjemnie a nauczenie się sterowania z odpowiednim wyprzedzeniem było chwilą. Nie wiem jak ktoś może być aż tak niezdarny aby grę po latach obejrzeć na YT :-). W tamtym czasie przeszliśmy ją wszyscy kilka razy wśród znajomych z akademika AGH (bez żadnego wyłączania czasu) i nikt nie narzekał. Grę zdecydowanie można polecić jako „retro-spekcję” tamtych czasów i zapewne dobrze ilustruje ona zmianę charakteru młodzieży wtedy na dziś – brak cierpliwości i roszczeniowość :).

Skomentuj white tiger Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze