sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaKulturaGry wideoW to się grało #5. „Nazywam się Alan Wake i jestem pisarzem”

W to się grało #5. „Nazywam się Alan Wake i jestem pisarzem”

Tymi słowami wita nas Matthew Porretta, będący głosem głównego bohatera gry. Choć początkowo nie sprzedała się wybitnie, na przestrzeni lat została ona doceniona i zyskała rzeszę fanów. Dziś scenariusz Alana Wake’a wymieniany jest wśród najlepszych w branży. Jak więc ten tytuł sprzed 12 lat broni się dziś i czy wciąż wart jest ogrania?

Pamiętam jak 12 lat temu, w czasie premiery, nie do końca zrozumiałem sens historii o pisarzu uwięzionym we własnej powieści. Dziś, jako osoba starsza oraz bardziej zaznajomiona z kulturą, zmierzyłem się z niedawno wydanym remasterem.

Alan Wake. Pisarz w poszukiwaniu weny

Wake przeszedł długą drogę produkcyjną. Wielokrotnie zmieniano koncepcję, poczynając od wizji otwartego świata oraz zmiennego cyklu dnia i nocy. Szybko jednak zauważono, że takie rozwiązania nie mają sensu. Gracze poruszali się bowiem tylko w dzień, co znacznie ułatwiało rozgrywkę i wybierali ciągle te same ścieżki. Uznano więc, że dla większej immersji warto będzie wytyczyć historię w sposób nieco bardziej liniowy i rozpoczęto prace od nowa, skupiając się na lepszym ukazaniu aspektów fabularnych.

No właśnie, fabuła – najlepszy element gry. Alan Wake jest pisarzem przeżywającym swoisty kryzys twórczy. Od dwóch lat nie napisał ani jednego słowa po tym, jak uśmiercił bohatera swojej bestsellerowej serii. Po wielu kłótniach oraz ciągle rosnącej frustracji, Alice, jego żona, postanawia zabrać męża na wakacje w górskiej mieścinie zwanej Bright Falls, do złudzenia przypominającej Twin Peaks.

Nie miał być to jednak tylko zwykły wypoczynek, albowiem przygotowała lubemu maszynę do pisania i zasugerowała udanie się do kliniki psychiatrycznej dla wypalonych twórców. Po kolejnej awanturze, złe moce w dziwny sposób porywają Panią Wake, a Alan budzi się z amnezją tydzień później w zniszczonym samochodzie. Szybko dochodzi do wniosku, że stał się bohaterem pisanej przez siebie powieści.

Lynch, King i Hitchcock. Demony artystów ścigają Wake’a

Gra nie kryje się z nawiązaniami do serialu Davida Lyncha, prozy Stephena Kinga oraz Alfreda Hitchcocka (przede wszystkim „Ptaki”). Zawsze, kiedy chce się krzyknąć: „Ej, to przecież nawiązanie do…”, narrator uprzedza odbiorcę i wskazuje konkretne dzieło. Można odnieść wrażenie, że scenariusz opiera się na swoistym misz-maszu najsłynniejszych motywów powieści grozy. Wpisuje się to w założenie, że Alan przeżywa twórczy kryzys. Nic dziwnego, że ścigają go demony innych artystów. 

Mając na uwadze powyższe, wspomniane mistrzostwo fabularne opiera się jednak nie na samym scenariuszu per se, ale na wykreowanych postaciach. Każda, nawet najmniej znacząca, jest dobrze, głęboko napisana, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się inaczej. Alice, choć pierwotnie słodka i wspierająca, żeruje na popularności męża, traktując go jako maszynę do robienia pieniędzy.

Barry z kolei, choć przedstawiany jako zachłanny manager, okazuje się smutnym, poszukującym miłości człowiekiem, który jako jedyny nie widzi w Alanie produktu marketingowego, ale przyjaciela. Są też starzy muzycy metalowi z demencją, mający jednak kluczowe znaczenie dla przebiegu akcji. Wszystkie te aspekty ukazane są subtelnie, w sposób nieoczywisty, przez co prawdziwe obrazy widzimy dopiero po pewnym czasie, mając tym samym czas na wyrobienie własnego zdania.

Co było prawdą, a co senną marą?

Podobnie jest zresztą ze sposobem prowadzenia narracji. Tak samo jak główny bohater, gracz początkowo czuje się zdezorientowany. Dopiero później, po odsłonięciu kart, wydarzenia zaczynają układać się w stosunkowo zrozumiałą całość. Wielokrotnie w formie retrospekcji następują też powroty do wcześniejszych wydarzeń, rzucając nieco światła na tajemniczy i jednak momentami dość nielogiczny scenariusz. Co ciekawe, twórcy jednak świadomi byli takich potencjalnych zarzutów, gdyż już na samym początku przytoczono cytat Stevena Kinga: „Koszmary istnieją poza logiką i racjonalnością. Wyjaśnienie ich zabiera jakąkolwiek przyjemność”.

Fakt, Alan Wake nie wyjaśnia wszystkiego, a udzielane odpowiedzi tworzą kolejne pytania. Kim jest Thomas Zane? Czy główny bohater jest prawdziwy, czy tylko wymyślony? Czy przedstawione wydarzenia były rzeczywiste, czy jedynie wymysłem chorego umysłu pisarza? Te kwestie chyba na zawsze pozostaną niewyjaśnione…

Należy też wspomnieć o fantastycznym serialu lecącym w tle: Night Springs, czyli niepokojących, zaskakująco kreatywnych, amatorsko kręconych krótkich metrażach rodem z Gęsiej Skórki. Tajemniczy, znikający mężczyzna w piwnicy. Kolarz, który przez swoją szybkość cofnął się w czasie albo kobiety-kosmici szukający faceta mającego urodzić im antychrysta. To przecież genialne, absurdalne i jednocześnie prymitywne motywy! Warto zagrać w grę choćby tylko dla tego wątku.

Nie horror, a prosta strzelanka

Największym problemem Alana Wake’a jest model rozgrywki. Polega de facto na powtarzaniu tego samego, czyli chodzeniu po lesie z latarką i rewolwerem oraz strzelaniu do opętanych przez złe moce przeciwników. Dość szybko staje się to nużące, przez co wielu graczy nie skończyło tej pozycji. Bez wątpienia przydałoby się więcej urozmaicenia lub choćby jakiejś próby przełamania schematycznego gameplayu. Gra, wbrew swojej fabule, nie jest horrorem, ale prostą strzelanką z perspektywy trzeciej osoby.

Polecamy:

Wszystko to jednak odchodzi w zapomnienie, kiedy historia wciąga tak mocno. Sam Lake (producent, scenarzysta i prezes Remedy Entertainment) stworzył kultową i oryginalną postać. Sylwetka Alana Wake’a w starej kurtce, z latarką i rewolwerem jest dziś już niemal ikoniczna. Bardzo fajnym jest, że twórca czuje bardzo silną więź ze stworzoną przez siebie postacią. Nawet wystąpił gościnnie w jednej ze scen, niczym Alfred Hitchcock występujący we własnych filmach. Widać przywiązanie i miłość, z jaką traktuje swoje dziecko.

Ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że mam do czynienia z produktem komercyjnym, zaprojektowanym po to, by wziąć ode mnie pieniądze, oferując niewiele w zamian. Gra w Alana Wake’a na daje poczucie uczestnictwa w czymś stricte artystycznym.

Czytaj też:

ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze