czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaEkologiaGaz łupkowy. Niespełniony polski sen

Gaz łupkowy. Niespełniony polski sen

Twoja stara jest tak stara, że pamięta, jak Polska miała dorobić się potęgi na gazie łupkowym. Czy wkrótce czeka nas takie powiedzonko wśród dzieci speców od energetyki? Fakty są takie, że obecnie więcej tego surowca importujemy z Trynidadu i Tobago, niż wydobywamy z legendarnych łupków.

Instalacja do frackingu. Tego zdjęcia nie zrobiono w Polsce.

Polska miała być gazową potęgą

W latach 2008-2009 r. na fali amerykańskiego boomu na wydobywanie gazu ziemnego z łupków z wykorzystaniem technologii szczelinowania hydraulicznego (frackingu) bardzo wiele osób wróżyło Polsce świetlaną, gazową przyszłość. Wkrótce potem Amerykanie z EIA orzekli, że Polska leży na największych złożach gazu łupkowego w Europie, które oszacowano pomiędzy 1,5 a 3 bilionami metrów sześciennych surowca. Jeśliby rozkręcić wydobycie, to takie zasoby umieściłyby nas w absolutnym topie producentów na świecie, a w Europie prześcigałaby nas tylko Rosja. Think-tank Wood Mackenzie rozpływał się nad tym, jak to w 2030 r. Polska będzie nie tylko samowystarczalna, ale też jeszcze zarobi kupę pieniędzy na eksporcie.

Na próbne koncesje oprócz PGNiG i Orlenu rzuciły się także Exxon Mobil czy Chevron. Niestety szybko okazało się, że pierwotne prognozy były hurraoptymistyczne. Okazało się, że zasoby faktycznie są, ale położone znacznie głębiej niż te, z których wydobywa się gaz w USA, bo ponad 5 km pod ziemią. Tymczasem koszty frackingu, które są i tak wysokie bez uwzględnienia kosztów środowiskowych, znacząco rosną po przekroczeniu 4 kilometrach odwiertu do tego stopnia, że pod znakiem zapytania staje jego opłacalność.

PGNiG nadal marzy

Po wykonywaniu serii próbnych odwiertów firmy po kolei traciły zainteresowanie takim wydobyciem i rezygnowały z koncesji. Jak wskazano w raporcie NIK z końca 2013 r., do fiaska projektu przyczyniło się też w pewien sposób Ministerstwo Środowiska, które od 2011 r. nie przygotowało koherentnej ustawy o wydobyciu łupków, nie przygotowało żadnych ułatwień dla inwestorów ani też nie powołało struktur w rządzie, które miałyby zajmować się tym tematem. Ostatnia zagraniczna firma, irlandzka San Leon, wycofała się w 2017 r. i od tego czasu na placu boju pozostała samotna PGNiG.

W maju 2021 r. wiceminister klimatu i środowiska, Piotr Dziadzio, twierdził jeszcze, że do wydobycia nadaje się między 190 a 260 miliardów metrów sześciennych gazu ze złóż łupkowych. To kilkakrotnie mniej, niż pierwotnie zakładano, ale i tak więcej, niż naszych konwencjonalnych zasobów. Nie padły jednak żadne konkretne deklaracje dotyczące planów wydobycia. Projekt pozostaje zawieszony w próżni, wykonane testowo odwierty zostały zabezpieczone, ale nie płynie nimi surowiec. W 2018 r. w uzasadnieniu dla ustawy znoszącej planowany podatek węglowodorowy Ministerstwo Finansów wprost przyznało, że eksploatacja złóż łupkowych w Polsce nie będzie opłacalna.

Ten żart to tak naprawdę wszystko, co zostało w Polsce po projekcie wydobycia gazu z łupków.

Flagowym projektem, mającym na celu uniezależnienie nas od Rosji, stał się gazoport w Świnoujściu. Głównymi eksporterami drogą morską są dla nas Katar i USA, a swoje tankowce wysyłają także Nigeria oraz wspomniany Trynidad. Jednak tą drogą od 2015 r. do Polski trafiło łącznie ok. 16 mld metrów sześciennych gazu – to mimo wszystko kropla w morzu potrzeb.

Wrócić do pomysłu z uwagi na Rosję?

Import pozostaje bezpieczny, natomiast fracking to procedura ryzykowna dla środowiska. Jego przeciwnicy podnoszą, że tereny nad odwiertem stają się niestabilne, a poza tym z uwagi na mieszanki wykorzystywane do szczelinowania, silnemu zanieczyszczeniu ulegają wody gruntowe i tereny podziemne. Ponadto technologia zużywa bardzo dużo słodkiej wody. Pytanie pozostawałoby takie, czy stosowanie tej technologii, gdyby znaleźć ponownie chętnego na wydobycie, byłoby z tymi ryzykami warte uniezależnienia się od Rosji.

Polecamy:

Kraj ten od lat wykorzystuje surowce jako swoją główną kartę przetargową w polityce i zachowuje się erratycznie wobec swoich sąsiadów. Dosłownie kilka dni temu przed Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie trafił rosyjski wniosek o podwyższenie ceny kontraktowej na dostawy gazociągiem jamalskim. Wniosek przeciwny został w marcu 2020 r. pozytywnie rozpatrzony przez ten Trybunał, a cenę obniżono.

Być może w perspektywie konieczności renegocjacji zawartych z Gazpromem umów, globalnego wzrostu cen surowca, jak i rychłego odpalenia gazociągu Nord Stream 2, powinniśmy zastanowić się nad powrotem przynajmniej do tych łupków, które są według ministra Dziadzia opłacalne do eksploatacji. Ale bardziej prawdopodobne, że potęgą gazową Polska zostanie wyłącznie na kartach podręczników do geopolityki sprzed dziesięciu lat.

Bartłomiej Król
Bartłomiej Król
Prawnik, publicysta, redaktor. Na TrueStory pisze głównie o polityce zagranicznej i kulturze, chociaż nie zamierza się w czymkolwiek ograniczać.
ARTYKUŁY POWIĄZANE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

NajNOWsze

NajPOPULARNIEJsze